'Infantylizm' - wiersz
Nie w wyglądzie, lecz z zachowania Widać ślady permanentnego ćpania Jest dobrze – mówię bez przekonania Z każdym dniem coraz bliżej do rozwiązania Ten ból jest nie do wytrzymania… Mowę straciłam – nie mam już nic do gadania Boję się poranka, konieczności wstania, Bezwładnego funkcjonowania, Gdy pusta ma bania. Powiem bez kombinowania, W bawełnę owijania, żadnego ściemniania Męczą mnie próby świata zmieniania Bo ty nie masz nawet własnego zdania A do posłuchania, daje ci szum pakietów Odgłosy powstrzymywania się od kichania Świadectwo przedniego aplikowania Wielka chwila uznania – Wład jest miłością nie do rozerwania. To wykracza poza granice chorego rozumowania Nie jestem w tym sama, jedna, biała dama To wybudowało w głowie mur wysoki niczym tama Nie chcę wyjść na chama… lecz Wasza koncepcja jest nieco pojebana Nic nie zmienia to, że jestem nagrzana, Konkretnie naćpana Jesteście dla mnie jak ropiejąca rana Lufka jeszcze nie sfrygana. A ja nie mogę zabić tego, czego nie stworzyłam sama. Szkoda… I jeszcze ostatnie dwa zdania: Oszczędź mi dzisiaj swojego kazania I nie powstrzymuj mnie, nie utrudniaj mi działania.
Dodany: 2007-11-16 21:29:25