Reżyseria: Jarosław Żamojda
Scenariusz: Jacek Samojłowicz , Krzysztof Węglarz
Gatunek: Sensacyjny/brak danych
Produkcja: Polska
Muzyka: Piotr Salaber , Rafał Hofman
Zdjecia: Waldemar Szmidt
Premiera: 0000-00-00
Obsada: Jan Englert: Burzyński, Beata Ścibakówna : Burzyńska,Olga Bołądź : Patrycja, Jerzy Trela : "Cygaro", Olivier Gruner : Montenegro
Informacja dystrybutora: Akcję filmu zainspirowały wydarzenia z 2005 roku – wielka policyjna operacja przeciw przemytowi narkotyków przez Polskę tzw. „szlakiem bałkańskim”. Do Polski przybywają rosyjscy gangsterzy Siergiej (Max Ryan) i Montenegro (Olivier Gruner), by odzyskać przechwycony przez policję towar. Zatrzymują się w nocnym klubie należącym do bossa świata przestępczego, zwanego Cygaro (Jerzy Trela). Tu przypadkowo dochodzi do morderstwa syna wpływowego biznesmena Burzyńskiego (Jan Englert). Śledztwo stoi w miejscu, więc siostra zabitego, Patrycja (Olga Bołądź), zatrudnia się w lokalu, by na własną rękę szukać zabójców brata. Gdy trafia na dowody zbrodni, ucieka, lecz gangsterzy podążają jej śladem. Dziewczynie pomaga komisarz Maksymilian (Artur Łodyga), którego na trop mafii naprowadziło morderstwo chłopaka. Tymczasem Burzyński szuka wsparcia u senatora o nazwisku Apostoł (Krzysztof Wakuliński), nie wiedząc, że ten powiązany jest z Cygaro i jego żołnierzami… Nieco faktów, więcej fantazji Twórców „Skorumpowanych” zainspirowały autentyczne wydarzenia oraz doniesienia prasowe na temat zakrojonych na szeroką skalę akcji policyjnych wymierzonych w międzynarodowe gangi. Nie ulega wątpliwości, że Polska coraz częściej staje się – by tak rzec – ważnym węzłem komunikacyjnym na szlaku przestępczych transakcji, zwłaszcza handlu narkotykami i żywym towarem. Nic w tym zresztą dziwnego: z racji położenia geograficznego jesteśmy niejako na to skazani. Jedna z takich policyjnych operacji odbiła się głośnym echem, ze względu na swój wyjątkowo spektakularny charakter. W październiku 2005 roku funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego udaremnili przerzut ogromnych ilości kokainy tzw. „szlakiem bałkańskim” prowadzącym przez Polskę na zachód Europy. W akcji wzięło udział niemal czterystu policjantów, a rozpracowywanie grupy przestępczej trwało ponad rok. Jak można było przeczytać na stronach internetowych Komendy Głównej Policji, „przemycana heroina trafiała do Polski głównie z Bułgarii, w skrytkach samochodów osobowych i ciężarowych. Najczęściej konstruowano skrytki mogące pomieścić kilkanaście kilogramów narkotyku. Policjanci z CBŚ cały czas w fazie rozpracowywania grupy współpracowali z policją z Bułgarii”. W tym miejscu wkroczyła inwencja twórcza scenarzystów, a wraz z nią ponętne kobiety, bezwzględni gangsterzy, liczne zwroty akcji oraz sceny walk i pościgi samochodowe. Założeniem twórców nie było przecież stworzenie paradokumentalnego filmu o pracy policji, lecz dynamicznego widowiska akcji. Jak podkreślał reżyser, nie chodziło też jednak wyłącznie o zachowanie czystości gatunkowej. Interesujące wydawało nam się połączenie kilku elementów – tłumaczył. – Mamy zatem pościgi i sceny walk, ale także ważny wątek obyczajowy: reakcję rodziny Burzyńskich na tragedię, jaka ich spotkała. Rodziny, która znalazła się już dawno w stanie kryzysu. Jest tu wreszcie obraz siermiężny i dość prawdziwy działania naszych lokalnych gangsterów zderzony ze stylem bycia międzynarodowych „zawodowców zbrodni”. Chcieliśmy utrzymać te wątki i odmienne tonacje w swoistej równowadze. Takie założenie jest dość charakterystyczne dla polskiego kina sensacyjnego. Właściwie nigdy nie powstał przecież u nas absolutnie czysty gatunkowo film akcji. Jak do tej pory wyglądał flirt rodzimego kina z tą stylistyką? Warto to przypomnieć. Walka, akcja, adrenalina i... moralność Gwałtowne zmiany, jakie zaszły w Polsce po 1989 roku, spowodowały także rewolucję w polskim kinie. Zaczęło ono ulegać wielkiej presji komercjalizacji. Należy pamiętać, że lata 80., zwłaszcza ich druga połowa i początek następnej dekady, to czasy wielkiego boomu wideo. Uznanie znajdowały wśród widzów produkcje, które rzadko gościły na wielkich ekranach: filmy z takimi gwiazdorami, jak Sylwester Stallone, Chuck Norris czy Dolph Lundren, a także produkcje azjatyckie z nieśmiertelnym Brucem Lee i jego licznymi naśladowcami na czele. Próby oswojenia estetyki kina akcji podejmowano jednak już wcześniej. W słynnym w swoim czasie „Karate po polsku” (1982) Wojciech Wójcik nie bez powodzenia usiłował połączyć motywy charakterystyczne dla kina walki z tradycyjnym kryminałem i stosunkowo trafnie ujętymi wątkami psychologicznymi. Akcja filmu rozgrywała się na mazurskiej wsi i dotyczyła konfrontacji przyjezdnych inteligentów Michała (Michał Anioł) i Piotra (Edward Żentara) z miejscowym chuliganem, Romanem (Zbigniew Buczkowski). Co ciekawe, to właśnie owi młodzi inteligenci ponosili tu moralną odpowiedzialność za stosowanie przemocy. Można było w tym zręcznym skądinąd filmie odnaleźć echa pedagogiki społecznej. Roman był ukazany jako postać, którą może i ciężko, ale należałoby zrozumieć, natomiast Piotr najwyraźniej nadużywał siły i pysznił się swymi umiejętnościami, co po części sprowokowało dramatyczne wydarzenia. W wypowiedziach reżysera można było także odnaleźć ówczesny ton nieufności, a nawet potępienia dla sztuk walki, które właśnie wtedy, zwłaszcza pod wpływem znanego z polskich kin „Wejścia Smoka”, stawały się coraz bardziej popularne. Film jest skierowany przeciwko brakowi tolerancji, przeciwko ludziom, którzy uważają, że przemoc to jedyne rozwiązanie, a po części też przeciwko tym wszystkim, którzy uprawiają karate, kendo i inne sporty walki. Przyswajają sobie siłę i wyrachowanie wynikające z filozofii wiążącej się z tymi sportami, nie przyswajając sobie jednocześnie jej zasad – tłumaczył swe intencje Wójcik. Ale, rzecz jasna, produkcją przełomową były „Psy” (1992) Władysława Pasikowskiego. Tam gwałtowność, wręcz brutalność środków wyrazu, charakterystyczną dla kina amerykańskiego owej doby, połączono z tematami z pierwszych stron gazet i doniesieniami o rosnącej w tamtych latach przestępczości. Film, który w swej konstrukcji nawiązywał do klasycznych wzorców zachodniego kina sensacyjnego, w tym także i kina akcji, był wielkim sukcesem kasowym. Wywołał też zażarte polemiki, także dlatego, iż uznano go za prowokację. Jego głównym bohaterem był bowiem Franz Maurer, były funkcjonariusz SB, który podejmuje pracę w policji. Pasikowski ukazał świat zdemoralizowany, pogrążony w moralnym chaosie, gdzie obnoszący się ze swym cynizmem na pokaz Maurer jest jedynym sprawiedliwym. Nie da się ukryć, że od tamtej pory całe polskie kino sensacyjne rozwijało się niejako w cieniu „Psów”. A Bogusław Linda, który zagrał Maurera, stał się na kilka lat najczęściej naśladowanym i parodiowanym aktorem. Jednak „Psy” były na swój sposób filmem wyjątkowym, ponieważ takie połączenie dynamicznej akcji, swoistej gniewnej publicystyki i kultu męskości nie znalazło bezpośredniej kontynuacji. Więcej – szybko stało się domeną pastiszu, co było zresztą odpowiednikiem tendencji światowej, gdzie triumfy święcił Quentin Tarantino i odkrywani na szerszą skalę twórcy azjatyccy, jak chociażby John Woo. „Psy 2. Ostatnia krew” (1994) Pasikowskiego były wyraźnym krokiem w tym kierunku. Nastąpiła brutalizacja środków wyrazu, a Maurer jeszcze bardziej przypominał antybohatera, który w ostatniej chwili ratuje swą moralną pozycję. Z drugiej strony – film miał charakter krwawego, acz dość umownego teatrzyku, a zakończenie było wyraźnie podszyte kpiną. Kolejne filmy Pasikowskiego i ze „szkoły” Pasikowskiego były już coraz bardziej wystylizowane i umowne, jak „Sara” (1997) Macieja Ślesickiego – gdzie Linda wyraźnie kpił ze swego wizerunku – „Operacja Samum” (1999) czy „Reich” (2001). Nie znajdowały one jednak wielkiego uznania w oczach publiczności. Symboliczna była porażka kasowa ostatniego z tych tytułów. Publiczność oczekiwała prostoty i niezbyt ceniła wycieczki w skrajnie już umowny świat. Wyjątkową pozycję zajęły w tym czasie dwa filmy Jarosława Żamojdy: „Młode wilki” (1996) i „Młode wilki ½” (1998). Złośliwi nazywali je „Psami dla młodzieży”. Te filmy spotkały się jednak z niespodziewanie wielkim odzewem u – zwłaszcza młodej – publiczności. Jakie były główne przyczyny sukcesu? Otóż udało się tu uchwycić ducha czasu, przede wszystkim w rysunku postaci głównych bohaterów, zafascynowanych możliwościami szybkiego wzbogacenia się. Jednak morałem płynącym z obu filmów była konieczność zachowania minimum zasad moralnych. Jednocześnie świat powierzchownego blichtru był ukazany kusząco, a wątki sensacyjne przeplatały się ze swoistą młodzieżową psychodramą. Po epoce Pasikowskiego-Lindy rozpoczęła się era komedii gangsterskich i dominacji seriali telewizyjnych. Tu wzorcem stała się „Ekstradycja” (trzy serie: 1995, 1998, 1999). Ten serial niejako łagodził ostrą diagnozę z „Psów”. Jego bohater Halski (Marek Kondrat), choć poruszał się w świecie zbrodni i nie miał złudzeń co do tego, że na co dzień obcuje z korupcją i cynizmem, nie miał w sobie wiele z antybohatera typu Maurer. Owszem, czasem naginał prawo, ale był bezwzględnie uczciwy, choć też zgryźliwie ironiczny. Elementy kina akcji i sensacyjnego na stałe zagościły w polskich serialach. Przykłady można mnożyć: niezwykle popularny serial „Kryminalni”, mający bardzo tradycyjną, acz skuteczną strukturę czy brutalna z założenia i chropawa w stylu „Fala zbrodni” sąsiadująca z estetyzującym „Oficerem”. Może dwa najciekawsze seriale nakręcił Patryk Vega. Naturalistyczny, rzeczywiście bliski realiów był „PitBull”. Oparty zaś na nieustannej, doskonale inscenizowanej akcji „Twarzą w twarz” nie odniósł jednak aż tak spektakularnego sukcesu, choć został doceniony przez krytykę. Z różnych względów typowa estetyka kina akcji była jednak w Polsce nie do pomyślenia. Po pierwsze, brakowało środków technicznych. Po drugie, rodzimi twórcy wychowani w wielkich tradycjach szkoły polskiej czy kina moralnego niepokoju, choć buntowali się przeciw niej, mieli wyraźne opory przed kręceniem produkcji czysto komercyjnych i stawiających na widowiskowość. Zawsze szukali alibi. Nieliczne próby niemal czystego kina gatunkowego, jak finansowany przez HBO „Billboard” (1998) Łukasza Zadrzyńskiego, ocierały się o niezamierzoną groteskę. Czy ta „polska droga” oznaczała klęskę? Okazywało się przecież, że porcji „czystej adrenaliny” Polacy oczekiwali głównie z Hollywood. Sukcesy „Psów”, „Młodych wilków” czy seriali takich, jak „Glina” Pasikowskiego czy „Oficer” dowodziły, że największym powodzeniem cieszyły się u nas hybrydy gatunkowe, opowiadane raczej serio filmy próbujące połączyć rozrywkę i emocję z – może celowo uproszczonym – ale dla publiczności wiarygodnym opisem gwałtownie zmieniającej się rzeczywistości rodzinnego kraju.