Kto |
Post |
teano
|
2013-03-08 20:57:23
Dobry wieczór, kacpi71935
Dziękuję za życzenia :)
|
mictlan
|
2013-03-08 22:56:03
Dobry wieczór.
Jakie są ulubione książki z Pani dzieciństwa i czy któreś z nich stanowią inspirację dla Pani twórczości?
Pozdrawiam.
|
teano
|
2013-03-09 10:50:17
Dzień dobry mictlan :)
Znowu musiałabym sporo wymieniać, ale tak, mam kilka szczególnych. :) Przede wszystkim cała seria Grabowskiego i to najlepiej z ilustracjami Grabiańskiego ("Reksio i Pucek", "Puc, Bursztyn i goście", "Puch, kot nad koty", "Finek" i inne) zaśmiewałyśmy się z mamą przy tych książkach i wyczytałyśmy wszystko Grabowskiego, co było dostępne. Nie wiem czy istnieje jakaś książka Grabowskiego, której nie znam. Druga moja ulubiona książka, do której mam wielki sentyment, była po rosyjsku. "Skazki i kartinki" Sutiejewa z ilustracjami autora. Na początku czytała mi ją mama, potem mogłam ją czytać samodzielnie. Bardzo zabawne historyjki, bardzo prosty język, przepiękne ilustracje. Po latach odkryłam, że jest dostępna również jej polska wersja, ale niestety ilustracje przekopiowano tak, że były ledwie widoczne. No i w ogóle przy oryginale to jak hulajnoga przy mercedesie. Nie polecam.
I trzecia moja ulubiona książka, do której wracam do dziś to "Skamieniały statek" baśnie malajskie w bardzo swobodnym opracowaniu Roberta Stillera. Nawet nawiązałam do nich w jednej mojej książce dla dzieci (na razie nieopublikowanej, bo przeznaczona jest dla chłopców 7-12 letnich, a dla takego targetu wydawnictwa nie odważą się wydać :) )
Czy stanowią inspirację? Bezpośrednią nie, ale pośrednią na pewno. Jeśli nasiąkłam tymi opowieściami, to z pewnością one gdzieś tam będą pobrzmiewać, jeśli nie w tekstach moich książek, to z pewnością w moim sposobie patrzenia na życie i na świat.
I jeszcze "Psy wielkiego Wau", niestety nie pamiętam autora. Szukałam potem tej książki, chcąc podsunąć dziecku, ale nie udało mi się jej znaleźć. Bardzo ciekawa, utrzymana w konwencji legendy, opowiada skąd się wzięły poszczególne rasy psów. Do dziś wracam do niej pamięcią kiedy widzę na ulicy Charta, Taksa a zwłaszcza pekińczyka - nie myślę o tym ostatnim inaczej jak "Tin-ga-liń - wilk-na-wywrót" :)
|
|
blebelebe
|
2013-03-09 13:06:14
Serdecznie witam, pani Aniu. Chciałabym zadać kilka pytań, które bardzo mnie interesują. Mam nadzieję, że nie sprawię zbytnio kłopotu i że z przyjemnością pani na nie odpowie :).
1. Dlaczego zaczęła pani pisać? Jakie były tego okoliczności, co panią podkusiło?
2. Pisząc książki, pragnie pani, aby na co czytelnicy zwracali szczególną uwagę?
3. Którą ze swoich powieści poleciłaby pani w szczególności młodzieży, którą dzieciom, a którą dorosłym? Dlaczego?
4. Czy zdarza się pani wymyślać historie spontanicznie, w głowie, zaś potem przelewać je na papier? A może większość z nich pozostaje tylko w głowie?
5. Pani Aniu, jak pani reaguje na potencjalną krytykę? Jest pani odporna, czy raczej wrażliwa?
6. Najmilsze wspomnienia - każdy je ma. A jakie zdarzenie pani wspomina z przyjemnością do dziś?
7. Czy jest w pani życiu ktoś, kto zna pani wszystkie sekrety i do kogo zawsze można się zwrócić?
8. Niech pani sobie wyobrazi... Pewien znany i szanowany reżyser zaproponował ekranizację którejś z pani książek (wybór dowolny). Jest jeden warunek: pani musiałaby być w nim aktorką! Którą powieść i którą postać najchętniej by pani wybrała?
9. Gdyby miała pani szczerze dokończyć zdanie, jak by ono brzmiało? W życiu kieruję się ... , najważniejsze jest dla mnie ... .
10. Jaką radę (wyłącznie jedną) dałaby pani młodej dziewczynie, która ma zamiar napisać pierwszą w swoim życiu książkę?
|
teano
|
2013-03-09 16:14:34
witam serdecznie, blebelebe
Oczywiście, że z przyjemnością odpowiem na Twoje pytania :)
1. Dlaczego zaczęła pani pisać? Jakie były tego okoliczności, co panią podkusiło?
Bardzo często czy to w wywiadach czy na spotkaniach autorskich różne osoby zadają mi to pytanie i za każdym razem odpowiadam - nie wiem, samo przyszło. Nigdy nie planowałam, że zostanę pisarką. Kiedy miałam pięć lat, mama namówiła mnie żebym zapisała kim planuję zostać, gdy dorosnę, żeby po latach sprawdzić czy zrealizowałam te plany, czy też zmieniłam cele życiowe. Napisałam wtedy "Chcę być zoologiem i weterynarzem, a od czasu do czasu rysownikiem". Żadnego z tych celów nie zrealizowałam i nie czuję się przez to niespełniona. Po prostu w miarę dorastania zweryfikowałam swoje plany, a także głębiej zrozumiałam kim jest "zoolog" (myślałam, że to ktoś, kto pracuje w zoo, a najlepiej ktoś, kto odławia zwierzęta do ogrodów zoologicznych jak Dzika Rawicz z powieści Giżyckiego, Hagnebeck czy Jan Smuga ;) ), "weterynarz" czy "rysownik". Tego ostatniego może trochę żałuję, może powinnam była kształcić rękę i umiejętności, ale myślę, że wtedy bardziej mi chodziło o to, że rysownik to twórca, natomiast tworzenie historii i zapisywanie ich wydawało mi się zbyt proste i zgrzebne, by stawiać je sobie za cel.
Historie tworzyłam od zawsze, ale nigdy ich nie zapisywałam, albo raczej ilekroć usiłowałam je zapisać traciły blask i lekkość, niczym motyl na szpilce - stawały się smutne i martwe. Trzeba było wielu lat, bym zrozumiała że to kwestia warsztatu, który można wykształcić, oraz doświadczeń, które można zdobyć. :)
2. Pisząc książki, pragnie pani, aby na co czytelnicy zwracali szczególną uwagę?
Jak to już napisałam w odpowiedzi do Beatrycze, cytując Shreka, moje książki są jak cebula. Mają pierwszą warstwę, lekką, fabularno-rozrywkową, pod nią kolejną, problemową, a pod nimi kolejne, kiedy bawię się z czytelnikiem w kotka i myszkę, pewnych rzeczy celowo nie dopowiadam, licząc, że sam złapie aluzję. Czasem odsyłam do googla, by pogłębił wiedzę, czasem mylę tropy ;) Innymi słowy mam nadzieję, że po zjedzeniu słodkiego kremu z wierzchu, to co czytelnik znajdzie w drugim czy trzecim czytaniu, kiedy już zna rozwiazanie, też mu się spodoba i też mu będzie smakować.
3. Którą ze swoich powieści poleciłaby pani w szczególności młodzieży, którą dzieciom, a którą dorosłym? Dlaczego?
No cóż... Drużyna Majora Limfocyta przeznaczona jest dla dzieci, ale nic się nie stanie, jeśli przeczyta ją młodzież albo dorosły i czegoś się nauczy.
Pozostałe książki polecam każdemu, kto lubi taką konwencję, niezależnie od tego ile ma lat. No może zawahałabym się przed poleceniem ich zbyt młodemu czytelnikowi, nie jego bajka, nie jego problemy albo czytelnikowi, który gustuje w książkach z obowiązkowym wątkiem erotycznym i/lub brutalnym. Owszem namiętność w moich książkach się zdarza, wątki romansowe też, sensacyjne również bywają (mam nawet dwóch zaprzyjaźnionych policjantów, którzy mi konsultują zawiłości policyjnych procedur), ale jeśli ktoś szuka w książkach przede wszystkim "momentów", albo krwi i flaków, to się rozczaruje. Ja wolę niektóre rzeczy zostawić niedopowiedziane. :)
4. Czy zdarza się pani wymyślać historie spontanicznie, w głowie, zaś potem przelewać je na papier? A może większość z nich pozostaje tylko w głowie?
Większość pozostaje w głowie :) Niestety.
5. Pani Aniu, jak pani reaguje na potencjalną krytykę? Jest pani odporna, czy raczej wrażliwa?
To już napisałam Izabeli81 pytanie 4. Tu dodam tylko, że o wiele gorzej reaguję na "recenzje" nieważne pozytywne czy negatywne, które są spoilerami, czyli zdradzają coś, co czytelnik powinien odkryć sam podczas lektury. Nienawidzę spoilerów, bo okradają potencjalnego czytelnika z przyjemności bycia zaskoczonym, odbierają mu radość samodzielnego rozwiązania zagadki.
Jak w tym dowcipie:
"- Dlaczego wnosi pan o rozwód?
- Ponieważ żona miała zwyczaj czytać wszystkie kryminały przede mną i pisać na stronie tytułowej nazwisko mordercy."
Doskonale rozumiem tego pana :) Rozwód byłby w tej sytuacji najłagodniejszą reakcją :)
6. Najmilsze wspomnienia - każdy je ma. A jakie zdarzenie pani wspomina z przyjemnością do dziś?
Mój pobyt na Sycylii. Ale dużo by opowiadać. :)
7. Czy jest w pani życiu ktoś, kto zna pani wszystkie sekrety i do kogo zawsze można się zwrócić?
Chyba tak. Choć byłabym ostrożna z kwantyfikatorem "wszystkie". No i są takie sytuacje, z którymi człowiek musi zmagać się samotnie, nawet jeśli ma wsparcie najbliższych. Nie da się wejść w czyjąś skórę, ani przeżyć życia za kogoś. Choć czasem by się może chciało :)
8. Niech pani sobie wyobrazi... Pewien znany i szanowany reżyser zaproponował ekranizację którejś z pani książek (wybór dowolny). Jest jeden warunek: pani musiałaby być w nim aktorką! Którą powieść i którą postać najchętniej by pani wybrała?
Już napisałam wyżej, co sądzę o ekranizacjach, dlatego zamiast aktorką wolałabym być scenarzystką i osobą odpowiedzialną za dobór obsady, oraz asystentką reżysera :)
A którą powieść bym wybrała? Każda IMHO nadaje się do ekranizacji. Ale chyba najbardziej "Czynnik miłości" - jest chyba najbardziej "filmowa". Bohaterki budują swój obraz świata na podstawie tego, co widzą. A jednak obie widzą, to co chcą. I myślę, że widz też dałby się zwieść.
A postać? Chyba Celerową. Lubię odgrywać wredne i paskudne nauczycielki. :) Zwłaszcza że w "Kradzionych różach" drugoplanowa dotąd Iwona Celer wychodzi na pierwszy plan i wtedy poznajemy jej zupełnie inną twarz. :)
Albo Szewroletę z "Miłości pod Psią Gwiazdą" - bardzo lubię tę postać i dla niej gotowa byłabym zgodzić się na ekranizację ;) Chociaż zdania o ekranizacjach nie zmieniam.
Myślę, że najlepiej wyjaśni to ten obrazek:
Waśnie dlatego wolę książki niż filmy.
9. Gdyby miała pani szczerze dokończyć zdanie, jak by ono brzmiało?
W życiu kieruję się...spontaniczną reakcją lub drobiazgową analizą impulsów z serca, rozumu i z zewnątrz.
A kiedy już się na coś zdecyduję najważniejsze jest dla mnie... dać z siebie wszystko.
10. Jaką radę (wyłącznie jedną) dałaby pani młodej dziewczynie, która ma zamiar napisać pierwszą w swoim życiu książkę?
Wyłącznie jedną?
Żeby uzbroiła się w cierpliwość :)
PS - jeśli komuś nie wyświetla się obrazek, może go obejrzeć pod tym linkiem:
http://static.themetapicture.com/media/funny-reading-book-vs-watching-TV.jpg
|
blebelebe
|
2013-03-09 16:56:21
Serdecznie dziękuję za szczere odpowiedzi, pani Aniu! Chętnie sięgnę po więcej pani powieści :).
|
teano
|
2013-03-09 17:09:58
A którą już czytałaś, blebelebe? :) Jeśli wolno spytać i jeśli możesz odpowiedzieć bez zdradzania treści, co Ci się najbardziej w niej podobało, a co się nie podobało?
|
rysia48
|
2013-03-11 12:11:01
Powiedz więcej, Aniu, o tej chorobie, na którą cierpi bohaterka "Telefonów...".
|
teano
|
2013-03-11 14:49:40
Dziękuję Rysiu za to pytanie :)
Niektórzy czytelnicy po lekturze "Telefonów do przyjaciela" pisali mi, że nie mogli czytać uważnie, bo cały czas chcieli wiedzieć co się stało, że jedna z bohaterek jeździ na wózku. Czy to był wypadek? Kiedy? Jaki?
Myślę więc, że nie zrobię wielkiego spoilera jeśli to w tym miejscu wyjaśnię.
Zresztą uważny czytelnik zauważy tę niepełnosprawność bohaterki już w pierwszym rozdziale, mniej uważnego olśni pewnie dopiero w drugim. :)
Ale to nie jest książka o niepełnosprawności. A jeśli już, to raczej o tym, że każdy z nas ma jakieś ograniczenia – niektóre widoczne, inne nie, niektóre nawet poparte orzeczeniem komisji ds orzekania :), ale w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami i zarazem każdy jest inny, odmienny, gdzieś niesprawny, gdzieś sprawny - jak w życiu.
A moja bohaterka taka się po prostu urodziła. Ma RKiW. Ten tajemniczy skrót oznacza rozszczep kręgosłupa i wodogłowie i dla przecietnego człowieka kojarzy się przerażająco. Czy moja bohaterka jest przerażająca? Na to trzeba sobie odpowiedzieć samemu. :)
Ale nie jest to książka ani smutna, ani ckliwa, ani - jak już pisałam powyżej - o niepełnosprawności. A wspomniana bohaterka nie jest jedyną główną bohaterką w tej książce.
Czy wyczerpałam temat czy powinnam więcej napisać o samym RKiW?
|
izabela81
|
2013-03-11 15:10:35
Pani Aniu!
Czy jest jakaś książka, którą po przeczytaniu Pani rozczarowała się?
|
teano
|
2013-03-11 17:15:24
Izabela81 oczywiście były takie książki. Czasem sięgnęłam po książkę "w ciemno", nie znając autora ani tytułu i z trudem zmęczyłam, a zdarzyło się, że sięgnęłam po książkę ulubionej autorki czy autora i... okazało się że niestety ta akurat jej się nie udała. Ostatnio mi się zdarzyło, że sięgnęłam po książkę pewnej popularnej autorki, którą już czytałam parę lat temu i wtedy dała się przełknąć, może nie powaliła na kolana, ale czytało się lekko i przyjemnie. Ostatnio chciałam sobie przypomnieć i... męczę się nad tą książką potwornie, chociaż nic nie pamiętam z poprzedniego czytania.
Być może więc odbiór książki zależy od naszego nastroju, przeżyć i tego, co czytaliśmy przed nią. To jak zjedzenie jabłka po cytrynie albo po cukierku. To samo jabłko raz wyda się słodkie a raz kwaśne.
Jest też tak, że jakiś autor przy pierwszym spotkaniu zachwyci - tak miałam z Whartonem albo Coelho, przy drugiej książce zapala się ostrzegawcza lampka (czy ja tego już nie czytałam?) a przy trzeciej książce irytacja - co mi się mogło w tych książkach podobać? A po czwartą już nie sięgam i samo nazwisko mnie odpycha. Inna rzecz, że między moim pierwszym i czwartym czytaniem Whartona czy Coelho minęlo kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt lat, więc może to ja po prostu dorosłam?
Bywa też odwrotnie - wielu pisarzy, których wręcz nie znosiłam, po latach wzbudziło mój zachwyt. Czasem warto dać książce drugą szansę.
A jakie jest Twoje największe książkowe rozczarowanie? A oczarowanie? (Jeśli oczarowań lub rozczarowań jest wiele to poproszę o to największe z ostatniego czasu)
|
kacpi71935
|
2013-03-11 18:59:47
Dzień dobry.
1.Czy pani początkowo miała trudność z pisaniem? Jeśli tak,to dlaczego mimo tego trudu zdecydowała się pani jednak pisać?
2.Czy lubi pani placki? :)
Ma pani pomysł na umieszczenie placków w swojej książce?
3.Co panią pasjonuje w pisaniu takich książek?Dlaczego akurat takie?
|
teano
|
2013-03-11 20:21:45
Dzień dobry kacpi71935.
1.Czy pani początkowo miała trudność z pisaniem? Jeśli tak, to dlaczego mimo tego trudu zdecydowała się pani jednak pisać?
Jak zwykle bardzo interesujące pytanie, na które nie tak łatwo odpowiedzieć :)
Bo to jest tak - początkowa trudność nie była postrzegana jako trudność, a kiedy w końcu odkryłam, że to trudne, akurat pod tym względem zaczęło robić się łatwo :)
Już wyjaśniam.
Kiedy człowiek ma jeszcze niedostatki warsztatowe, nie widzi swoich błędów, po prostu pisze, co najwyżej dziwi się, dlaczego te historie nie brzmią tak, jak brzmiały w głowie, w myślach.
Poddając swoje prace krytyce, uczy się, zaczyna dostrzegać własne błędy, a także sposoby, żeby ich nie robić. Ale taka nauka nie jest trudnością - raczej radością (przynajmniej dla kogoś, kto lubi się uczyć, a ja lubię).
Na kolejnym etapie warsztat ma się jako tako opanowany, ale pojawiają się kolejne poziomy trudności. Nigdy nie będzie łatwo - to jak w grze komputerowej - wbijasz jeden level, a przed Tobą kolejny :)
Kiedy widzisz jak kolega gra na jakimś poziomie, wydaje się to łatwe. Kiedy sam próbujesz, okazuje się to trudniejsze niż myślałeś. Kiedy zaś staje się łatwe, nie myslisz o tym poziomie, przebiegasz przez niego, by czym prędzej znaleźć się na kolejnym i tam znów się zmagać.
Mam nadzieję, że wyjaśniłam?
2.Czy lubi pani placki? :)
Ma pani pomysł na umieszczenie placków w swojej książce?
Bardzo lubię! I to zarówno ziemniaczane, jak i placki typu placek drożdżowy, albo szarlotka. Często umieszczam różne dobre rzeczy w swoich książkach. Na przykład w "Telefonach do przyjaciela" - proszę bardzo:
Qba, zanim doszedł do drzwi, poczuł cudowny zapach szarlotki. Świeżutka, prosto z piekarnika. Z pewnością na kruchym spodzie. Dobrze trafił! Nawet jeśli okaże się, że Marzena jeszcze nie wróciła, to może przynajmniej udałoby się oczarować jej dziadków, tak by koniecznie chcieli go poczęstować? Całe wieki nie jadł prawdziwego ciasta. Kiedy żyła babcia Matylda, do obiadu zawsze było coś słodkiego. A teraz? Matka wiecznie się odchudza, nie wiadomo po co, skoro efektów nie widać. Nawet Paulę zaraziła tymi porąbanymi dietami. A ty człowieku cierp i dożywiaj się u koleżanek.
Przybrał swoją najbardziej układną minę i nacisnął dzwonek.
Zza drzwi dobiegły odgłosy gorączkowej szamotaniny, coś jakby przesuwanie mebla, brzęk spadającego sztućca… Czyżby zjawił się nie w porę?
– Siedź, Marzena! – rozległ się głos starego. – Ty też zostań! Jeśli liczy na kameralne… – urwał albo dokończył szeptem. Widać zreflektował się, że może go usłyszeć ktoś za drzwiami.
Szczęknął otwierany zamek.
– No witam, witam – odezwał się gospodarz dość oficjalnym tonem, zupełnie jakby spodziewał się gościa. – Krysia zjawi się lada chwila, ale chyba coś ją… – zamilkł i zapatrzył się na przybysza ze zdumieniem.
– Nie szkodzi, mogę poczekać – odparł Qba odruchowo, zanim dotarł do niego sens słów. Okrasił twarz grzecznym uśmiechem, który zawsze jednał mu sympatię starszych osób. Czekanie to dobry pretekst, by dać się zaprosić do środka.
– Pan przyszedł w związku z Krysią? – upewnił się dziadek.
„Krysia? – pomyślał Qba. – Marzena chyba nazwała ją 'Ania'? A może są trzy? No jasne! 'Zjawi się lada chwila'? Pewnie przyszykowali wyżerkę na jej przyjazd! Skoro te dwie to niezłe laski i nawet babcia nieźle się trzyma, ciekawe, jaka okaże się ta trzecia”.
Zapach szarlotki, zmieszany z aromatem świeżo parzonej kawy, wanilii i jeszcze czegoś, co z pewnością znał i lubił, owijał się wokół niego jak kobiece ramiona. Kusił, zapraszał, niemalże głaskał, całował i wręcz wciągał do wnętrza. Qba przełknął ślinę, uświadamiając sobie, że nic nie jadł od obiadu i jest wściekle głodny.
Dziadek patrzył wyczekująco. Aha, pytał o coś przed chwilą.
– To znaczy, chciałem… – wybąkał Qba, próbując zebrać myśli. To nawet dobrze, że sprawia wrażenie zakłopotanego. Starsi ludzie nie lubią zbyt pewnych siebie młodzieńców. Wolą tych nieśmiałych i uprzejmych. – Czy mógłbym… – przełknął ślinę; czując się jak Tantal pod szarlotkowym drzewem – ...porozmawiać chwilę z Marzeną?
Uff… Stary odsunął się nieco. Niby robił mu przejście, ale wyraźnie się wahał.
– Zanim przyjdzie… Krysia – dorzucił Qba na wszelki wypadek. A co tam! Z kobietami zawsze sobie umiał poradzić.
Stary jakby się usztywnił i urósł o parę milimetrów. Szerzej otworzył drzwi.
– Zapraszam do środka – powiedział tak lodowatym tonem, że Qbie ciarki przeszły po krzyżu. – Takich rzeczy nie omawia się w progu.
„No właśnie!” – pomyślał z ulgą Qba, nie mogąc jednak pozbyć się irracjonalnego uczucia, że coś tu nie gra, a on sam, z własnej woli, pakuje się w pułapkę.
Ale widok nakrytego stołu i złociście rumianego ciasta („Podają jeszcze ciepłe, tak jak robiła to babcia Matylda! I do tego bita śmietana! Super!”) sprawił, że wszystkie obawy pierzchły. Do tego przy stole siedziała Marzena z tym swoim intrygującym półuśmiechem.
A z kuchni wyszła ta druga, młodsza, niosąc tacę pełną naczyń, i o mało jej nie upuściła na jego widok. Czyli choć lasencja bardzo próbuje to ukryć, jednak zrobił na niej wrażenie.
3.Co panią pasjonuje w pisaniu takich książek? Dlaczego akurat takie?
To, że akurat takie, to przypadek, po prostu na takie było zapotrzebowanie. Gdzieś w czeluściach dysku przysypują się kurzem pomysły na coś bardziej w konwencji fantastycznej, ale... niespecjalnie mam czas by się z tym zmierzyć. Poza tym ja lubię taką trochę oldschoolową fantastykę, a teraz jest zapotrzebowanie na trochę inne rzeczy :) Może kiedyś...
|
fifidorea
|
2013-03-11 21:40:24
Pani Anno,
Czy lubi Pani swoje nazwisko, czy jest ono dla Pani znaczące?
|
teano
|
2013-03-11 22:03:26
Lubię oba. Jedno jest moje od urodzenia, więc lubię je, bo się z nim zżyłam, bo dostarczało mi wielu okazji do śmiechu (ludzie uparcie i na najdziwniejsze sposoby je przekręcają) i nie jest "oklepane". Drugie nazwisko wybrałam sobie sama - odkąd pamiętam fascynowała mnie łacina, lubiłam i lubię ten język, trudno więc się dziwić, że takie nazwisko u (potencjalnego wtedy) narzeczonego było dodatkowym atutem ;)
|
agasam9
|
2013-03-11 22:31:29
Którą ze swoich książek najbardziej Pani lubi i dlaczego?
|
teano
|
2013-03-11 22:36:53
To tak jakby zapytać rodzica, które ze swoich dzieci najbardziej lubi i dlaczego :) Każde dziecko kocha się inaczej, za co innego i każde najbardziej :)
|
izabela81
|
2013-03-12 09:51:03
Pani Aniu!
Ostatnio przeczytałam "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell. Cieszę się, że wcześniej tego nie zrobiłam, bo pewnie bym inaczej odebrała tę książkę, czy nawet jej nie zrozumiała. Kontynuacji jeszcze nie czytałam i nie wiem czy to zrobię, bo nie chciałabym się rozczarować dalszymi losami bohaterów... A czy Pani czytała kontynuację "Przeminęło z wiatrem"? Jeśli tak, to jak wrażenia?
|
teano
|
2013-03-12 10:59:33
Ja oglądałam ekranizację "Przeminęło z wiatrem" i to wiele lat temu. Chyba rzeczywiście trochę za wcześnie, teraz ten film odebrałabym inaczej. Byłam wtedy w liceum albo nawet nie. Może wiąże mi się w pamięci z liceum, bo moja wychowawczyni stylizowała się na Vivien Leigh, zwłaszcza w roli Scarlett. (Zresztą trzeba jej oddać, że była dość podobna a fryzurą i makijażem tylko to podkreślała) A z drugiej strony wcale nie za wcześnie, bo wracam do tego filmu myślami i obserwuję, jak zmienia się moje zdanie o bohaterach. Pamiętam, że strasznie irytowała mnie Scarlett i nie rozumiałam osób, które się nią zachwycały. Teraz... nadal mnie irytuje, ale już inaczej :) No i doceniam jak pięknie poprowadzono tę postać.
Uderzyła mnie też swoista "barwność" postaci - Scarlett-szkarłat, Rhett to przecież red, Ashley - ash - popiół...
Może w końcu nadejdzie pora by przeczytać także książkę?
Co do kontynuacji, kiedy autorka, której nazwisko wyleciało mi z pamięci (Ripley?) zaczęła pisać ciąg dalszy, w mediach podniósł się szum, były dyskusje czy ma prawo czy nie ma prawa i miałam okazję przeczytać fragment. Nie podobał mi się. Ale nie mam porównania ze stylem Mitchell. No i dochodzi jeszcze kwestia tłumaczenia ("albo piękne albo wierne")
Raczej po kontynuację nie sięgnę, nawet jeśli sięgnę po Mitchell. Nigdy nie lubiłam fanficków. Swoją drogą w ciekawy sposób mierzy się z tym Kornelia Funke (tzn ze zjawiskiem fanficków a nie z Mitchell) w swojej atramentowej trylogii. Czytała Pani? Polecam. Bardzo ciekawe spojrzenie na zjawisko "zakochania w książkach" i ogólnie czytelnictwa. Chociaż kosztowna emocjonalnie, bo do ostatniej chwili nie wiadomo czy zwycięży zło czy dobro i drży się o bohaterów niemal do końca. Nie powiem czy kończy się dobrze czy źle ;) Niby dla dzieci, ale ja bym jej swojemu dziecku nie dała :)
A jakie było największe rozczarowanie ostatniego czasu? (A może źle zrozumiałam i to właśnie "Przeminęło z wiatrem" było rozczarowaniem?)
|
izabela81
|
2013-03-12 11:23:45
Dobrze Pani zrozumiała, "Przeminęło z wiatrem" to moja ulubiona książka. Jeszcze nie miałam okazji nic przeczytać Korneli Funke. Zaintrygowała mnie Pani...
Umberto Eco posiada ok. 50 tysięcy książek, które przechowuje w dwóch domach. Czy potrafiłaby Pani żyć wśród takiej ilości książek? Na mnie zrobiło to wielkie wrażenie! Proszę spojrzeć: http://booklips.pl/zestawienia/8-slynnych-bibliofilow-oraz-ich-domowe-biblioteki/
|