Z pozoru zwyczajne życie Julity Snarskiej rozpada się, kiedy jej mąż przekracza, zdawałoby się, nieistniejącą granicę akceptacji u swojej żony. Zdesperowana, wraz z dziećmi ucieka do swojej przyjaciółki Elżbiety, bezdzietnej i samotnej lekarki. Pewnego dnia Julita otrzymuje propozycję, która może okazać się dla niej szansą na odmianę losu. Do tego trzeba jednak siły woli i nadziei. Czy Julita je w sobie odnajdzie?
Anna H. Niemczynow z niezwykłą wrażliwością kreśli opowieść o tym, dokąd może zaprowadzić kurczowe trzymanie się utartych schematów. Jednocześnie jest to opowieść o życiu, które okazuje się niezwykle hojne, jeśli tylko z odrobiną śmiałości postawi się pierwszy krok w nieznane. Bluszcz to również historia nowego początku, który dla każdego człowieka oznacza coś zupełnie innego.
Mamy w sobie siłę, której przeszkadza jedynie nasz brak wiary. Nikt nie musi być ,,bluszczem". Fantastyczna historia! Polecam z całego serca.
Agnieszka Lis
Anna H. Niemczynow (ur. 1982 r.) Zadebiutowała w 2017 r. powieścią W maratonie życia. Rozgłos na polskim rynku wydawniczym przyniosły jej kolejne książki, m.in. Bluszcz, Zostań, ile chcesz, Jej portret. Studiowała nauki polityczne, prawo administracyjne i pedagogikę na Uniwersytecie Szczecińskim. Po uzyskaniu dyplomów pracowała jako urzędnik państwowy. Wyszła za mąż za Przemysława Niemczynow i wraz z nim wychowuje dwoje dzieci. Ceniona za autentyzm, odwagę i szczerość pełnoetatowa pisarka na co dzień mieszka w Kulmbach w północnej Bawarii.
Wydawnictwo: Luna
Data wydania: 2021-10-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
Życie nie zawsze jest usłane różami, jedni cierpią na brak zrozumienia, drudzy na wieczny brak pieniędzy, a innym znowu wydaje się, że wszystko jest u nich w porządku, chociaż wszyscy naokoło widzą, że tak nie jest.
Julita wiedzie spokojne życie, uważa, że wszystko jest dobrze, ma męża, dwójkę dzieci i piękne mieszkanie, to, że mąż ją wiecznie krytykuje, spycha ciągle w niepamięć i usprawiedliwia go przed innymi, ale również przed samą sobą, ale kiedy Gerard podnosi rękę na syna, postanawia wreszcie od niego odejść. W tym momencie można pomyśleć o niej, że jest mądrą kobietą, bo wreszcie postanowiła odejść, ale po jakimś czasie niestety chce wrócić, robi wszystko, żeby znowu byli rodziną, ale jej mąż już tego nie chce.
Książka jest pełna emocji, płakałam ze szczęścia i ze smutku, szkoda tylko, że częściej z tego drugiego powodu, ale niestety takie czasami jest życie. Ta historia uczy kobiety tego, żeby o siebie walczyć i nigdy się nie poddawać, bo to nie jest tak, że, jak osiągniemy jeden sukces, to potem będzie łatwiej, bo może się okazać, że za tym sukcesem idzie kolejny kryzys, który musimy przetrwać. Moim zdaniem w tej opowieści nie jedna kobieta odnajdzie siebie, bo ile jest takich Julit, które całe życie nie pracują zawodowo, bo robi to mąż, a one ogarniają dom i dzieci, ale i tak są ciągle niedoceniane i krytykowane za lenistwo, chociaż tak naprawdę leniwe nie są.
Ta książka daje siłę do walki o siebie, o swoje życie i o dzieci, bo one w tym wszystkim też są ważne, jak nie najważniejsze, ponieważ obserwując rodziców, narażone są na powielanie ich zachowań, i tym samym zniszczenie życia sobie i osobom, które będą z nimi blisko.
Dawno nie czytałam tak pięknej książki, ta historia zostanie ze mną na zawsze, będą do niej wracać i doceniać to, co mam i trzymać kciuki za każdą kobietę, która właśnie stoi przed ważnym życiowym wyborem.
Od kiedy przeczytałam książkę “Powiedz życiu tak, Lili” wiedziałam, że będę musiała przeczytać też inne książki tej autorki. Anna H. Niemczynow w opowiadania pięknie wplata wątki rozwojowe. Z jednej strony mamy przedstawioną jakąś historię, lecz z drugiej często musimy się zatrzymywać, by przemyśleć kwestię zwarte w danym opowiadaniu.
Książkę przeczytałam w jeden wieczór. Mnie wciągnęła bardzo mimo iż na samym początku nie przepadałam za główną bohaterką. Została ona przedstawiona tu jako słaba kobieta, która z miłości będzie tkwiła w związku, który tak naprawdę nie ma przyszłości. Jej mąż to tyran w dosłownym znaczeniu tego słowa. Osobiście denerwowało mnie zachowanie tej kobiety, sama postąpiłabym zupełnie inaczej i dawno wzięłabym rozwód z tym osobnikiem. Wiem doskonale, że wśród nas również są osoby, które jak główna bohaterka, tkwią w tak okropnych związkach.
Justyna bo o niej mowa była przez męża wiele razy poniżana. Przemoc psychiczna była w ich domu na głównym planie. Panem i władcą domu był jej mąż, który traktował ją jak służącą i twierdził, że dzieci i ryby głosu nie mają. Mężczyzna robił wszystko, by wzbudzić w Julii poczucie winy – nie ważne co ona robiła, ważne by wszystko brała na siebie, a następnie przepraszała i kajała się jak malutki piesek. Za wszystko co się w ich życiu działo Julia brała winę na siebie. Uważała, że mąż ma rację i to właśnie ona jest złą żoną i matką, nie potrafiła zrozumieć, że nie na tym polega małżeństwo i miłość. Wierzyła, że mąż się zmieni… Do czasu… Pewnego dnia wydarzyła się tragedia, która wstrząsnęła kobietą i w pewnym sensie dała do myślenia. Z dnia na dzień zaczynała rozumieć, że jej mąż nie kochał nawet własnego dziecka, a wszystko to co robił było na przekór niej. Oczywiście były momenty, gdy kolejny raz winę brała na siebie, ale miała przy sobie cudowną przyjaciółkę, która pomagała zrozumieć jej życie i to na czym polega małżeństwo.
Książka podzielona jest na dwie części – w pierwszej poznajemy bohaterów i ich sytuacje rodzinne oraz problemy. Druga jest o przemianie wewnętrznej, o tym jak długą drogę musi przejść człowiek, by zaczął zauważać światełko w tunelu, by zrozumieć, że trzeba siebie stawiać na pierwszym miejscu i nigdy nie brać czyjeś winy na samego siebie.
Książka jest bardzo emocjonalna. Wiem, że wiele osób odnajdzie w niej samych siebie. Mam tylko nadzieję, że każda osoba, która przeczyta tą książkę poświęci chwilę na przemyślenia i być może jakieś zmiany.
Na okładce widzimy kobietę siedzącą tyłem do nas, z czerwoną walizką u boku. Jest satynowa w dotyku, z wytłuszczonymi elementami, które są bluszczem. Kolorystyka jasna, miło się na nią patrzy, a jednocześnie odczułam dziwne emocje, patrząc na nią. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi, na jednym z nich jest kilka słów o autorce, a na drugim fragment książki. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca, literówek brak. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Rozdziały są nie za długie, nie za krótkie.
Moje pierwsze spotkanie z autorką. Długo wyczekiwane... Na samym początku, nie ukrywam, byłam zawiedziona... Myślałam, że będzie zdecydowanie bardziej wciągająca, interesująca... Pióro jest lekkie, przyjemne, dość szybko się czyta. Ale gdzie te fajerwerki? Za co tak wszyscy ją chwalą? Musiałam sobie poczekać. I powiem Wam, że jakaś połowa książki jest dla mnie bez szału, nieco nudnawa, wręcz denerwująca. Główna bohaterka tak dawała w kość, że myślałam, że za każdą głupotę będę uderzać ją patelnią w łeb. Uwierzcie mi.
Pojawiła się przełomowa scena, w której coś drgnęło. Co prawda za połową, ale jednak. Poczułam cokolwiek. Zaczęłam czytać z ogromnym zainteresowaniem. Jednak wciąż żałuję, że to tylko druga połowa... Mam mieszane uczucia, myśląc o tej powieści. Z jednej strony wydaje mi się średnią lekturą, a z drugiej strony, ma wartości, tylko mówi o nich bardzo późno. Pierwsza część nie zrobiła na mnie wrażenia, wręcz rzuciła cień na drugą część i to mnie gryzło najmocniej.
Główna bohaterka, Julita - myślałam, że dostanę przy niej szału. Jej zachowanie... O nie, krew się we mnie gotowała, uwierzcie mi. Jak można być tak podatnym, tak ślepym i tak samemu się poniżać przed kimś? Nie potrafię tego zrozumieć i chyba nawet nie chcę. Sama siebie karciła i jeszcze chciała więcej... No nie, po prostu nie. Myślę, że gdyby była inna Julita, to sama książka wydawałaby mi się lepsza. Sam moment jej przemiany - okej, bo dzięki temu coś zaczęło się dziać, ale zbyt długo żyła w tym odrętwieniu skazując siebie na ogromne cierpienie.
Reasumując uważam, że jest to średnia książka, chociaż druga część ratuje ją całkowicie. Gdyby pierwsza połowa była tak dobra jak druga, książka byłaby wyśmienita. A tak, to po prostu jest dobra. Zawiera wartości, przy których serce mi pękło, ale uważam, że to za mało. Za mało na to, bym mogła zachwycać się nią w pełni. Być może nie trafiłam na dobrą pierwszą pozycję tej autorki... Kiedyś może do niej powrócę, na ten moment musiałabym to mocno przemyśleć.
Julita jest rozczarowana postawa swojego męża, postanawia wyjechać z dziećmi do swojej przyjaciółki - Elżbiety. Kobieta niespodziewanie otrzymuje pewną propozycję, która może odmienić jej los. Cóż to za propozycja? Jakie zmiany zajdą w życiu Julity?
Czytałam ostatnio "Sen na pogodne dni" i dzięki tej książce bardzo polubiłam się z twórczością autorki. Czy tutaj było tak samo?
Muszę przyznać, że książka mi się podobała, czytałam ją ogromnym zaciekawieniem, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się jak potoczą się losy Julity. Książka nie należy do łatwych, ponieważ poruszane są tutaj trudne tematy, takie jak przemoc psychiczna i słowna. Autorka uświadamia czytelnika, że takie związki jak Julity i jej męża bardzo często się zdarzają.
Podobała mi się pokazana tutaj przemiana Julity, z zastraszonej na zaradną i pewna siebie kobietę.
W tej historii jest tak wiele skrajnych emocji, a ja je poprostu chłonęłam jak gąbka. Czułam się tak jakbym była gdzieś obok i przeżywała wszystko z główną bohaterką.
Myślę, że każda kobieta będąca w chociaż trochę podobnej sytuacji jak Julita powinna ją przeczytać i zastanowić się nad swoim życiem, decyzjami. Jestem pewna, że skłoni czytelniczki do refleksji i walki o siebie oraz bliskie sobie osoby. Ogromnie polecam!
Julita poznała swojego przyszłego męża, Gerarda, w dość zwyczajnych okolicznościach. W dyskotece.
Odtąd każdego dnia skupia się na tym żeby go uszczęśliwiać. Chce być idealną żoną i matką. Jednak jej mąż nie docenia jej starań, ciągle ją krytykuje i ocenia. Kobieta zapomina o swoich potrzebach, pragnieniach. Trwa w tym całe lata. Na szczęście ma cudowną przyjaciółkę Elę, na którą zawsze może liczyć.
Julita z każdym dniem przekonuje się, że żyje w toksycznym związku, ale boi się, że na zmiany jest już za późno.
Czy Julita zawalczy o swoje szczęście?
Przyznam, że na początku zachowania Julity niezmiernie mnie irytowały. Tak bardzo była uzależniona od męża, że nawet odczucia jej dzieci, nie były dla niej ważne. Kobieta była jak bluszcz. Na szczęście, z czasem to się zmienia i bohaterka uczy się samodzielności.
Spora część książki jest poświęcona relacjom Julity i jej przyjaciółki z Bogiem. Ich wiara i przekonania opierały się na tym, co wiedziały od swoich babć. Kobiety odnajdują prawdziwego, dobrego, kochającego i wyrozumiałego Stwórcę, który nie potępia i zawsze jest przy nich.
"Bluszcz" to niezwykle mądra powieść, która podnosi na duchu. Znajdziemy tu emocje, problemy dylematy oraz trudne sytuacje, które mogą spotkać każdego z nas.
Styl powieści przypadł mi do gustu. Książkę szybko się czyta. Płynne przechodzimy od jednego rozdziału do kolejnego. Po skończonej lekturze jeszcze długo rozmyślałam o tej historii.
Polecam Wam serdecznie i na koniec zostawiam cytat, który wydał mi się bardzo prawdziwy.
"Człowiek ma zawsze dwa oblicza: to, które pokazuje innym, i to, które jest prawdziwe. Tego drugiego często się wstydzimy".
Z twórczością Anny Niemczynow zetknęłam się po raz pierwszy – i zostałam oczarowana. Nie spodziewałam się, że z taką delikatnością i prostotą można pisać o sprawach tak bardzo trudnych i ważnych. Nie trzeba używać doniosłych i wyimaginowanych słów, aby uświadomić nam, co w życiu się liczy, co jest najważniejsze. Można subtelnie pisać o trudnej miłości, przyjaźni, nadziei i wierze w lepsze jutro.
Julita – mężatka z kilkunastoletnim stażem, matka dwójki dorastających dzieci, gospodyni domowa – od zawsze. Nie jest szczęśliwa w związku, poniewierana przez męża, nieszanowana, wiecznie na wszystkim oszczędzająca, traktowana wiecznie jak pomoc domowa. A ona żyje w przekonaniu, że tak musi być, że na tym polega udane małżeństwo. Nie chce się wyzwolić z tego trudnego związku, bo ... ślubowała mężowi przed Bogiem. Przekonania religijne jej na to nie pozwalają. Woli tak dalej żyć, ale zgodnie z wolą bożą.
„Istnieją dwa typy kobiet bluszczów. Pierwsze z nich, udające zagubione istoty, zarzucają za zaradnego i ustawionego finansowo mężczyznę sieć swojego uroku, po czym wiodą sielskie życie wśród materialnych wygód, cały czas grając rolę nieporadnych. Leżą, pachną i są – po prostu. Drugim typem kobiet bluszczów są kobiety o niskim poczuciu własnej wartości, którymi łatwo jest sterować. Takich kobiet szukają mężczyźni oczekujący bezwzględnego posłuszeństwa od płci przeciwnej”.
Ewa – przyjaciółka Julity, żyjąca w wiecznym pośpiechu pani doktor, bezdzietna, pozornie szczęśliwa i zawsze zadowolona, dusza towarzystwa. Ale ból niszczy ją od środka - skrywa wielką tajemnicę, trudno jej z nią żyć. Swoją tajemnicę wyjawia przyjaciółce, robi się jej lżej, ale problem nadal pozostaje nierozwiązany.
Dlaczego przyjaciółkom tak ułożyło się życie? Będąc jeszcze małymi dziewczynkami – pod przeogromnym wpływem swoich babć – podjęły ważną dla siebie decyzję. Zaważyła ona na ich życiu, podejściu do mężczyzn i małżeństwa. Czy można od małych dziewczynek wymagać tak daleko idących deklaracji? Czy zrozumiesz ich decyzję, czy uważasz, że to dziecinny żart? Sama spróbuj odpowiedzieć na te pytania.
„Dziś już wiem, że szczęścia nie należy odkładać na potem. Dziś wiem, że szczęście jest kwestią wyboru, którego dokonałam może trochę zbyt późno. Ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale. Tego się trzymam. Dziś jestem szczęśliwa i mimo wszystko wdzięczna, że niestrudzenie brodziłam w kałużach łez w poszukiwania szczęścia. W końcu je odnalazłam. W końcu sobie na nie pozwoliłam”.
Bluszcz to książka pisana życiem. W niej wszystko jest takie rzeczywiste i realne, aż do bólu. Nie ma miejsca dla „osłodzonej i lukrowanej” historii. Proza życia. W tej normalnej, nieosłodzonej opowieści jest ból, cierpienie, brak nadziei na lepsze zmiany w życiu; ale jest też miłości, nadzieja we własne możliwości, dążenie do realizacji swoich marzeń i pragnień.
Można śmiało stwierdzić, że Bluszcz to dwa w jednym. Po pierwsze, prawdziwa aż do bólu historia napisana życiem, a po drugie skarbnica mądrości, dobrych rad i recept na lepsze jutro. Ze złotych myśli i cytatów Anny śmiało można skomponować drugą książkę, którą zawsze – zwłaszcza w chwilach zwątpienia i smutku – powinno się mieć przy sobie.
Bluszcz działa jak balsam na zranione dusze. Dodaje skrzydeł i nadziei, prowokuje do zmian w naszym życiu, realizowania siebie i swoich najskrytszych marzeń. Nie można dać się zniewolić mężczyźnie, trzeba dumnie kroczyć do przodu, ku lepszemu życiu swoimi wymarzonymi dróżkami. Wiara w Boga dodaje otuchy, On nas rozumie, jest przy nas i nas nigdy nie opuści.
„Bóg ma wiele imion, moja droga, nieważne, jak go nazywasz, on zawsze chce dla ciebie jednego – dobrego życia. Chociaż czasami to dobro w naszym mniemaniu powinno wyglądać inaczej, to nic nie dzieje się bez przyczyny”.
Polecam gorąco, zwłaszcza dla kobiet żyjących w trudnych związkach, uwierzcie, że jutro będzie lepiej, spróbujcie zawalczyć o swoją przyszłość. Bądźcie odważne. Wiara czyni cuda!
Kobieta jest silna nawet wtedy, kiedy sama w tą siłę nie wierzy. Taka właśnie jest Julita, główna bohaterka książki "Bluszcz".
Czy po krótkiej znajomością można iść z facetem do łóżka? Można. Czy po tym można się bać gniewu Bożego? Ja sobie tego nie wyobrażam ale jak widać można. Czy przez cały okres małżeństwo, a trochę ono trwało skoro dzieci są już dorosłe, można dać się poniżać, zastraszać, robić wszystko pod dyktando? Ja ze swojej strony mówię stanowcze nie, jednak bohaterka na to pozwala swojemu mężowi.
Nie oceniam Julity, wiem że są kobiety, które łatwo dają sobie wmówić że są do niczego, dając tym bardziej swojemu katowi przewagę. Można mówić że to nic takiego, że zasłużyłam, że przecież mnie nie bije, ale przemoc psychiczna też jest przemocą, tylko siniaków nie widać. Julita trwa przy mężu dla dzieci, ale i one mają dość ojca, który w taki sposób traktuje ich matkę, a im nie daje prawa do niczego bo dzieci i ryby głosu nie mają.
Jest to powieść której nie czyta się łatwo. Porusza wiele problemów, pokazuje jak bardzo ofiara się uzależnia od kata, jest w stanie się sama dla niego poniżać. Ale ta książka ma też aspekt pozytywny, pokazuje że jak się zawalczy o siebie i przede wszystkim pomyśli o sobie to można góry przenosić.
Zachęcam was do przeczytania. Anna Niemczynow napisała powieść życiową, pełna różnych emocji, powieść którą trzeba koniecznie przeczytać.
Chłodny jesienny poranek, deszcz stuka o barierkę balkonu. Siadam w ciepłej bluzie, z kubkiem gorącej kawy. Nogi podwijam pod siebie, zamykam oczy. Biorę głęboki wdech, wciągając zapach deszczu. Wsłuchuję się w melodię natury, szum drzew, uderzanie kropli...
Nagle czuję zgrzyt. Budzi się we mnie niepokój, ciało napina się jak struna. Nie pozwalam na to, mocniej zaciskam powieki, biorę kilka głębszych wdechów, skupiam się na deszczu. Nie działa. Otwieram oczy, ale nie widzę przed sobą drzew. Widzę Julitę Snarską i jej męża. Słyszę jego gorączkowo podniesiony głos, a jej cichy, uniżony. Oczami wyobraźni widzę pochyloną głowę, przestępującą z nogi na nogę kobietę, która robi się coraz mniejsza. Nic dziwnego, pod ciężarem słów, które słyszy, każdy by się kulił. Ale stoi i przeprasza, obiecuje poprawę. Dla niego, dla dzieci, dla rodzinnego gniazdka.
Gwałtownie kręcę głową na boki. Biorę łyk chłodnej już kawy. Wsłuchuję się w szelest liści na drzewach... Ale to nie pomaga. Słyszę kolejną rozmowę, prośby, błagania, prawie krzyk. To Julita rozmawia z przyjaciółką, która próbuje otworzyć jej oczy. Znów kręcę głową. Podnoszę się, siadam ze skrzyżowanymi nogami, masuję sobie skronie, a potem dmucham lekko w zimne dłonie. Nagle wstaję, wbiegam do mieszkania, wchodzę chaotycznie do pomieszczeń. Nie mogę znaleźć sobie miejsca...
"Bluszcz" to pozycja, która oplata Cię swoimi mackami jak ośmiornica, wbija Ci się w głowę, przejmuje Twoje myśli, burzy spokój, wywołuje niepokój, wyciska łzy bezsilności i złości. Skłania do refleksji, ba, wręcz do nich zmusza. Nie pozwala się od siebie oderwać. Przypomina o sobie w każdej chwili, choć przecież już dawno przeczytałaś ostatnie zdanie... Otwiera oczy. Historia pełna bólu i zaskakujących zwrotów akcji. Taka, którą stawiasz wysoko na półce, aby nigdy o niej nie zapomnieć. Polecam!
Książka o przyjaźni, toksycznej relacji, różnych odcieniach miłości.
Cóż, dla mnie nie jest to dobra pozycja. Bohaterki niby są katoliczkami a bawią się w jakieś mantry, ja dla mnie źle patrzą na swoją wiarę i to co im babcie przekazały. A bardzo denerwowalo nie zachowanie Juity względem męża, kto tak się daje traktować?
Książka jest rewelacyjna. Bardzo dobra współczesna polska obyczajówka poruszająca wiele istotnych i aktualnych problemów, takich jak przemoc domowa, nowe życie po rozwodzie, narkomania, starość. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością, delektując się pięknym językiem i refleksyjnym nastrojem. Akcja co i rusz zaskakiwała, chociaż przyszedł taki moment, że wydawało mi się, że słów jest za wiele w stosunku do treści...troszkę przepaplane...jednak nie nudziłam się przy książce ani przez chwilę. Gorąco polecam!
W maratonie życia Czy przebaczenie da się mierzyć jakąkolwiek miarą? Matylda wiedzie szczęśliwe życie: ma wspaniałą rodzinę - męża i dzieci - jednak...
Julita przez wiele lat nosi maskę szczęśliwej żony i matki. Wierzy, że jej poświęcenie wystarczy do zbudowania trwałego małżeństwa oraz pełnej miłości...
Przeczytane:2024-03-17,
Jakże to było PIĘKNE!
Pragnę polecić Wam książkę, która powinna być wydawana na receptę każdemu człowiekowi, bez względu na płeć, wiek, czy wyznawaną wiarę. Wszyscy bowiem znajdą tu lekarstwo na swoje traumy, boleści, niespełnione marzenia i przykurzone nadzieje. Anna Niemczynow nie tylko przekazuje złoty środek na bolączki życia, ale bardzo świadomie ukazuje jak wielki wpływ mają nasze przekonania, wartości, idee na życie innych ludzi.
“Bluszcz” od pierwszych stron wije się i oplata, nie pozostawiając wolnej przestrzeni naszym umysłom. Ukazuje losy dwóch przyjaciółek, w których wciąż żyją głosy babcinych prawd. Pomimo swojego wieku, zdobytej wiedzy i doświadczenia, bez końca zastanawiają się co wypada, czy im wolno.
Mimo, iż na początku powieści miałam ochotę potrząsnąć bohaterkami i wykrzyczeć im w twarzy, by wzięły się w garść, z każdą kolejną stroną obdarzałam je coraz większą sympatią i zrozumieniem. Dawno nie przeczytałam tak pozytywnej historii, przesyconej dobrą energią, dodającej wsparcia i odwagi.
Pozycja obowiązkowa nie tylko dla kobiet. Powinien sięgnąć po nią każdy, kto pragnie czułego przytulenia, podania pomocnej dłoni, czy zapewnienia, że wszystko będzie dobrze.