Przełom listopada i grudnia, podła pogoda - to nie jest dobry czas na to, żeby zakochać się w Warszawie. Na brzegu Wisły samotny biegacz znajduje zwłoki młodej dziewczyny. Ma jasną skórę. Jasną jak mleko. Włosy czarne, kręcone, gęste i długie. Długie, smukłe nogi. Nie będzie łatwo ustalić, kim jest. Warszawa to wielkie miasto. Labirynt, w którym łatwo się zagubić, zwłaszcza jeśli nie możesz ufać tym, których kochasz.
Podły czas. Dni krótkie, mało słońca, w polityce rozwałka, pod Sejmem protesty, nowa władza odbiera esbekom emerytury, a stary policyjny pies ma w zanadrzu sekret, od którego człowiek może zachorować na każde gówno. Są takie zgryzoty, od których dostajesz raka.
Trzeba będzie zajrzeć do papierów w odległej, zapomnianej kiedyś przez Boga mieścinie, w której nikt nie był tym, za kogo się podawał.
Dwoje policjantów, którzy próbują być uczciwi w świecie, w którym zabrakło miejsca na miłość.
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2018-04-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 312
Współczesna Polska na przełomie jesieni i zimy. Warszawa. Nad Wisłą biegacz odnajduje zwłoki dziewczyny. Jest piękna, młoda, egzotyczna i... bardzo skrzywdzona. Sprawą rozwiązania zagadki jej śmierci, zajmuje się komisarz Olga. Kobieta dokładna, pracowita, ale również skrzywdzona przez los i walcząca ze swoimi lękami i wspomnieniami... W rozwiązaniu zagadki pomaga jej młody aspirant Kosiński. Sprawa wydaje się trudna i beznadziejna zarazem. Brak kamer, brak świadków. Warszawa - ogromne miasto, w którym wszystko owiane jest tajemnicą... Są jednak media społecznościowe. Dzięki nim para policjantów powoli, po nitce do kłębka, stara się dowiedzieć kto skrzywdził młodą kobietę. Nie spodziewają się jednak takiego rozwiązania zagadki. Nie spodziewają się, że tak wielką krzywdę mogła wyrządzić najbliższa osoba. I to z powodu niezrozumiałego dla nas, dla Polaków...
Równolegle do prowadzonej współcześnie sprawy, komisarz Serbia na prośbę dowódcy prowadzi dochodzenie z przeszłości. Ma rozwiązać zagadkę - kto stoi za śmiertelnym wypadkiem jednego z polityków. Zagadka jest trudna, jednak kobieta poznaje kolegę po fachu z innego miasta - Szymona. Mężczyzna pomaga rozwiązać sprawę, jednocześnie stając się jej przyjacielem... Jak zareaguje Olga na wiadomość z przeszłości? Kto zabił polityka? Kim tak naprawdę jest jej dowódca?
"Bezdech" Grzegorza Kapli, to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Jestem mile zaskoczona, tym bardziej, że w sieci spotkałam mnóstwo nieprzychylnych opinii. Książka pisana jest dwóch czasach - obecnym, opisującym oba dochodzenia komisarz Serbii i dawnym - przytaczającym historię i dialogi bohaterów dochodzenia politycznego.
Czyta się ją łatwo i szybko, chociaż z początku trzeba przestawić się na oba czasy i pilnie śledzić historię bohaterów. Pogubić się jest łatwo, ale nasz mózg ma genialny trening!
Jeśli chodzi o negatywne opinie dotyczące przekleństw... Cóż, nie ukrywajmy - tak w większości wygląda polskie społeczeństwo i polskie dialogi. Przekleństwa są na porządku dziennym. Dodatkowo są pewne grupy zawodowe, w których jest ich więcej. Z przyzwyczajenia, próby wtopienia się w środowisko.
Podoba mi się nawiązanie do współczesnej sytuacji politycznej w Polsce. Nie jest nachalne, nie jest prześmiewcze, nie jest również ukierunkowane na żadną ze stron. Jest takie typowo ludzkie, czyli zebrane myśli, słowa Polaków. Świetny pomysł.
Trzeba naprawdę dobrze pisać o polityce, żeby nie zniechęcić mnie do lektury już po pierwszych stronach. Czytam dla relaksu, nie z obowiązku. Stronię od tych wszystkich powtarzalnych, nudnych afer. Brak telewizora nie jest spowodowany brakiem miejsca na ścianie, a raczej brakiem potrzeby lawirowania między kanałami informacyjnymi, przedstawiającymi jeden fakt w zupełnie różny sposób. Szkoda mi czasu i energii na doszukiwanie się prawdy. Mam wrażenie, że jestem od tego zdrowsza.
Po „Bezdechu” – kryminalnym debiucie Grzegorza Kapli – spodziewałam się wciągającej historii. Co prawda nawiązania do polityki pojawiły się już w samym opisie, jednak uznałam, że w niewielkim wymiarze jestem w stanie to przetrzymać. Nie ukrywam też, że bardzo chciałam przekonać się, czy Kapla podołał wyzwaniu, które przed sobą postawił. Zwłaszcza, że dotychczas udało mi się poznać go jako autora książki o Gruzji – kraju, po którym kilka lat temu włóczyłam się z plecakiem, nocując u dobrych ludzi, smakując cudownych chinkali i odkrywając, dlaczego Gruzini tak bardzo kochają Polaków. Teraz Kapla objawił się jako debiutant. Trochę mnie to zszokowało. Po przeczytaniu tej książki uczucie szoku nieco zelżało, pozostawiając delikatny niedosyt oraz przekonanie, że ten debiut jest całkiem niezły, a pisarz obrał dobrą drogę.
„Bezdech” to taki trochę Head&Shoulders i w tym przypadku opcja 2w1 świetnie się sprawdziła. Kapla serwuje nam dwie równorzędne historie, rozdzielając je na „wtedy” i „teraz”. Z jednej strony mamy zwykłą policyjną robotę – poszukiwanie tożsamości oraz powodów zabójstwa kobiety, której ciało zostaje odnalezione na brzegu Wisły. Z drugiej strony – i dla mnie ta część była szczególnie wciągająca – autor zabiera nas w historyczną podróż: od pogromu Żydów, przez czasy PRL i ubeckich metod pracy, aż po współczesność i przypadkową śmierć ministra w wypadku samochodowym. Wspólny mianownik? Olga Suszczyńska – policjantka, która na polecenie swojego szefa zaczyna szperać w dokumentach, próbując znaleźć potwierdzenie na to, że śmierć polityka nie była przypadkowa. Jednocześnie prowadzi śledztwo związane z topielicą.
Czy macie wrażenie, że to trochę chaotyczne? Podczas czytania takie właśnie myśli krążyły po mojej głowie. Momentami czułam, że to się nigdy nie sklei, jednak mój „książkowy szósty zmysł” podpowiadał, że powinnam zaufać. Zaufałam i nie zawiodłam się. Kapla wybrnął z pułapki, którą sam na siebie zastawił, prowadząc obok siebie dwie niezależne historie.
A co z tą polityką, o której rozpisałam się na początku? W „Bezdechu” jest jej od groma, a zaczyna się od dziewiątej strony („Pierdolony PiS”). Mamy tutaj mnóstwo głośnych wydarzeń z areny społeczno-politycznej, takich jak przyjazd Jana Pawła II do Polski, strajki w Stoczni Gdańskiej, przyjęcie ustawy o obniżeniu emerytur ubekom, a nawet głośne urodziny ojca Rydzyka. Tak naprawdę to tylko wycinek, bowiem ta książka jest nasycona polityką i problemami, z którymi wojuje dzisiejszy świat. Kapla pisze wprost o jednym z największych lęków Polaków – o imigrantach, którzy, chcąc żyć według swoich zasad, mogą doprowadzić do zguby poukładany świat „Zachodu”. Robi to w bardzo obiektywny sposób: z jednej strony pokazuje, do czego są zdolni, a z drugiej oswaja ich, pokazując, że nie chcą zmieniać naszego świata – chcą tylko zachować resztki swojego.
Mimo dobrego odbioru całości „Bezdechu”, mam małe zastrzeżenie. Kapla zdecydowanie posiada swój styl, który może stanie się jego znakiem rozpoznawczym. Jednak muszę przyznać, że mnie on czasami drażnił, szczególnie w kontekście budowy zdań. Brakowało mi płynności. Miałam wrażenie, że każde zdanie, które mogłoby, a nawet powinno jakoś wybrzmieć, zostało podzielone na kilka innych, co powodowało, że tekst stawał się dla mnie taką strzelanką. Dwa wyrazy, kropka. Cztery wyrazy kropka. Być może taki był właśnie zamysł, cel, przyjęta konwencja. Tego nie wiem.
Do debiutów mam spory dystans. Muszę przyznać, że Kapla dokonał niemożliwego – napisał książkę, w której jest mnóstwo polityki, lekko irytował mnie stylem pisania, a jednak w ostatecznym rozrachunku uważam, że to naprawdę całkiem dobra książka. Czekam na kolejną.
Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię a potem musiał podzielić ją między różne ludy. Zrobił się straszliwy tłok i rejwach, bo każdy chciał zdobyć dla...
„Duchy we śnie, duchy na jawie” to opowieść o spotkaniu z żyjącym w interiorze Nowej Gwinei ludźmi Dani. Nie używam słowa plemię, bo w języku...
Przeczytane:2020-08-07, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2020,
„Bezdech” to wciągający kryminał, który łączy w sobie dwa wątki: współczesny i z czasów wojny. Od razu powiem: ten drugi znacznie bardziej mnie zaciekawił, co nie znaczy, że część współczesna była nudna.
Podobało mi się i naprawdę dobrze się to czyta, choć przez długi czas nie wiemy, czy (i w jaki sposób) te dwa oddzielne wątki się połączą.
Jeżeli ktoś uwielbia obecną władzę, to mogą mu się nie spodobać liczne aluzje i komentarze odnoszące się do polityki, bo rządowi z pewnością nie pochlebiają. Aż się dziwię, że pan Grzegorz Kapla nie jest jeszcze wrogiem publicznym, ale może to dlatego, że obecna władza zbyt często po książki chyba nie sięga. W każdym razie politycznych kwestii jest tutaj sporo, a jedną z najistotniejszych jest odebranie emerytur wszystkim, którzy pracowali w służbach bezpieczeństwa, bo mamy tutaj oczywiście środowisko policjantów, a wielu z nich zna funkcjonariuszy, których ta ustawa dotknęła i wiedzą, że sprawa nie jest czarno-biała.
Jak już wspomniałam, czyta się bardzo dobrze, mimo że bohaterka współczesnego wątku – policjantka Olga (zwana też Serbią), jakoś nie przypadła mi do gustu. Klnie jak szewc i zachowuje się jak facet, właściwie to niemal nim jest. Wiem, że tak często bywa, kiedy kobieta pracuje w „męskim” zawodzie. Niemniej nie trzeba lubić każdej z postaci, żeby dać się wciągnąć w akcję, prawda? Olga – na prośbę dawnego szefa – bada sprawę sprzed lat, a jednocześnie zajmuje się znalezionymi zwłokami młodej dziewczyny. Podoba mi się sposób, w jaki Autor ukazuje pracę policji: bez zbędnych szczegółów, bez popisywania się wiedzą techniczną: jest to, co ważne, żeby akcję pchnąć do przodu.
Bardzo interesującą postacią jest natomiast Anna – bohaterka wątku sprzed lat, a także Benek, chłopiec żydowskiego pochodzenia, wychowany „po drugiej stronie”. Ich życie w niby-wolnej Polsce i nowej rzeczywistości powojennej to obraz losów wielu Polaków i Polek z tego okresu. Mamy pierwszą euforię po odzyskaniu wolności – a potem stopniowo niektórym otwierają się oczy na to, że ta wolność jest zwykła atrapą: że niewolę niemiecką zamieniono na sowiecką. Ciekawym jest sposób ukazania fascynacji Benka komunizmem. W ogóle – ten wątek jest po prostu świetny, choć w drugiej połowie książki miejscami robi się trochę nudnawy.
„Bezdech” to książka o Polsce, jej bolesnej, trudnej historii, jej specyfice, którą chyba tylko my potrafimy pojąć (choć sama już nie wiem, czy w pełni potrafię). To także książka o ludzkiej podłości, zawiści, wielkich namiętnościach i wyrachowaniu. O niewoli i wolności. Ale bez obaw: wszystko to podane jest w sposób nienachalny, więc czyta się dobrze. Nie jest to jednak bezrefleksyjna lektura – pozostawia sporo tematów do przemyślenia. A to dzisiaj rzadkość w kryminałach. Spodoba się miłośnikom historii i polityki, a także osobom, które po prostu lubią klasyczne kryminały, bez niepotrzebnego epatowania opisami flaków i rozkładających się ciał. Powieść jest wyważona i ciekawa. Klimat miejscami trochę w stylu „Psów” Pasikowskiego, tylko pada mniej przekleństw 😊
Zakończenie bez wielkich fajerwerków, ale nie psuje ogólnego dobrego wrażenia.
„Bezdech” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Autora i na pewno będzie ich więcej, bo spodobał mi się styl i sposób rozwijania akcji.