Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 2016-06-02
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 384
Jak często myślicie, że zwyczajne wstanie lewą nogą jest już powodem do zepsucia sobie humoru? Zapewne tyle razy, że nie bylibyście w stanie tego zliczyć. Niestety ten problem jest niczym w porównaniu z sytuacją, w jakiej znajduje się ona...
Savage wybudza się ze słodkiego snu ze świadomością, że dzisiaj jest dla niej bardzo ważny dzień. Oczekując pysznego tortu urodzinowego oraz masy prezentów związanych z ukończeniem przez nią dwunastego roku życia nie spodziewa się jednak, że takie plany będzie musiała odłożyć w czasie. Bijąca od niej radość zostaje wręcz zrównana z ziemią przez okrutną rzeczywistość. Wizja dziewczęcego pokoju rozpływa się w powietrzu, gdy dostrzega swoje ,,łóżko", którym okazuje się sporych rozmiarów trumna. Zauważa ona również, że nie jest jedyna w tym dziwnym pomieszczeniu. Chociaż Savage jest przerażona całą tą sytuacją, znajduje w sobie odrobinę odwagi i czym prędzej próbuje wybudzić pozostałych lokatorów. Kiedy jej się to udaje, zadaje im mnóstwo pytań, ale nie uzyskuje satysfakcjonujących ją odpowiedzi. Niestety każdy z tych ludzi cierpi - tak samo jak dziewczyna - na amnezję, a odkrycie tego, że ich ciała nie posiadają już dziecięcych kształtów wywołuje u nich jeszcze większe zakłopotanie.
Żeby odkryć prawdę trzeba zacząć działać. Dlatego też Savage ze swoimi towarzyszami postanawia opuścić to dziwne miejsce, by odnaleźć drogę do wyjścia. Niestety tutaj także napotykają wiele problemów. Otaczające ich zewsząd korytarze zdają się nie mieć końca, a każde znalezione pomieszczenie sprawia wrażenie wiernej kopii tego, z którego uciekli.
Dlaczego ktoś postanowił ich tutaj umieścić? Czemu nikt nic nie wie? Dlaczego nie ma przy nich rodzin? Czyżby to była pułapka? A może w tym wszystkim chodzi o coś więcej?
Savage musi poznać prawdę, a ona nie będzie należeć do tych przyjemnych...
To kolejna z wielu książek, na które dość długo chorowałam. Bardzo chciałam odkryć jej fenomen, a mogłam to zrobić za sprawą cudownej Cleo M. Cullen z bloga Zniewolone Treścią, która ofiarowała mi [Żywych] jako prezent urodzinowy. Tylko czy dobrze przemyślałam ten prezent? A może w trakcie lektury pożałowałam, że w ogóle o nim śniłam?
Już na samym starcie miałam ogromną zagwozdkę, kiedy to Savage wybudziła się z bardzo dziwnego snu. Owszem - motyw samego spania jest nadzwyczaj naturalny i należy on do niezbędnych elementów życia, ale kto udaje się na taki spoczynek w... trumnie? I jeszcze to wspominanie głównej bohaterki o swoich dwunastych urodzinach, kiedy jej wygląd niezmiernie zaprzeczał, żeby ona miała tyle lat... Do tego wszystkiego dorzućmy cegiełkę w postaci niezidentyfikowanych znaków na czołach ludzi, którzy - jak Savage - ,,powstali z grobów"... Naprawdę można było dostać bzika! Nie poddawałam się jednak wszelkim tajemnicom skrupulatnie wciśniętym między akapity i moja cierpliwość została za to sowicie wynagrodzona. Z każdą nową poszlaką robiło się coraz ciekawiej, a mój głód czytelniczy wzmagał się wraz z odkrywaniem kolejnych kart tej układanki. Niestety w pewnym momencie poczułam się przytłoczona kreatywnością autora, przez co zaczęłam błagać go w myślach o litość. Naprawdę. Uwielbiam ekscytację wywoływaną przez nowe wątki, bo pobudza ona do działania i człowiek aż pragnie przerzucić nieco stron, byle jak najszybciej dobrnąć do istotnej dla niego kwestii, ale tu niekiedy Scott Sigler odrobinę przesadzał. Niektóre podstawowe czynności potrafiły się ciągnąć niczym nadgryziona krówka, a nieliczne przerwy na odpoczynek po szalonej gonitwie zdarzeń niestety nie trwały zbyt długo. Na szczęście tę jakże ogromną - w moim mniemaniu - zwadę udało się załagodzić już pod sam koniec. Zdobyte wcześniej informacje zaczęły wskakiwać w odpowiednie miejsca, układając się w logiczną całość. Dlatego też po raz kolejny mogę śmiało stwierdzić, że chwilowa udręka się opłaciła, bo to, co otrzymałam w zakończeniu, naprawdę zmieniło mój pogląd na tę całą plątaninę dziwnych zbiegów okoliczności. Wywoływały one u mnie mieszane uczucia, ale gdybym je świadomie pomijała, to teraz plułabym sobie w brodę ze względu na możliwe niedopowiedzenia. A tak jestem z siebie dumna, że to przetrwałam! Będzie za to dodatkowa nagroda?
,,To, co wzięłam za morze kurzu, okazało się oceanem śmierci".
Savage... Z nią także było nieco problemów. Skłamałabym, gdybym napisała, że jej nie polubiłam, lecz używany przez nią zróżnicowany tok rozumowania nieraz działał mi na nerwy. Ciężko było mi czytać książkę ze świadomością, że mam przed oczami prawie dorosłą dziewczynę o dziecinnym światopoglądzie. To nie wina Savage, że czas nie działał na jej korzyść i nadal czuła się jak niewinna dwunastolatka, ale i tak z trudem się do tego przyzwyczajałam. Na całe szczęście podczas całej wędrówki w poszukiwaniu odpowiedzi na zadawane przez nią i jej towarzyszy pytania zaczęła się zmieniać, co wyszło na plus. Z niepewnej i zagubionej przywódczyni przeistoczyła się w niedającą sobie w kaszę dmuchać ,,pastuszkę". Wiadomo jednak, że dziecięca natura nadal pozostawała w zasięgu ręki, ale i tak nastolatka robiła ogromne postępy, czym zdobyła moją sympatię.
Niestety nieco gorzej było z pobocznymi bohaterami. Jak w przypadku Savage każdy z nich rozumował niczym dwunastolatek, przez co zdarzały się przykre sytuacje. Choćbym chciała, to nie jestem w stanie wyrzucić z pamięci wiecznie płaczącej za mamą dziewczyny, której łzy zdawały się nie mieć końca. Odrobinę ją rozumiałam, bo przecież nikt nie lubi znajdować w sytuacji, kiedy to nie wie dokładnie, co się dzieje, ale i tak jej zachowanie wytrącało mnie z równowagi. I naprawdę dziękowałam autorowi za wykreowanie innych, nieco bardziej opanowanych postaci, bo gdybym miała z nią styczność przez dłuższy czas to mogłabym zostać łysa ze względu na nerwowe wyrywanie sobie włosów. Ale muszę przyznać, że gdyby nie ta odmienność charakterów to mogłabym wam marudzić na zabawę w losowe wybieranie imion dla identycznych osób, a niestety zostało mi to uniemożliwione. Za to mogłam faworyzować niektórych bohaterów (w tym samego Bishopa, którego niemal pokochałam), a na niektórych wręcz krzyczeć ze złości. Och, czasami naprawdę za bardzo wczuwam się w fikcyjne historie...
Scott Sigler jakoś wybitnie nie wyróżnia się ze stylem pisarskim wśród swoich kolegów po fachu. W przypadku tego pana ważniejszym aspektem jest wyobraźnia oraz umiejętne składanie wątków, aby czytelnik musiał główkować tak długo, aż para poszłaby uszami. Może przy tworzeniu [Żywych] nieco przedobrzył, ale nie mogę mu odmówić pomysłowości. Ja pewnie przy pisaniu takiej powieści sama bym się pogubiła (a byłoby mi wstyd prosić o pomoc osoby trzecie, by one mnie nie wyśmiały), dlatego też gratuluję mu wytrwałości w dążeniu do wyznaczonego celu.
Niekiedy los bywa naprawdę przewrotny, przez co nieraz jesteśmy stawiani w dziwnych sytuacjach. Możemy na nie reagować krzykiem, płaczem lub po prostu je ignorować, lecz doskonale zdajemy sobie sprawę, że musimy z nich wyjść obronną ręką, bo inaczej czekają nas przykre konsekwencje. Tak było w przypadku bohaterów książki [Żywi], gdzie wystarczył jeden błąd, aby lawina niepożądanych zdarzeń runęła, a wtedy... tego już niestety nie zdradzę!
Podsumowując:
Ta książka to jedna wielka niewiadoma. Na każdym kroku można się wręcz potknąć o wystające z kątów tajemnice, lecz kiedy tylko pozwolimy sobie na to, by przejęły nad nami kontrolę, możemy uzyskać naprawdę zaskakujące zwroty akcji. Tak właśnie było w moim przypadku. Pragnę z całych sił, byście sami odczuli na własnej skórze te wszystkie wrażenia, dlatego też moja opinia nie przypomina tych, do których was przyzwyczaiłam. Ale kiedy tylko poznacie losy Savage to zapewne mi za to podziękujecie. Bo będzie za co!
Urodzinowe Dzieci.
Powieści dystopijne są ostatnim czasy dość popularne. Czytelnicy chętnie sięgają po ten gatunek, gdyż jest on nieprzewidywalny, ciekawy i intrygujący, dający całą masę różnych emocji. Scott Sigler swoją powieścią ,,Alive/Żywi" rozpoczyna trylogię obok której nie można przejść obojętnie. ,,Generacje" rozpoczęły się znakomicie i jestem pewna, że im dalej tym będzie znacznie lepiej.
,,To, co wzięłam za morze kurzu, okazało się oceanem śmierci."
Fabuła skupia się na dzieciach, które budzą się w dziwnych trumnach, w dziwnym miejscu. Em budzi się pierwsza, jest przerażona i zdezorientowana. Pamięta tylko, że dziś ma dwunaste urodziny. Jest w szoku, gdy odkrywa, że jej ciało to ciało osoby dorosłej. Em znajduje inne osoby w takiej samej sytuacji i wtedy wszyscy zaczynają walczyć o przetrwanie. Poszukiwanie odpowiedzi na pytania mierzy ich z przerażająca prawdą.
,,Cichej wodzie byle kłoda na przeszkodzie ku przygodzie."
Scott Sigler dał radę. Opis książki jest bardzo intrygujący, ale fabuła to zupełna tajemnica do ostatniej strony. Autor stopniowo buduje napięcie. Początek książki może powodować lekką dezorientację, jednak z każdą kolejną stroną jest lepiej. Elementy układanki dopasowujemy powoli, przez co książka staje się ciekawsza. Akcje są nieprzewidywalne, a autor momentami tak trzyma nas w napięciu, że mamy ochotę krzyczeć. Sama fabuła jest bardzo ciekawa i niespotykana. Pomysł, który zrodził się w głowie autora to coś z pogranicza horroru, dystopii i literatury młodzieżowej. Oczywiście powieść jest czysto fantastyczna, jednak niektóre jej elementy mrożą krew w żyłach. Czytelnik momentami czuje ciarki na plecach i zwykłe przerażenie.
Styl autora jest bardzo dobry choć może trochę specyficzny. Nie jest to banalny styl, jednak nikt nie będzie miał z nim problemu. Język również jest prosty i książkę czyta się lekko. Powieść zbudowana jest z 5 części i każda z nich ma swój główny wątek, jednak wszystko ładnie się zazębia, tworząc intrygującą całość.
,,Alive/Żywi" to mocna powieść, która zapada w pamięć. Główni bohaterowie to odważne dzieciaki, które mierzą się z szokująca prawdą. Choć mają ciała dorosłych, to ich umysły wciąż są na poziomie dwunastolatka. Z każdą spędzoną godziną w tym dziwnym miejscu stają się dojrzalsi. Autor bardzo dobrze wykreował postacie tworząc plejadę rożnych charakterów. Każdy z bohaterów kryje swoją tajemnicę, a stopniowo powracające wspomnienia trzymają czytelnika w napięciu.
Tworzenie książki jest jak gra w karty - trzeba zagrać odpowiednią figurą, by wygrać. Scott Sigler zagrał i wygrał. Jego książka to strony niezapomnianych akcji, emocji i wrażeń. Połączenie dystopii z elementami horroru i fantasy wyszło mu bardzo dobrze. Książka przyciąga już od pierwszych stron, a stopniowe poznawanie tajemnicy nie pozwala na jej odłożenie choćby na chwilę. Tę powieść czytamy w mgnieniu oka. Niedosyt po przeczytaniu pierwszej części ,,Generacji" jest duży, jednak świadomość, że to dopiero początek trylogii na moment uspokaja. ,,Alive/Żywi" to idealne rozpoczęcie trylogii i szczerze polecam książkę każdemu. Można się przy niej i zrelaksować i bać, a już na pewno zaspokaja nasz czytelniczy głód.
Masz dość softowej science-fiction? Dość wędrówki po światach alternatywnych? Szukasz napięcia i akcji, która będzie Cię trzymać w emocjonalnym...
M. Savage, zwana Em, przewodzi grupie dzieciaków, które obudziły się w dziwacznych trumnach, w tajemniczym pomieszczeniu, nie wiedząc, kim są ani jak się...
Przeczytane:2017-01-13, Ocena: 5, Przeczytałam, 80 książek 2017, Mam, Fantastyka ,
Kiedy Em się obudziła i wydostała na zewnątrz miejsca, w którym leżała zauważyła, że było to coś, co swoim kształtem przypominało trumnę. Rozglądając się po pomieszczeniu, dostrzegła jeszcze kilkanaście podobnych ,,kolebek". Jak się wkrótce przekonała z dwanaściorga zamkniętych, młodych ludzi tylko połowa ocalała. Ci, co przeżyli, zbudzili się ze snu. Wszystkim wydawało się, że mają po 12 lat, ale ich wygląd świadczył, że są już dorośli, a przede wszystkim są piękni wręcz idealni. Są głodni, zmęczeni, wystraszeni i czują się zagubieni, jak również zdezorientowani, nie znają swojej tożsamości, ale wiedzą jedno: że w dniu, kiedy się obudzili, każdy z nich miał swoje urodziny.
Muszę przyznać, że rzadko sięgam po utwory należące do dystopii. Wolę jednak fantastykę z istotami nadprzyrodzonymi. Aczkolwiek w tym przypadku moją uwagę przykuła bardzo ładna okładka oraz intrygujący opis książki. Skusiłam się i nie żałuję ani jednej chwili spędzonej nad tą nieszablonową lekturą.
Od samego początku czytelnik otrzymuje garstkę informacji i tak naprawdę wie jedynie tyle, co sami bohaterowie, czyli niemalże nic. Nie wiedzą: kim są, gdzie są, jak się tam znaleźli i nie mają pojęcia, co się stało? Zaskoczeni są tym, iż mimo że mają 12 lat, wyglądają na dużo starszych. Brawa dla autora za jego pomysłowość, barwny język oraz umiejętne poprowadzenie akcji, która notabene nie zwalnia choćby na chwilę.
Ogromnym atutem książki jest też jej tajemniczy charakter, bowiem wspólnie z bohaterami rozwiązujemy zagadkę ich pochodzenia. Nie ma mowy, aby ktoś wyprzedził ich tok myślenia i odkrył, co się stanie. Jest pełne zaskoczenie.
Spośród kilkunastu bohaterów, tylko kilku jest wyróżnionych, w tym Em, która w odpowiedniej chwili potrafi być najbardziej odważną i racjonalnie myślącą. To ona jest narratorem powieści i prowadzi czytelnika przez całą historię. Co do reszty bohaterów mogę napisać, że są dobrze wykreowani, jednakże wiemy o nich tyle ile sami o sobie wiedzą. A wiedzą niewiele i dopiero z każdym przemierzonym krokiem poznają siebie i swoich towarzyszy przygody. Mimo że ich ciała są już dorosłe to ich serca i umysły wciąż należą do dwunastolatków. I tak też czasami się zachowują. Przed nimi wiele zagadek do rozwiązania i jeszcze więcej przygody. Czują się zdezorientowani przez sytuacje, w których się znajdują, co odbiorcę absolutnie zaskakuje, dlatego książkę czyta się bardzo szybko i z pełnym zainteresowaniem.
Alive. Żywi to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Uważam je za udane. Historia owiana jest tajemnicą i mrocznym klimatem, jest mnóstwo ludzkich szczątków, walki, krwi i śmierci. Fabuła może wywołać gęsią skórkę na ciele. Lekturę polecam czytelnikowi żądnemu przygody oraz lubiącemu książki o tematyce dystopicznej. A jej nieprzewidywalny charakter zaspokoi oczekiwania najbardziej wymagającego odbiorcy.