Forum

Wątek - Twórczość Małgorzaty Musierowicz - dyskusja i konkurs
← powrót

Kto Post
slk
Avatar użytkownika - slk
2012-10-01 13:42:26

Nakładem wydawnictwa Akapit Press już 3 października ukaże się powieść McDusiaDługo wyczekiwana kolejna część „Jeżycjady” pozwala znów zajrzeć do przyjaznego domu Borejków, akurat w okresie świąt Bożego Narodzenia. Przybycie Magdusi, córki Kreski, powoduje piorunujące zmiany w spokojnym życiu rodziny, a ślub Laury uruchamia działanie osławionego Fatum. Śmieszna, miła, ale i refleksyjna powieść Małgorzaty Musierowicz jak zwykle podnosi na duchu i krzepi, bawi do łez i uczy, skłania do zastanowienia nad sprawami wielkiej wagi. Zapraszamy, byście wypowiadali się na temat twórczości Małgorzaty Musierowicz. Napiszcie, która książka najbardziej Wam się podobała i dlaczego. Napiszcie, za co najbardziej lubicie książki Małgorzaty Musierowicz. Ważne, by było twórczo i oryginalnie, ważne, by pozwolić tym, którzy twórczości autorki "Jeżycjady" nie znają, poznać twórczość Musierowicz. Na najbardziej aktywnych czekają nagrody w postaci egzemplarzy "McDusi"!
joasia111
Avatar użytkownika - joasia111
2012-10-01 14:36:53

Twórczość Małgorzaty Musierowicz jest dla mnie szczególnie ważna, bo od niej wszystko się zaczęło. Do dziś pamiętam te wypieki na twarzy, jakie towarzyszyły mi przy czytaniu "Idy...". A potem wpadłam na dobre! Stałam się molem książkowym, a moja przygoda z czytelnictwem trwa i trwa ... Dziś sama jestem mamą i już nie mogę doczekać chwili, gdy tak jak kiedyś moja mama, położę na nocnej półce mojej córki książkę i powiem: "Kochanie ta książka sprawi, że już nigdy nic nie będzie takie samo, bo już nigdy nie przejdziesz obojętnie obok lektury" ... tą książką będzie oczywiście stare i wielokrotnie wyczytane ;) wydanie "Idy sierpniowej".
Pilar
Avatar użytkownika - Pilar
2012-10-01 19:59:59

A ja Wam opowiem historię dziewczynki, która, jako dziecko nie lubiła czytać dosłownie niczego. Chodziła do podstawówki oddalonej kilka kilometrów od domu. Dzień w dzień musiała robić to samo - szkoła, dom, lekcje, zadania domowe. Pewnego dnia na języku polskim pani przedstawiła swoim uczniom następujące zadanie: "Od dzisiaj do następnego poniedziałku drogie dzieci macie przeczytać "Kłamczuchę" Małgorzaty Musierowicz" Możecie sobie wszyscy wyobrazić minę naszej bohaterki, kiedy usłyszała o zadaniu czytelniczym. Zawrót głowy i złość to mało. Ale cóż miała zrobić? Wówczas, za wyskok typu nie przeczytanie książki groziła jedynka bez możliwości poprawy, a że dziewczyna walczyła o czerwony pasek na świadectwie musiała się do tego po prostu zmusić. Powędrowała zatem do biblioteki i poprosiła o szukaną lekturę. Kiedy wróciła do domu odrobiła lekcje i zabrała się za czytanie. Kartka za kartką pokonywała kolejne etapy książki. Sama zdziwiła się, że czytanie może być tak przyjemne. Tak! Osoba stroniąca od czytania zakochała się w papierowych stronicach, zawierających przeróżne historie. Co sprawiło, że pokochała czytanie? Właśnie Małgorzata Musierowicz - jej książka była napisana tak normalnie, z humorem dostosowanych do wieku czytelnika, ale też z przekazem. Opisy pozwoliły jej wyobrazić sobie akcję książki, a także główną bohaterkę. W przeciągu dwóch dni zadana lektura była przeczytana i gotowa do omówienia. Od tego czasu minęło wiele lat, a ja, osoba o której piszę, czytam dosłownie wszystko. Uwielbiam słowo pisane. Ubóstwiam paru pisarzy, wraz z Małgorzatą Musierowicz na czele. Gdyby nie jej książka, nie byłabym w tym miejscu. Nie pisałabym i nie poznała wielu historii zawartych tylko na papierze. Co więcej – nie zdałabym matury, a i nie nabyła pewnego rodzaju wrażliwości.
amalka
Avatar użytkownika - amalka
2012-10-01 21:17:12

Przez Borejków nauczyłam się łaciny. Przez Borejków prawie wszystkie ściany w moim domu od podłogi do sufitu wypełnione są książkami. Na jednej z półek czekają lektury obowiązkowe dla mojej małej córeczki - obok przygód Tomka Wilmowskiego - cała Jeżycjada. Zresztą, już czytamy - po kawałku , z przerwami na "a dlaciego?":) Zawsze chciałam mieć taką kuchnię, kuchnię do rozmawiania. I wiecie co? Mam.
Luminosite
Avatar użytkownika - Luminosite
2012-10-02 10:49:30

Nie znam drugiej takiej serri, która równie magicznie jak "Jeżycjada" wypełnia przyjemnym, domowym ciepłem. Opis pełnej wzajemnego zrozumienia i otwartej na innych rodziny, ciepłych relacji międzyludzkich, akceptacji kazdego, nawet najbardziej "rozbuchanego" charakteru są doskonałym panaceum na dzisiejsze czasy kiedy życzliwośc dla drugiego staje się rarytasem. Lektura książek Małgorzaty Musierowicz dostarcza czytelnikowi - czy to małemu czy już dorosłemu samych pozytywnych wibracji. Ociepla też wizerunek miasta Poznania i na pewno niejednych skłoniła do tego, żeby przy okazji wizyty w tym mieście z wypiekami na policzkach udać się na poszukiwania ulicy Roosevelta. Myślę, że na każdej książce z tej serii powinno się drukować ostrzeżenie - "Uwaga! Przeczytanie jednego tomu grozi uzależnieniem od kolejnych!".
azetka79
Avatar użytkownika - azetka79
2012-10-02 11:28:18

Przecież jakoś trzeba żyć... w książkach Małgorzaty Musierowicz może nie ma przepisu na życie (bo też nigdzie takiego nie znalazłam...) ale w prosty, zabawny sposób pomagają mi iść małymi kroczkami do przodu, wychodząc zwycięsko z kłopotliwych potyczek, właśnie ...życiowych potyczek:) a co z uzależnieniem? w tym przypadku pytam wszem i wobec: dlaczego nie? sięgałam, sięgam i sięgać będę!!!
Justyna3005
Avatar użytkownika - Justyna3005
2012-10-02 21:23:48

Książki Małgorzaty Musierowicz mają w sobie pewną cechę, mianowice każdy, kto czyta jej książki chciałby, aby w jego życiu wartości rodzinne, uczucia i sposób bycia był taki jak w gronie bohaterów rodziny. Mimo niepowodzeń i różnych nieprzyjemnych sytuacji, w jakiej znajdują się niekiedy bohaterowie, zawsze, gdzięki mocnym więziom rodzinnym, wsparciu bliski wyjdą z każdej opresji. Piewrszy raz sięgnęłam po "Szóstą klepkę" w szkole podstawowej, gdy pani bibliotekarka z rozbłyszczanymi oczami powiedziała mi, że na pewno mi się spodoba. Do tej pory pamietam jej wyraz twarzy, co spowodowało, że nie wachałam się ani chwili, czy kasiążki tej autorki na pewno przypadną mi do gustu.
Gapulka86
Avatar użytkownika - Gapulka86
2012-10-02 21:35:28

Małgorzata Musierowicz jest dla mnie autorytetem. Autorytetem najwyższej klasy. Jako nastolatka często pisałam swoje teksty, które były przepełnione żalem, smutkiem i rozczarowaniem życiem. Dopiero dzięki mojej siostrze, która podsunęła mi "Szóstą Klepkę" zrozumiałam, ze można inaczej. Świat pełny jest negatywnych uczuć, emocji i sytuacji. Nie trudno jest je zauważyć- świat o nich krzyczy. A ciepła kuchnia u Borejków, stosy książek, wysoka moralność bohaterów- to nie jest iluzja. To rzeczywistość o której trzeba krzyczeć ludziom. Niech zobaczą, że są tacy ludzie jak bohaterowie książek Małgorzaty Musierowicz. Ile ciepła, optymizmu i siły dostarczają te książki- wie tylko ten, kto choć raz wpadł w wir ich czytania. Kiedy sięgniesz po pierwszą, nie ma szans, żeby na tej jednej się skończyło. Jeżycjada z dumą zajmuje miejsce na mojej półce. Kiedy nadchodzi gorszy dzień, sięgam po pierwszą z brzegu pozycję, i otwieram na dowolnej stronie. Ich biegła znajomość, pozwala na wybiórcze czytanie. Kilka chwil z książką, a działanie porównywalne do gazu rozweselającego. Małgorzata Musierowicz jest dla mnie niedoścignionym wzorem, chciałabym kiedyś umieć pisać tak dobre teksty. Komu polecam Jeżycjadę? Przede wszystkim nastolatkom- zagubionym, zakompleksionym, zgorzkniałym, samotnym, wiecznie zbuntowanym i rozgoryczonym otaczającą ich rzeczywistością. Przeciętnie inteligentny nastolatek korzystając z przekazu książek stanie się dojrzałym i nie zgorzkniałym człowiekiem.
ilona
Avatar użytkownika - ilona
2012-10-02 23:01:12

Kiedyś, w innym wątku, już wspominałam o serii Jeżycjada - idealnych książkach dla nastolatków i nie tylko ;) Lubię razem z Borejkami spacerować po ulicach Poznania, zaglądać do okien kamienicy przy Roosevelta 5, zimą zjeżdżać na sankach z górki przy Teatralce, a latem zajadać lody w Kociaku. Dzięki Jeżycjadzie mogę odkrywać Poznań na nowo, podążając śladami bohaterów. Niesamowite jest, że te książki nigdy się nie nudzą. Chociaż czytałam każdą część wielokrotnie, to i tak czasem nie mogę powstrzymać się od wybuchnięcia głośnym śmiechem. Jest wiele miast, które można zwiedzać krocząc śladami postaci z książek: Barcelona ma Daniela Sempere, Londyn - Sherlocka Holmesa, Ystad - Kurta Wallandera, a Poznań - Borejków! :)
azetka79
Avatar użytkownika - azetka79
2012-10-03 10:02:05

Nie wiem, jak Wy, ale ja się czuję nastolatką... mimo,że to już było dawno...ale nie liczę godzin, ani lat, jak śpiewał Andrzej Rybicki I Dobrze mi z tym... W ksiązkach Małgorzaty odnajduję siebie i moich Przyjaciół z czasów szkolnych, którzy dziś już trochę rozpierzchli się po świecie, ale nadal mają te same problemy i troski co kiedyś, tylko nieco bardziej dorosłe... warto wracać do źródeł...bo ze żródła można czerpać do woli:)
JLJD
Avatar użytkownika - JLJD
2012-10-03 13:31:46

Rodzina Borejków nigdy nie zamyka drzwi w domu- i nie zamyka ich także dla czytelników, którzy mogą wejść w ich świat, zanurzyć się w ich perypetiach i poczuć to ciepło, którego czasami brakuje w naszych własnych domach. Książki Musierowicz mają w sobie coś magnetycznego. Przyciągają, wabią, i nie zanudzają, nawet jeśli czyta się je po raz -etny. Każdy ma swoją ulubioną postać, z którą się identyfikuje. Rozgadanego Bernarda, skrytą Laurę, odpowiedzialną Różę czy uciekającego Janusza. Marzę o wycieczce do Poznania i zobaczeiu na własne oczy Jeżyc. Może kiedyś. Teraz natomiast czekam na najnowsze przygody mojej ulubionej polskiej rodziny :)
angelusia
Avatar użytkownika - angelusia
2012-10-03 20:52:59

Cieszę się, że kolejna książka niedługo się pojawi:) Ja dzieciństwo mam już dawno za sobą, jednak dopiero rok temu natchnęłam się w bibliotece na serię książek o rodzinie Borejko. Przyznam Wam się szczerze,że teraz mam żal do pani od polskiego, że Jeżycjada nie była pozycją obowiązkową do czytania. Mogłabym wcześniej zapoznać się z historią tak wspaniałej rodziny:) Moją ulubioną bohaterką, stała się Mama Borejko. Kobieta lubiąca stanie przy garach i rozmowy przy kuchennym stole:) Chyba jutro pójdę do biblioteki po jakąś książkę pani Musierowicz:)
azetka79
Avatar użytkownika - azetka79
2012-10-04 08:35:31

Mam podobnie, tylko dlaczego tak fajnych ksiązek nie polecano nam w szkole, dlaczego nie "zmuszano" do czytania takich obowiązkowch lektur... przecież zagłębianie się w perypetie Rodzinki Borejko byłoby wspaniałą przygodą i niesamowitą przyjemnością... i tak jest do dziś... i niech tak zostanie :) Sama staram się uczyć moje dzieciaki uwalniania piękna zamkniętego miedzy kartkami książek, w myśl zasady "Czym skorupka za młodu... I udaje mi się, z czego jestem dumna:) Ale nie spoczywam na laurach i z radością zaczynam każdy dzień od kilku wersów, czasem stron, czasem rozdziałów tego Piekna, które w natłoku codzienności nie zawsze jest dostrzegalne pozdrawiam
taurant
Avatar użytkownika - taurant
2012-10-04 09:34:38

Jestem szalenie ciekawa dalszych przygód Gaby, Pyzy, Nutrii, Robrojka i całej ferajny! Ostatnio będąc na urlopie zakopałam się w swpich starych i pomiętych tomiszczach Jeżycjady i czytałam... popłakując, zanosząc się śmiechem, odpływając myślami hen daleko. Wróciłam do Noelki, Kłamczuchy, jednym haustem przeczytałam Dziecko Piątku czy Kwait Kalafiora. Wspominałam swoje szkolne lata, kiedy to na przerwach czytałam na korytarzu kolejne tomy. Deszczowe lato sprzyja takim powrotom... lata wstecz...
kotek74
Avatar użytkownika - kotek74
2012-10-04 13:38:05

Dawno nie wracałam do Jeżycjady. Bywała lekiem na całe zło. Nie przepadałam za nią, kiedy byłam w wieku docelowym; wciągnęła mnie na dobre gdzieś w okolicach dwudziestki. Nie pamiętam dlaczego; nie pamiętam co przeważyło szalę, kiedy zaiskrzyło. Dość, że wsiąkłam. Trwałam tak w pełnej uniesienia zadumie wiele lat, mając jednakowoż świadomość, że ten na pozór realny świat jest wyższą szkołą codziennej fantastyki. Tak nie bywa! Tak się nie zdarza! Tak dobrze, to nie ma! Nie zmieniało to faktu, że z nadzieją wypatrywałam swojego Baltony, córce dałam imię ku pamięci ukochanej Borejkówny, a kolejne tomy skrzętnie chomikowałam, upychając między rozliczne naukowe dzieła potrzebne do pisania doktoratu. Kiedy patrzę na półkę, na której rządkiem ustawione tkwią zaczytane do niemożliwości wszystkie tomy cyklu, ogarnia mnie żal. Miałam cichą nadzieję, że poczytam Ostrej. Że poczytamy razem, powzdychamy nad losami kolejnych pokoleń bohaterów; że się Gadzina zaczyta jak ja. Marnie to widzę... Nie ten kontekst historyczny, nie te czasy, nie te skojarzenia... - musiałabym tłumaczyć każdą linijkę z Musierowiczowego na nasze. Pewnie się skuszę; jeśli się da namówić...Chyba żadna z lektur mojej młodości nie przypomina mi tak bezlitośnie o własnym się starzeniu. Kiedy zaczynałam pracę z Nielotami, czytaliśmy "Noelkę", "Imieniny", "Język Trolli". Bywało i "Pulpecję". Jeszcze na początku kumali; może nie wszystko, nie zawsze, nie do końca, ale jednak. Dało się rozmawiać. A potem nagle czar prysł jak sen jaki złoty. Dziś chyba już wiem, dlaczego tak lubię Jeżycjadę. Brakuje mi tego zanikającego w naszej Sieciowej Wiosce wpadania na obiadek. Zawsze myślałam, że kiedy nareszcie będę dorosła, będę prowadziła dom otwarty. Żeby się drzwi nie zamykały; zawsze gar zupy na gości czekał, w piekarniku świeża szarlotka; bezlik krzeseł przy kuchennym stole, kupa okryć wierzchnich na wieszaku w przedpokoju, gwar rozmów, kto mlaszcze dostanie w paszczę, kto siorbie dostanie po torbie. Zmęczona codziennością nie marzę już o niedomykających się drzwiach, choć los pobłogosławił mnie Dobrymi Sąsiadami, przy których można poczuć się czasem jak przy Roosvelta - zwłaszcza w sezonie wiosenno-letnim, kiedy dzieciarnia przelewa się między mieszkaniami i kto ma akurat gar zupy i kopę naleśników z dżemem, pasie całe stado. Szarlotki upiec nie umiem, ale to Melanii Borejko zawdzięczam umiłowanie tych wszystkich żurków i białych serków z koperkiem, kminkiem, czosnkiem... Stół mam. Ogromny. Nie oddam za cenę życia - to centrum naszego wszechświata: służy nie tylko do kuszania, ale i do pisania, odrabiania lekcji, czytania, składowania gazet i książek, układania w kupki i stosiki wszystkiego, co przydasie pod ręką, bo pilnie trza ogarnąć. I jeszcze micha z owocami. I patera ze słodkościami. I pilot do telewizora. I ... czego tu nie ma??? Gadanie... Przecież mam niedomykające się drzwi! Wciąż wrzeszczę za dzieckami: drzwi zamykać!!! To nie stodoła!!! I pędzę ku przedpokoju domknąć kolanem, choć za chwilę znów ten huragan stu królewien, gnanych wiatrem dziecięcej nadaktywności, zadepcze świeżo odkurzoną przez Klomszczelego podłogę. Czekam na zapowiadany już od kilku lat dziewiętnasty tom sagi zatytułowany "Mc Dusia". Już wkrótce. Ciągle już wkrótce. Po "Kalamburce" zdałam sobie sprawę z upływu czasu. Tempus fugit... Strasznie się boję, że w końcu jednak któregoś z Moich Ukochanych Bohaterów trzeba będzie odesłać na łono Abrahama. Nie wyobrażam sobie tego. Pomyślę o tym jutro... W razie czego mam w domu Dwie Wierne Kopie: Gabrielę Marię i Kajetana Grzegorza.
ilona
Avatar użytkownika - ilona
2012-10-04 14:21:59

W podstawówce często chodziłam do szkolnej biblioteki, chyba dlatego, że lubiłam Panią Bibliotekarkę, z którą można było porozmawiać nie tylko o książkach. Na biurku zawsze leżał stosik kolorowych książeczek z ogromną ilością obrazków - te mogły się spodobać młodym molom książkowym. Stosik zmieniany był codziennie, bo codziennie dzieciaki coś wypożyczały i oddawały. Były tam głównie komiksy i książki o Kubusiu Puchatku. Kiedyś na długiej przerwie poszłam do biblioteki, podeszłam do biurka i zaczęłam przeglądać lektury, które już nie zachęcały mnie do czytania... Wtedy Pani Bibliotekarka podsunęła mi "Kwiat kalafiora". Trochę pokręciłam nosem, ale jej wzrok przekonał mnie do wypożyczenia. I tak się zaczęło! Nie mogłam się oderwać od czytania! Dziękuję Pani Bibliotekarce za podsunięcie niezwykłej książki, która do tej pory wzbudza we mnie wiele pozytywnych emocji :)
Mamut
Avatar użytkownika - Mamut
2012-10-04 14:44:25

Tak, ja takze uwielbiałam zaszywać sie w szkolnej bibliotece i wyszukiwac sobie książki. Niestety bibliotekarka mnie zawsze wyganiała, że jej tyłek zawracam... Pamietam, ze tytuł "Kwiat kalafiora" bardzo mi się nie podobał, bo kojarzył z ogródkiem warzywnym, a przeczytałam z... nudów i sie zachwyciłąm!
ela2405
Avatar użytkownika - ela2405
2012-10-04 15:58:37

Witam wszystkich! U mnie było nieco inaczej… Zaczęło się od „Kłamczuchy”, którą moja córka dostała na urodziny od pewnej ciotki. Lubiła, kiedy czytałam jej wieczorem, więc do przeczytania tej książki też zostałam zaangażowana. Przygotowana do snu z niecierpliwością czekała na to, kiedy zacznę… później nie mogłam skończyć. Ona dawno już smacznie spała obok, ale ja nie mogłam się oderwać od lektury. Kolejne części też czytałyśmy razem, chociaż często podbierałam jej którąś wieczorem i sama zaczytywałam się siedząc w fotelu. O „McDusi” słyszałam – od córki. Już nie mogę doczekać się czytania. :)
angelusia
Avatar użytkownika - angelusia
2012-10-04 16:41:47

Takie książki Musierowicz są przepełnione ciepłem i miłością:) Poruszają typowe rodzinne dylematy i za to je lubię:) Dziś wypożyczyłam znów pierwszą część Jeżycjady:) A więc wieczorkiem zapowiada się małe czytanko:)
Iwona067
Avatar użytkownika - Iwona067
2012-10-04 18:39:42

To sa ksiązki mojego dzieciństwa;) Banalnie brzmi...W czasach, kiedy dorastałam ksiązka była towarem deficytowym. Mimo, że wychowywałam się w bardzo skromnych warunkach każde parę groszy zbierałam, by później kupować w antykwariacie ksiązki. "Kwiat kalafiora", "Ida sierpniowa", "Małomówny i rodzina", "Kłamczucha.....A potem z wypiekami na twarzy, jednym tchem, kilka razy w roku czytałam te książki. To był inny świat: pełen uśmiechu, szalonych pomysłów, takie niepodobny do świata, w którym żyłam. tak bardzo zazdrościłam bohaterom...Do dziś te pozółkłe, niezbyt miło obecnie pachnące ksiązki stoją na półkach w moim rodzinnym, dorosłym domu. Zawsze myślałam, ze zarażę nimi moje dzieci...no cóż życie zweryfikowało moje wyobrażenia:( Przeglądam je czasem, kartkuję i okazuje się, że znam na pamięć:) Cudowne książki mojego dzieciństwa;) Dziekuję pani Małgosiu:)
Odpowiedz