Co by było gdybyś miał tylko jeden dzień do przeżycia? Co byś zrobił? Kogo byś pocałował? I jak daleko byś się posunął, aby ocalić swoje życie?
Samantha Kingston ma wszytko - najbardziej uroczego chłopaka, trzy wspaniałe przyjaciółki i pierwszeństwo we wszystkim w szkole Thomasa Jeffersona, od najlepszego stolika w stołówce po najbardziej pożądane miejsce na parkingu. Piątek dwunatego lutego powinien być kolejnym dniem z jej sielankowego życia.
Jednakże zamienia się on w jej ostatni dzień życia. Wtedy dostaje drugą szansę. Siedem szans. Przeżywając ostatni dzień w ciągu jednego tygodnia, rozwikła tajemnicę swojej śmierci. Odkryje prawdziwą wartość wszystkiego, co może stracić...
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2011-09-04
Kategoria: Dla młodzieży
Kategoria wiekowa: 15-18 lat
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: Before I Fall
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Borowski Mateusz
Ilustracje:Eliza Luty
,,Może w chwili śmierci czas otacza cię ze wszystkich stron, a ty obijasz się w nieskończoność w tym małym pęcherzyku.”
Sam Kingston ma wszystko, czego potrzebuje. Ma przyjaciół, przystojnego chłopaka, dach nad głową, imprezowy styl życia. Jej życie gładko toczy się torem wyznaczonym przez jej popularność i nic nie zapowiada, że w piątek 12 lutego cokolwiek się diametralnie zmieni. Po północy Sam i jej przyjaciółki wychodzą z imprezy, wsiadają do samochodu, dzieje się coś bardzo złego… po czym sam budzi się w swoim łóżku. I znowu jest piątek 12 lutego. Następnego dnia znowu, i znowu, i znowu…
Zaczynając ,,7 razy dziś”, miałam do tej książki dość wysokie oczekiwania - i się nie zawiodłam❤️ Historia całkowicie mnie wciągnęła i sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać: co ja bym zrobiła w tej sytuacji? Niejednokrotnie przebiegł mnie dreszczyk emocji, czasem współczułam głównej bohaterce, czasem chciałam ją rozerwać na strzępy. A to dlatego, że autorka nie miała litości, tworząc swoich bohaterów. Znacie te historie o ,,nawróceniu” bohaterki, która w rzeczywistości już od początku jest niewinna i honorowa? Ja też, ale ,,7 razy dziś” nie jest jedną z tych historii. Sam jest typową wredną dziewczyną. Niszczy ludziom życie tylko dlatego, że na kimś trzeba się wyżyć. Nie zważa na uczucia innych, chodzi po trupach, nawet nie mając żadnego celu. Myślę, że to właśnie ona, jej charakter, czyni tę książkę tak wyjątkową. Ponieważ kiedy TAKA osoba zaczyna powoli reflektować nad zachowań swoim i innych ludzi, zaczyna w niej zachodzić przemiana - to naprawdę ma znaczenie. I wpływa również na nas jako czytelnika.
Tak jak zazwyczaj dziwnie się czuję, czytając książki sprzed dziesięciu-kilkunastu lat, tak styl pisania Lauren Oliver bardzo mi się spodobał. Myślę, że autorka bardzo dobrze dopasowała swój styl do okoliczności, w jakich ma miejsce fabuła 7 razy dziś, a wydawnictwo dodatkowo poradziło sobie z tłumaczeniem - a jeśli ktoś mnie trochę zna, to wie, że dobre tłumaczenie to dla mnie podstawa!🔥
Jeśli macie ochotę na refleksyjną młodzieżówkę, polecam 7 razy dziś❤️
Lauren Oliver ukończyła filozofię i literaturę na uniwersytecie w Chicago, potem przeprowadziła się do Nowego Jorku. Mieszka na Brooklynie. "7razy dziś" to był debiut autorki. Znana jest również z późniejszych powieści "Delirium" i "Pandemonium".
Zjawisko deja vu jest nam powszechnie znane, ale tym razem odnosi się do śmierci, którą nasza bohaterka przeżywa kilka razy, a nawet próbuje jej zapobiec i zmienić się na lepsze, z jakim skutkiem?
Sam Kingston wiedzie życie, jak każda nastolatka. Szkoła, imprezy, najfajniejszy chłopak, który jest obiektem zazdrości rówieśniczek. Ponadto Sam przyjaźni się z trzema dziewczynami. które są w szkole popularne. Dziewczyna używa używek, jest arogancka, a przyjaciółki to jej wielki Guru. Nie dostrzega kochających rodziców, siostry. 12 lutego w szkole to dzień wyjątkowy, bowiem jest to dzień Kupidyna. Rozdawane są róże, a kto dostanie ich najwięcej to jest najpopularniejszy w szkole.
Wieczorem imprezę organizuje Kent, oczywiście Sam z przyjaciółkami jest zaproszona. Dla dziewczyny to miał być wyjątkowy dzień, bowiem razem ze swoim chłopakiem chcieli "skonsumować" ich związek po raz pierwszy. Niestety, ale impreza kończy się katastrofą...
Nasza bohaterka budzi się następnego dnia, bierze telefon do ręki, patrzy na datę i godzinę i odkrywa, że dziś jest znów 12 lutego. Sam kompletnie nie może odnaleźć się w tej sytuacji...
Dziewczyna dostaje szansę przeżycia tego samego dnia, aż 7 razy. Czy będzie chciała naprawić błędy?Czy dostrzeże rzeczy najistotniejsze?A może pogodzi się z błędami i w spokoju odejdzie na tamten świat?
"7 razy dziś" to debiutancka powieść autorki i jak na debiut wypadła bardzo dobrze. Niebywała lekkość z jaką autorka pisze sprawia wrażenie, że się dosłownie płynie przez książkę. Narracja prowadzona jest jednoosobowo z punktu widzenia nastolatki, dzięki temu możemy poznać, jakie zmiany i przemyślenia zachodzą w dziewczynie, a także jakimi emocjami się kieruje. Nastolatka próbuje z "niegrzecznej dziewczynki" zmienić się w anioła naprawiając wszystkie błędy za życia. Każdy ten sam dzień, jednak przeżyty od nowa otwiera jej oczy. Dostrzega, że jej chłopak nic nie jest wart, przyjaciółki także już nie są takie wspaniałe. Zaczyna dostrzegać także swoją rodzinę, ale tak na prawdę trudno już cokolwiek zmienić.
"Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni, albo trzy tysiące, albo dziesięć. Ale dla niektórych istnieje tylko dziś. I tak naprawdę nigdy nie wiadomo."*
"7 razy dziś" to doskonały przykład, że powieść z gatunku fantasy może w czytelniku wywołać wiele refleksji, a także odnieść się do codziennego życia. Bowiem o wypadek samochodowy i śmierć w dzisiejszych czasach naprawdę nie trudno.
„Podobno tuż przed śmiercią całe życie staje człowiekowi przed oczami. W moim przypadku było inaczej.”*
Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo dziesięć- tyle czasu, że możesz się w nim zanurzyć, taplać do woli, że możesz pozwolić by przesypywał ci się przez palce jak monety. Tyle czasu, że możesz go zmarnować.
Po przeczytanie "Delirium" autorstwa Lauren Oliver wiedziałam, że muszę zapoznać się z jej innymi powieściami. W końcu dane mi było przeczytać "7 razy dziś", debiut literacki autorki, a ta recenzja pokaże, czy i te spotkanie przebiegło równie pomyślnie, co w przypadku wcześniej wspomnianej trylogii.
Sam jest uczennicą liceum, popularną dziewczyną, która razem z trzema przyjaciółkami czują się najlepsze i bezkarne. Pewnego dnia, w trakcie wracania z imprezy, przyjaciółki ulegają wypadkowi i Samantha umiera. Jednak to nie jest jeszcze koniec ostateczny, bowiem nagle budzi się rano i okazuje się, że jest ten sam dzień, w którym rzekomo zginęła. Co takiego się wydarzyło? Dlaczego bohaterka utknęła w tym jednym dniu i jest zmuszona powtarzać go kilkukrotnie? Jakie zadanie ma do wykonania? Czy będzie jej dane odkupić winy? Przekonajcie się.
Główna bohaterka jest typową nastolatką, która uważa się za lepszą od innych. Gardzi ludźmi z "nizin" społecznych. Nie zadaje się z osobami, przez które mogłaby zostać zdegradowana w hierarchii szkolnej. Liczą się dla niej przyjaciółki, imprezy, chłopcy i dobra zabawa. Jednak ten wypadek powoli zaczyna ją zmieniać. Początkowo uznaje, że nic nie jest warte zachodu. Postępuje tak, jakby nic jej nie obchodziło, jednak z kolejnym przebudzeniem zaczyna pragnąć zmiany. Zmiany siebie, swojego postępowania, swojego życia. Na niektóre rzeczy jest już za późno, ale jednak każdego z tych dni, które zostały jej dane, stara się robić coś dobrego. Coś, co pomoże jej pogodzić się z prawdą.
Autorka po raz kolejny powaliła mnie na kolana. Powieść ta wzbudziła we mnie wiele emocji i niejednokrotnie doprowadziła do łez. Po jej skończeniu czułam się wyczerpana, a burzy myśli, którą we mnie wywołała, nie mogłam pozbyć się przez kilka dni. Język powieści jest dopasowany do bohaterów, ich wieku i towarzystwa, w jakim się obracają. Postaci są różne i nie tak powierzchowne, jak mogłoby się wydawać. Poznając ich przeszłość lepiej rozumiemy to, kim są teraz. Pisarka stworzyła nastolatków z krwi i kości, z prawdziwymi problemami, które mogą dotknąć każdego z nas.
To dziwne, jak wiele można o kimś wiedzieć, nie wiedząc wszystkiego. A wciąż nam się wydaje, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy poznamy całą prawdę.
Dla tych, którzy obawiają się nudy wynikającej z powtarzania ciągle tego samego dnia - nie mam jej. Niby dzień jest ten sam, ale Sam za każdym razem postępuje inaczej. Robi coś innego, nawet drobnostkę, która zmienia kolejną rzecz, itd. Bohaterka pamięta każde poprzednie przebudzenie się, zatem następnego dnia postępuje jeszcze inaczej, aby znaleźć sposób na uwolnienie się z tej pętli czasowej, do której trafiła. Zaczyna ona dostrzegać rzeczy, które wcześniej jej umykały, staje się bardziej otwarta na otaczający ją świat i ludzi oraz dostrzega wcześniej popełnione błędy.
Książka ta porusza bardzo ciekawe kwestie dotyczące tego, jak jedno krótkie zdanie czy gest może zmienić komuś całe życie. Jak ludzki umysł i ciało bronią się przed tym, czego się obawiają. Jak ludzie widzą to, co chcą widzieć, chociaż prawda jest na wyciągnięcie ręki. Bohaterka powtarzając ten sam dzień zaczyna dostrzegać rzeczy, które jej wcześniej umykały i powoli klaruje się przed nią większy plan, dla którego przytrafiło jej się to, co przytrafiło. Dociera do niej, że niektórych rzeczy zmienić nie można, a niektóre muszą się dokonać, aby ocalić coś innego - kogoś innego.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Dotyka ona samej duszy czytelnika i pozostawia w niej ziarno, którego nie da się wyplewić. Ziarno, które powoduje, że się zastanawia nad własnym życiem i czynami. Autorka napisała świetną powieść pełną smutku, ale także pewnego rodzaju ciepła, które potrafi ogrzać serce. Nie da się o niej łatwo zapomnieć, co jest dobre. Kto by pomyślał, że tak lekko napisana książka dla młodzieży potrafi tak mocno wpłynąć na czytelnika. Po jej lekturze jeszcze bardziej cenię twórczość Lauren Oliver i z niecierpliwością czekam na możliwość poznania jej innych tworów. Tymczasem z całego serca polecam Wam "7 razy dziś"!
Tak chyba wyglądają wszystkie pożegnania - przypominają skok w przepaść. Najtrudniej podjąć decyzję, że się to zrobi. Kiedy już się leci, nie można zrobić nic innego, jak tylko się temu poddać.
http://ruczek.blogspot.com
„Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo dziesięć- tyle czasu, że możesz się w nim zanurzyć, taplać do woli, że możesz pozwolić by przesypywał ci się przez palce jak monety. Tyle czasu, że możesz go zmarnować”
Sam jest zwykłą dziewczyną, niesamowicie popularną, mającą słodkiego chłopaka i 3 wspaniałe przyjaciółki. Wszystko jest okej, do czasu... Jest dzień kupidyna i dzieci z młodszych klas roznoszą róże, Dziewczyna oczywiście dostaje ich kilka i wszystko jest okej, zostaje zaproszona na imprezę przez Kenta - byłego przyjaciela, więc wraz z przyjaciółkami się tam wybierają, tam jednak dzieją się niespodziewane rzeczy a wydarzenia poprowadzą Sam do śmierci.
Nagle Sam budzi się w swoim łóżku podnosi się i dowiaduje że jest dzień kupidyna...ZNOWU, dziewczyna przeżywa ten sam dzień kilka razy i wraz z powtarzającym się dniem zmienia się jej podejście do życia. Nieoczekiwanie w jej życiu coraz większą wartość mają Kent i... zresztą dowiecie się sami.
Książka jest bardzo ciekawa zmusza do pomyślenia również nad swoim życiem. Sprawia że nie chce się marnować chwil, przykład na zmianę Sam jest bardzo prosty wręcz banalny, a wielu ludzi nie rozumie jak wiele może zmienić. Dziewczyna zakazała wchodzić rodzicom do swojego pokoju, uściski i całusy są tylko w imieniny i urodziny, a nagle Sam przytula swoją mamę i mówi jej że ją kocha, mały gest a sprawia że obie czują się lepiej, oczywiście staje się to dopiero po kilku powtarzających się dniach, kiedy Sam straciła nad wszystkim kontrolę i potrzebowała pomocy.
Polecam książkę tym którzy chcą się oderwać od rzeczywistości i zatopić w świecie Samanthy Kingston, przeżywać wraz z nią smutne i wesołe chwile.
"7 razy dziś" to naprawdę mądra książka, zwracająca uwagę na niuanse zachowań i życia, o których nie myślimy w dniu powszednim, zbyt zabiegani czy zaaferowani własnymi sprawami. To, co w niej uderza to fakt, że nie jest to tylko świetna lektura dla młodych ludzi, otwierająca oczy na pewne szkodliwe wzorce, którymi nader często się posługują. To także doskonała powieść dla rodziców, mających pod swoim dachem te zbuntowane i na swój sposób zagubione nastolatki, którzy nie potrafiąc sobie z nimi do końca poradzić, zwyczajnie ignorują wszelkie sygnały ostrzegawcze, które oni swoim zachowaniem wysyłają. A ignoracja to w tym wypadku rzecz okropna i może być dramatyczna w skutkach. Nie można też spłycać książki do tego, że jest opowieścią Sammy, bowiem choć to ona gra tu główną rolę, to niemniej ważne są postaci poboczne, które raz za razem mają wpływ na bieg zdarzeń jak i na samą dziewczynę. I każda z nich wnosi do powieści treści istotne, nad którymi warto się pochylić, postawy, które warto przeanalizować, a przede wszystkim każda z nich jest wykreowana realnie i mnóstwo osób im podobnych mierzy się z takimi problemami w swojej rzeczywistości. Książka uświadamia jak nasze zachowanie, a nawet słowa, mogą być krzywdzące i powoli, aczkolwiek skutecznie mogą rujnować świat innych osób, doprowadzając do tragedii. A tego można uniknąć, gdyby tylko pamiętało się o zwykłej, ludzkiej życzliwości oraz powstrzymało się od oceniania innych zbyt pochopnie, na podstawie własnych, często szalenie mylnych, wyobrażeń. A tak postępują nie tylko postaci w książce, bowiem tak po prostu postępujemy my, ludzie, niezależnie od wieku, płci i innych cech nas określających. Wykluczamy innych, oceniamy ich, czujemy się od nich lepsi lub gorsi, a przecież oni są tacy sami, a poglądy, życiowe postawy, zainteresowania czy zasobność portfela nie powinny stanowić jakichkolwiek liczących się wartości. Tak łatwo można kogoś zranić i tak trudno potem to naprawić.. Wybierając się w podróż z Sam nauczymy się o życiu i nas samych naprawdę wiele. Ta książka skłania do przemyśleń, uczy i jest naprawdę wartościową lekturą, którą polecam czytelnikom w każdym wieku.
UWAGA SPOILERY!!!
Zazwyczaj nie czytam takich książek, bo nie są w moim guście. Najczęściej fabuła po prostu mnie nudzi. W tym przypadku byłam mile zaskoczona, bo do samego końca akcja nie zwalniała tempa i trzymała w napięciu. Podobało mi się też, jak autorka zbudowała postać głównej bohaterki. Sam na początku zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka, która widzi tylko czubek własnego nosa i ma w nosie uczucia innych, bo przecież jest popularna więc wszystko jej wolno. Ale z każdym dniem, który Sam przeżywa od nowa widać jej przemianę. Możemy zobaczyć, że jednak Sam nie jest tak zepsuta i ma jakieś uczucia i wyrzuty sumienia. W końcu zaczyna dostrzegać innych ludzi wokół siebie i jak swoim zachowaniem ona i jej przyjaciółki krzywdzą innych. Wreszcie dostrzega, że wcale nie jest tak lubiana jak myślała, że jej chłopak
to nie taki ideał, że ten dziwak Kent, który nie daje jej spokoju jest jedyną osobą, która zna i lubi ją taką, jaka jest naprawdę, a nie tą pozerkę, którą gra na co dzień. Dodam, że Kent był w tej książce moją ulubioną postacią i w sumie na końcu to jego było mi najbardziej żal, a nie Sam. Każdy dzień Sam czuje co innego. Pierwszego dnia jest oszołomiona, nie wie, dlaczego cały dzień to jedne wielkie deja vu. Drugiego dnia jest mocno przestraszona. A każdego kolejnego dnia widzimy jak Sam przechodzi kolejną fazę smutku - zaprzecza temu, co się stało, wpada w niepohamowaną złość przez tą sytuację, próbuje się targować i zmieniać zdarzenia, żeby zmienić zakończenie, w końcu wpada w głęboką depresję, a na samym końcu akceptacje to, że nie da rady zmienić tego, co nadchodzi. Było to całkiem nieźle poprowadzone przez autorkę. Chociaż książka ma swoje małe mankamenty. Jeden, który rzucił mi się najbardziej w oczy był pod koniec książki. Mianowicie ostatni dzień Sam. Od samego początku nie wiedziała ona dlaczego przeżywa ten dzień w kółko i w kółko. Ba, w pewnym momencie bała się, że będzie to trwało już zawsze. A tu nagle nie wiadomo skąd Sam wiedziała, że ten siódmy dzień jest ostatni i to ostatnia szansa, żeby pożegnać się z rodziną i przyjaciółmi, zrobiła to, co chciała zrobić i z akceptacją pojechała na tą feralną imprezę wiedząc, że to już będzie koniec. Skąd ona mogła to wiedzieć? Mogło coś znowu pójść nie tak. I w końcu największy minus - zakończenie. Po tym, jak już sie zmieniła, chciała naprawić relacje z innymi i skręcić w swoim życiu na właściwe tory - i tak umiera. Najgorsze zakończenie jakie mogłoby być.
Na pewno lepsza niż późniejsza seria autorki - "Delirium". Sporo jest o wybaczaniu i naprawie swoich błędów. Jedyne co było męczące, to to, że na początku autorka miała problem z jednoznacznym ustaleniem czasu w jakim pisze. Opisując jedną sytuacje używała jednocześnie czasu teraźniejszego jak i przeszłego.
Lena żyje w świecie, w którym miłość uznano za niebezpieczną chorobę, a ludzie poddawani są zabiegowi, po którym już nigdy nie będą mogli...
„Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa. Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna. I zawsze im wierzyłam. Do dziś...