Pomimo mgły spowijającej mój umysł i tłumiącej dźwięki w uszach, rozpoznałem głos Brastiego.
- Nie umarł- odezwał się inny, niższy głos. Ten należał do Kesta.
Początkowo lekkie łup-łup kroków Brastiego po drewnianej podłodze chałupy stało się głośniejsze.
- Normalnie powinien już z tego wychodzić. Mówię ci, tym razem nie żyje. Zobacz: ledwo oddycha- palec wbił w moją pierś, w policzek i wreszcie w oko.
Zapewne zastanawiacie się, dlaczego zwyczajnie nie dźgnąłem Brastiego i nie wróciłem do snu. Po pierwsze moje rapiery leżały jakieś dziesięć stóp ode mnie, na ławie obok drzwi małej chaty, którą zajmowaliśmy. Po drugie, nie mogłem się poruszyć.
- Przestań go szturchać- powiedział Kest. – Ledwo oddycha, czyli jeszcze żyje.
- No właśnie- odparł Brasti.- Podobno neatha jest śmiertelna w skutkach- wyobraziłem sobie, jak groźnie kiwa palcem.- Cieszymy się, że przeżyłeś, Falcio, ale to wylegiwanie się każdego poranka jest bardzo kłopotliwe. Można by nawet powiedzieć, że egoistyczne.
Pomimo wielokrotnych prób moje ręce odmawiały współpracy: nie chciały się wyciągnąć w górę i zacisnąć na gardle Brastiego.
- Umarł.
Pomimo mgły spowijającej mój umysł i tłumiącej dźwięki w uszach, rozpoznałem głos Brastiego.
- Nie umarł- odezwał się inny, niższy głos. Ten należał do Kesta.
Początkowo lekkie łup-łup kroków Brastiego po drewnianej podłodze chałupy stało się głośniejsze.
- Normalnie powinien już z tego wychodzić. Mówię ci, tym razem nie żyje. Zobacz: ledwo oddycha- palec wbił w moją pierś, w policzek i wreszcie w oko.
Zapewne zastanawiacie się, dlaczego zwyczajnie nie dźgnąłem Brastiego i nie wróciłem do snu. Po pierwsze moje rapiery leżały jakieś dziesięć stóp ode mnie, na ławie obok drzwi małej chaty, którą zajmowaliśmy. Po drugie, nie mogłem się poruszyć.
- Przestań go szturchać- powiedział Kest. – Ledwo oddycha, czyli jeszcze żyje.
- No właśnie- odparł Brasti.- Podobno neatha jest śmiertelna w skutkach- wyobraziłem sobie, jak groźnie kiwa palcem.- Cieszymy się, że przeżyłeś, Falcio, ale to wylegiwanie się każdego poranka jest bardzo kłopotliwe. Można by nawet powiedzieć, że egoistyczne.
Pomimo wielokrotnych prób moje ręce odmawiały współpracy: nie chciały się wyciągnąć w górę i zacisnąć na gardle Brastiego.
Książka: Cień rycerza