Pamięta się filmy, nie życie. Chyba, że się przecinają...
Pełna humoru opowieść o kilkupokoleniowej rodzinie z historią kina w tle.
Czy aby nie jesteśmy tym, co obejrzeliśmy? I jak tu się zrozumieć?
Maria wychowała się przed wojną na głupawych komedyjkach: "Ada, to nie wypada", no wiecie!
Jej córka Adela w czasach głębokiego komunizmu, na prawomyślnych gniotach w stylu "Żołnierza zwycięstwa".
Wnuczka Róża trzęsła się na "Trzęsieniu ziemi", a prawnuczka Wanda, owładnięta "Wirującym seksem", nie bez powodu twierdzi, że jest żywym dowodem na magię kina!
No i Marlonek - dziecko epoki, cierpiącej na pokawałkowanie i ADHD.
Ale może historia zatoczyła koło? Filmiki braci Lumiere, od których wszystko się zaczęło, nadają się idealnie na youtube'a i mają setki tysięcy wyświetleń...
Wydawnictwo: Szelest
Data wydania: 2022-05-11
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 352
Maria, Adela, Róża i Wanda - cztery kobiety, cztery pokolenia. Każda wychowywana w innych czasach, a jednak ich historie mają więcej wspólnego niż tylko więzy krwi. Wszystkie przeżyły w życiu niejedno, wszystkie kochają świat filmowy. Jak potoczyły się losy tych czterech kobiet? Co takiego przeżyły?
Książka mi się podobała, to dla mnie taka lżejsza pozycja na leniwe popołudnie. Znajdziemy w niej cztery kobiety i ich historię, a także różne okresy kina (co moim zdaniem było sporym plusem). Książkę czyta się dość szybko, wszystkie wątki są spójne, dobrze się łączą. Co prawda „skaczemy” po różnych okresach jednak nie ma problemy w zrozumieniu, o kim czytamy.
Bohaterek mamy cztery. Każda z nich jest inna, każda na swój sposób silna i niezależna.
„Fil miłości” to książka, którą polecam na leniwe popołudnie.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
„Pamięta się filmy, nie życie. Chyba, że się przecinają…”
Życie składa się z migawek, opowiadasz lub słuchasz i widzisz w pamięci epizod, scenę pasującą do sytuacji. Bohaterki powieści przytaczają „tylko” filmy, ja jeszcze dokładam książki, dużo bardziej książki.
Autor opowiada historię naszego kraju poprzez życie czterech kobiet i jego, jako wisienki na torcie; Maria, Adela, Róża, Wanda i Marlonek. Istnienia zależne od siebie, ale będące osobnymi bytami związanymi ze sobą rodzinnie. Każda inna, wychowana w odmiennym etapie dziejów, a wszystkie takie same, połączone silnymi więzami miłości, czerpiące ze źródeł wzajemnej siły. Kobiety, jak w „Seksmisji” – aż tu nagle ostatnia z nich powiła syna, taka niespodzianka.
Po książce poruszamy się jak w ogromnym atlasie kinematografii. Bracia Lumière, przedwojenne komedie, komunizm, Patrick Swayze i YouTube.
Książkę odbieram jako smutną opisującą szare, codzienne życie, bez upiększania; kolory wnosi migający ekran. Autor upchnął wszystkich do jednego wora – mieszkania, nie pozwala rozwinąć się, otworzyć na życie. Ogranicza przestrzeń do skrawka podłogi, dając okno na świat, ale zamykając drzwi do niego. Życie toczy się od filmu do filmu.
Zaskoczyła mnie, zasmuciła. Jest delikatna i prawdziwa.
empikgo audiobook
Cztery pokolenia kobiet z historią kina w tle.
Seniorka Maria, urodzona jeszcze przed wojną, wychowana nie tylko na lekkich, mało wymagających komediach, ale także na wybitnych klasykach kina grozy.
Jej córka Adela - na filmach przesyconych propagandą, pamiętających czasy głębokiego komunizmu, historiach o kołchoźnikach i stachanowcach oraz na robotniczo-chłopskich dramatach.
Z kolei wnuczka Róża "trzęsła się" i "płonęła" na doskonałych filmach katastroficznych, gasząc ogień wodą "Jeziora osobliwości".
I najmłodsza, prawnuczka Wanda - ta, która miała zostać sławną aktorką, zatracona w krokach "Dirty Dancing", wytańczyła sobie zgoła odmienną przyszłość.
A w tym zwariowanym świecie kobiet, mały Marlonek - syn Wandy, który rośnie "jak na filmach" w świecie, w którym fikcja staje się namacalna, wręcz tworzy rzeczywistość i to jest "jedna z najwspanialszych rzeczy jakie umożliwia kino: sprawić, że nieprawdopodobne staje się prawdopodobnym".
A gdyby tak odwrócić schemat?
Gdyby to, czego jesteśmy pewni, okazało się iluzją?
Pamiętaj, "filmy to nie wszystko"!
To cztery kobiety reprezentujące zupełnie różne czasy i ukazuje odmienne oblicze kina.
Choć każdej przyszło zagrać inną rolę w filmie zwanym "życie", łączy je jedno: ich świat przeplata się i łączy z losami postaci ze znanych filmów.
Na kartach powieści poznajemy historie czterech kobiet o zupełnie innych doświadczeniach, przekonaniach i sposobach na życie.
Pomimo, że wszystkie łączą więzy krwi i wspólny cel: przetrwanie ukochanej wypożyczalni filmów, ich relacje nie są wolne od sporów i kłótni.
Autor świetnie wykreował swoje bohaterki, które reprezentują zupełnie różne czasy, tym samym ukazując odmienne oblicze kina w różnych latach.
Uważam, że każdy czytelnik, starszy, czy młodszy, odnajdzie siebie w którejś z czterech postaci.
Prosty, współczesny język Jacka Melchiora, osadzony w ramach literatury obyczajowej, okraszony licznymi, znanymi na pamięć hasłami w stylu "życie jest jak pudełko czekoladek...", prowadzi czytelnika przez historię kina od czasów wojny, czyniąc ją niezwykle przystępną, wręcz namacalną, dla czytelnika w każdym wieku.
Ten zabieg sprawia, że "Filmiłości" jest lekturą wyjątkowo oryginalną, nieoczywistą, inną niż wszystkie, która z pewnością przekona do siebie wielu i to nie tylko amatorów kina.
Czy po raz kolejny historia zatoczy koło i to od czego się wszystko zaczęło, będzie można wsadzić w ramy współczesnego świata?
***
Mówią, że "pamięta się filmy, nie życie", jednak powieść Jacka Melchiora udowodni, że w momencie, w którym świat ekranowy, niemal pokrywa się z tym realnym, doskonale zapamiętamy każdą jedną chwilę, ale pamiętajmy, że "filmy to nie wszystko".
Życie to teatr. Banalne, lecz nie w przypadku Darka Mirka Marka. Studiował teatrologię, a jego matka wysiadywała w Szkole Teatralnej, by poznać rektora...
Historia osobliwego związku heteroseksualisty i geja, których łączą seks i przyjaźń, i którzy jednocześnie próbują ułożyć osobno swe życia, bo w żadnym...
Przeczytane:2022-09-04,
Powiem szczerze, że nigdy jakoś szczególnie nie przepadałam za filmami. Jestem tym typem osoby, która woli seriale, gdzie przez dłuższy czas mogę pozostać w świecie bohaterów, coraz mocniej wciągając się w ich historię. Filmy są dla mnie formą niewystarczająco wyczerpującą temat swoich bohaterów, choć oczywiście moje słowa mogą zostać odebrane różnie. Powieść Jacka Melchiora w pewien dziwny sposób mnie do siebie przyciągnęła. Postanowiłam sprawdzić, czy książka bazująca na kinematografii jest w stanie mnie zachwycić - o tym, czy tak się stało, przeczytacie poniżej.
Kilkupokoleniowa rodzina i one. Filmy, które nieustannie zachwycają, chwytają za serce i całkowicie zawracają w głowie. Maria wychowywała się przed wojną i z tego okresu filmy głównie pamięta. Adela, jej córka wychowywała się w czasach głębokiego komunizmu. Wnuczka Róża dała się porwać takim hitom jak m.in. Trzęsienie ziemi, a prawnuczka Wanda - Wirującemu seksowi. Na końcu jest jeszcze Marlonek - dziecko nowej epoki. Czy w tej zakochanej w kinie rodzinie jest miejsce na coś więcej?
Zacznę może od tego, jak specyficzną okazała się ta pozycja. Nie piszę tego w złym kontekście, a zdecydowanie pełnym czegoś pomiędzy szacunkiem a niesłabnącą ciekawością i niedowierzaniem - że kino potrafi tak mocno natchnąć danego człowieka do różnych rzeczy.
Bohaterów w tej powieści dość trudno policzyć na palcach dwóch rąk, jednak w tym przypadku nie uważam tego za wadę. Owszem, zdarzały się momenty, gdy faktycznie czułam się zagubiona i nie potrafiłam już przypomnieć sobie, kim był osobnik X, a kim osobniczka Y, ale taka mnogość postaci ostatecznie wpłynęła na całą powieść w sposób bardzo dobry. Według mnie na pierwszy plan zdecydowanie wybija się Wanda, z której perspektywy opowiedziana jest cała historia. To z nią zdołałam się zżyć najbardziej, a fakt, iż jest ona kilka lat starsza ode mnie, tylko to odczucie pogłębił. Moją sympatię zdobyła również babcia Adela, która okazała się postacią równie ciekawą, co jej wnuczka. Z pozostałymi kobietami z rodziny niestety nie zdołałam się tak mocno zżyć, o najmłodszej latorośli nie wspominając.
Uważam, że Jacek Melchior ma bardzo dobre pióro i podczas lektury zdecydowanie czuć, że nie jest to jego pierwsza książka. Co więcej, autor pozwala swoim bohaterom prowadzić tę historię - to nie on pociąga tutaj za wszystkie sznurki, a właśnie stworzone przez niego postacie. Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć, ale takie właśnie odniosłam wrażenie i uważam ten fakt za istotny. Obecność tak wielu filmowych tytułów stanowi ogromną zaletę tej powieści, choć można było się tego domyślić już po przeczytaniu tytułu. W książce nie brakuje komizmu językowego oraz sytuacyjnego, jednak myślę, że nie każdemu przypadną one do gustu.
Filmiłości to pozycja, która zaskoczyła mnie pod wieloma względami i to zdecydowanie pozytywnie. Choć nie jest to typ literatury czy też bardziej – tematyka, po którą sięgam na co dzień, to po lekturze tej pozycji jestem naprawdę pod wrażeniem. Moim zdaniem książka ta przypadnie do gustu tym, którzy podobnie jak bohaterowie powieści kochają kino i nie wyobrażają sobie swojego życia bez filmów. Czytelnicy, którzy wychowywali się w latach powojennych i późniejszych, zdecydowanie mogą poczuć tutaj nutę nostalgii, jednak i ci młodsi (jak np. ja) mogą poznać te czasy z zupełnie innej strony.