W mieście nie było wron , nie było psów ani szczurów. Domy stały wyschnięte. Ruszał się tylko wiatr, cała reszta już dawno skamieniała. Terkotał dozymetr , dla Artema niczym osobiste wsteczne odliczanie. Losza milczał, jakby połknął własny język. Wokół panowała martwota.
W mieście nie było wron , nie było psów ani szczurów. Domy stały wyschnięte. Ruszał się tylko wiatr, cała reszta już dawno skamieniała. Terkotał dozymetr , dla Artema niczym osobiste wsteczne odliczanie. Losza milczał, jakby połknął własny język. Wokół panowała martwota.