- Nie. Jestem przekonany, że to pułapka.
- Więc dlaczego w to wchodzimy?
- Żebym mógł się dowiedzieć..
- Bo Falcio zawsze tak postępuje- wtrącił się Brasti.- Pyta sam siebie, jakie posunięcie byłoby w danej sytuacji najgłupsze z możliwych, i właśnie to robi.
Poza tym ten człowiek był bliski zabicia cię.
- Nie wiesz tego na pewno.
- Trzymał w dłoni miecz i celował nim w twoją szyję.
- Może po prostu chciał mi coś pokazać.- odparłem.
- Owszem, mianowicie to, że głowa człowieka rzeczywiście może zostać odseparowana od reszty ciała za pomocą pojedynczego cięcia.
- Przejdź do sedna, Brasti- powiedziałem.
- No tak. E każdym razie, jeżeli którykolwiek z was znęca się nad żoną, jest dzieciobójcą lub może mordercą staruszków, czy mógłby w takim razie podnieść rękę do góry albo skinąć głową? Znacznie ułatwi nam to całą sprawę.
- Brasti, to idio…
Ku mojemu absolutnemu zdziwieniu jeden z rycerzy zaczął podnosić rękę, tylko przez chwilę, zanim jego kolega na niego nie spojrzał. Cóż, nikt nigdy nie twierdził, iż trzeba być inteligentnym, żeby nosić zbroję.
… Zaczął się droczyć i obrażać Shurana, a potem wyzwał go na pojedynek. W zasadzie nie jestem pewien, czy mnie również nie wyzwał.
- Cholera! Dlaczego go nie uspokoiłeś?
- Próbowałem, ale jakimś cudem mój urok osobisty go nie przekonał…
- Czy zawsze jesteś takim pesymistą?- spytała Darriana.
- Wbrew pozorom kiedyś byłem dość wesołym człowiekiem.
- Co się stało, że zmieniłeś się w cynika?
- Przyłączył się do Wielkich Płaszczy.- wyjaśnił Kest.
- Piętnaście lat,a ty nadal wymachujesz rapierem jak gałęzią i dźgasz nim powietrze niczym amator.
- To pieprzony rapier, Falcio. Co innego miałbym robić poza machaniem i dźganiem?
- Czy to możliwe, że nie zgubiłaś wszystkich ludzi, których Trin posłała za tobą?
- Cóż, kiedy teraz o tym myślę, nigdy nie fatygowałam się, żeby ich wszystkich policzyć. Sądzisz, że powinnam?
Brasti rzucił łuk tak, że opadł na jego lewą stopę. Podniósł obie dłonie w górę.
- Widzisz? Nie ma powodu do dalszej przemocy.
Wraz z Kestem wpatrywałem się w niego. Żaden z nas nie był całkowicie pewny, czy Brasti przypadkiem nie postradał właśnie zmysłów.
- No co ?- spytał.- Nigdy przedtem nie próbowaliśmy się poddać. Chciałem tylko zobaczyć, jak to jest.
Najważniejszych walk, nigdy nie wygrywa się umiejętnościami.
Kilku zgromadzonych zaczęło się podnosić, ale teraz to ja walnąłem pięścią w stół. Zawsze chciałem to zrobić. Szkoda, że nie zdawałem sobie sprawy, jak cholernie to boli.
- Co się stało z jego twarzą?- spytała Darriana.
- Uśmiecha się- odpowiedział Brasti.- To rzadkie i bardzo przerażające zja…
- Zamknij się- przerwał Kest.
- Umarł.
Pomimo mgły spowijającej mój umysł i tłumiącej dźwięki w uszach, rozpoznałem głos Brastiego.
- Nie umarł- odezwał się inny, niższy głos. Ten należał do Kesta.
Początkowo lekkie łup-łup kroków Brastiego po drewnianej podłodze chałupy stało się głośniejsze.
- Normalnie powinien już z tego wychodzić. Mówię ci, tym razem nie żyje. Zobacz: ledwo oddycha- palec wbił w moją pierś, w policzek i wreszcie w oko.
Zapewne zastanawiacie się, dlaczego zwyczajnie nie dźgnąłem Brastiego i nie wróciłem do snu. Po pierwsze moje rapiery leżały jakieś dziesięć stóp ode mnie, na ławie obok drzwi małej chaty, którą zajmowaliśmy. Po drugie, nie mogłem się poruszyć.
- Przestań go szturchać- powiedział Kest. – Ledwo oddycha, czyli jeszcze żyje.
- No właśnie- odparł Brasti.- Podobno neatha jest śmiertelna w skutkach- wyobraziłem sobie, jak groźnie kiwa palcem.- Cieszymy się, że przeżyłeś, Falcio, ale to wylegiwanie się każdego poranka jest bardzo kłopotliwe. Można by nawet powiedzieć, że egoistyczne.
Pomimo wielokrotnych prób moje ręce odmawiały współpracy: nie chciały się wyciągnąć w górę i zacisnąć na gardle Brastiego.
Zabiłbym ich obu gdyby nie pewność, że ktoś inny zamierza mnie w tym wyręczyć.
Udało mi się zrobić trzy kroki, zanim upadłem jak długi na twarz. Kest i Brasti uklękli przy mnie, żeby mi pomóc, ale ja tylko wrzasnąłem:
- Do cholery, zostawcie mnie i idźcie do Aline!
Odebrali to dosłownie, rzucając mnie z powrotem na ziemię i pędząc dróżką prowadzącą do chaty Krawcowej.
- Nie. Jestem przekonany, że to pułapka.
- Więc dlaczego w to wchodzimy?
- Żebym mógł się dowiedzieć..
- Bo Falcio zawsze tak postępuje- wtrącił się Brasti.- Pyta sam siebie, jakie posunięcie byłoby w danej sytuacji najgłupsze z możliwych, i właśnie to robi.
Książka: Cień rycerza