Sądziła, że ludzie tego właśnie potrzebują: nie współczucia, ale kompetencji i zimnej krwi. W prywatnych sytuacjach brakowało jej procedury i często uciekała w żart albo rzucała jakiś banał, który miał ją ochronić przed bezradnością, gdy tymczasem jej matka była prawdziwym native speakerem języka śmierci, żałoby i pocieszenia.
Sądziła, że ludzie tego właśnie potrzebują: nie współczucia, ale kompetencji i zimnej krwi. W prywatnych sytuacjach brakowało jej procedury i często uciekała w żart albo rzucała jakiś banał, który miał ją ochronić przed bezradnością, gdy tymczasem jej matka była prawdziwym native speakerem języka śmierci, żałoby i pocieszenia.