Największą tajemnicę [...] stanowi to, że tak naprawdę nikomu nie jest on potrzebny. Jest strażnikiem, który wiernie strzeże tego, co sam stworzył, przed tym, co również sam stworzył. I mimo jego surowej powagi, mimo potęgi jego posłannictwa, wszystko, co stwarza, i nawet on sam, jest tylko czystym zbytkiem, grą umysłu, fałszywym złotym zawijasem na krawędzi pustki. Stąd też kiedy wewnątrz tej nicości, w pięknie rzeźbionej ramie, nagle zaczyna głośno domagać się swoich praw przerażająca konieczność albo kiedy wybucha krwawa wal
Największą tajemnicę [...] stanowi to, że tak naprawdę nikomu nie jest on potrzebny. Jest strażnikiem, który wiernie strzeże tego, co sam stworzył, przed tym, co również sam stworzył. I mimo jego surowej powagi, mimo potęgi jego posłannictwa, wszystko, co stwarza, i nawet on sam, jest tylko czystym zbytkiem, grą umysłu, fałszywym złotym zawijasem na krawędzi pustki. Stąd też kiedy wewnątrz tej nicości, w pięknie rzeźbionej ramie, nagle zaczyna głośno domagać się swoich praw przerażająca konieczność albo kiedy wybucha krwawa wal