Nie pozwolę, żeby cośzepsuło mi najbliższe godziny.
Zdaję sobie sprawę, że nie mogę wiecznie trwać w tymnapięciu, zanurzając się coraz głębiej w swoich lękach, aż mnieuduszą.
Ale jednocześnie zauważyłam, że od chwili, gdy jestem świadomą opiekunką, z żadną rodziną nie powstały tak dobre więzi, jak na pierwszym zleceniu. To cena tego, że człowiek wywalczył swoje prawa. Jest wtedy tolerowany, ale nie ma sympatii. Przecież fakt, że chcę mieć wolny dzień, nie czyni ze mnie innego człowieka. Nadal jestem tą samą sympatyczną Baśką, z którą można pogadać i się pośmiać, która czasami chciałaby pomocy ze strony rodziny podopiecznych. Chciałaby móc powiedzieć, co się dzieje w domu seniorki. Usłyszeć, że postępuje dobrze, lub otrzymać wskazówki, jak z czymś sobie poradzić.
"Nauka jazdy była niezwykle popularna na pustyni. Przed niejednym obdartym i dziurawym namiotem na Saharze stała przecież jakaś limuzyna. Liczni saharyjscy ojcowie, sprzedawszy ładną córkę, kupowali sobie samochód. Dla wielu Sahrawi jedyną oznaką tego, że zrobili krok ku cywilizacji, było siedzenie za kierownicą własnego samochodu. A to, czy ktoś śmierdział, czy nie, nie było już takie istotne."
„Rany ropieją, organizm stara się wyrzucić obce ciała. Jestem mokry od ropy. Mokry jest koc, którym się przykrywam – zrzucam go na podłogę. Ropa ciurkiem leje się z łokcia. Z waty, bandaża i cuchnącej cieczy powstaje coś w rodzaju gipsu. Czuję ulgę, poprzednio każdy ruch powodował ból. A jednak coś się z tą ręką dzieje. Odginam mięsień i robi mi się słabo. W ropie wirują dziesiątki białych robaków z ciemnymi główkami. Nie chcę być żywcem zjedzony. Gniotę je z wściekłością, ale niewiele to pomaga.”