Na poddaszu - wiersz
Na poddaszu
W samotni na poddaszu, w tym więzieniu moim,
Bezwładnego mego ciała już nic nie boli.
Jakby go nie było, lecz dusza chce się łudzić;
A tak pragnie żyć, choćby życiem innych ludzi.
Małe okienko w pokoju i jest szczęśliwa.
O, znów ta nieznajoma, chciałbym krzyknąć – bywaj!
Lecz dziś już nie sama – objęci, zakochani.
I nie wiem, czy większe szczęście dla mnie, czy dla niej?
Ale sumienie rozgrzesza mnie z tej kradzieży,
Nikt przez to nie cierpi, a mnie tak strasznie cieszy.
A okienko życia znów mnie przywołuje.
Spójrz, może i tego uczucia zakosztujesz?
Ona i ono, niczym madonna z dziecięciem
I matczyna miłość ponad ludzkie pojęcie.
A na szybie wielki, kolorowy motyl siadł;
Tak bardzo chce mi się żyć, jaki piękny jest świat!