Cohortes urbanoe
W czasach republiki pretorianie, po raz pierwszy zostali powołani przez Scypiona Afrykańskiego i stanowili ochronę dowódcy armii rzymskiej. Jednak dopiero Cesarz August stworzył z nich stałą formację. Z założenia kohorty pretoriańskie były jednostką elitarną, a służba w nich była zaszczytem zarezerwowanym głównie dla mieszkańców samego Rzymu. Pretorianie byli także uwikłani w politycznie gierki, a w 41 roku n.e. jeden z oficerów gwardii własnoręcznie zabił Kaligulę, zaś członkowie spisku wśród pretorian obwołali cesarzem Klaudiusza.
To za jego panowania właśnie toczy się akcja fascynującej książki Bartłomieja Misińca „Pretorianin”. Książka została nagrodzona I Nagrodą w Przeglądzie Literackim XXIV Festiwalu Artystycznego Młodzieży w Krakowie, a wszyscy ci, którzy po powieść sięgną, będą zmuszeni przyznać, iż nagroda jest w pełni zasłużona.
Autor, pasjonat historii starożytnej i literatury pięknej, cofa nas do czasów, gdy pretorianie byli siłą sprawczą i niekiedy narzędziem zła w rękach rządzących. Poznajemy losy Proximusa Antoniusza Decypiusza z Luny, który za sprawą dekretu „boskiego cesarza Klaudiusza Augusta i na chwałę świętej Romy” postanawia spełnić swój obywatelski obowiązek. Wstępuje w szeregi legionów, a mimo, iż nie zostaje bezpośrednio wcielony do cohortes urbanoe, to wzmacnia ich zastępy. Trwa bowiem budowa Portu Klaudiusza w Ostii pod Rzymem, a oddziały mają pilnować porządku w stolicy, dopóki prace się nie skończą.
Proximus swą solidnością, pracowitością i oddaniem szybko zaczyna się wyróżniać wśród innych rekrutów, doskonale się też w legionach odnajduje. Jedyne, co mu doskwiera, to tęsknota za wiernym przyjacielem, Krotosem. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż Krotos to… pies, „wspaniały okaz z mahoniowym podpalaniem rozłożonym na piersiach, dolnych partiach nóg, pysku, a także nad oczami i pod ogonem”.
Chłopiec nie wie jednak, że zwierzak nie został w Lunie. Pobity przez ojca Proximusa, wyruszył na poszukiwanie swojego pana, a po wielu mrożących krew w żyłach przygodach i ocaleniu życia trybunałowi, Hortensjuszowi Pelagiuszowi, został uwięziony w jego domu. Zbyt groźny, by go wypuścić, posiadał zbyt wielkie zasługi, by zginąć. Dlatego też zamieszkał w klatce, gdzie jedynie córka trybuna, Hortensja, przychodziła go doglądać.
Zrządzeniem losu Proximus zostaje wysłany z misją do domu Hortensjusza. Odtąd jego serce bije dla dwóch bliskich osób - psa i pięknej Hortensji. Odwaga zwierzęcia i jego niezwykłe umiejętności zostają w końcu docenione, a pies zostaje u boku swojego pana w wojsku. Nawet wówczas, gdy Proximus realizuje swoje marzenie o gwardii pretoriańskiej, Krotos idzie z nim do obozu pod Rzymem, gdzie każdy rekrut szkoli się do służby.
„Pretorianin” to nie tylko pouczająca powieść historyczna przybliżająca sylwetki znane dotychczas z suchych opisów w podręcznikach czy ze skomplikowanych rozpraw. Bartłomiej Misiniec z niebywałą zręcznością przekuł sporą dawkę wiedzy o minionych czasach we wciągającą lekturę, napisaną lekko i z dystansem. Książka stanowi pierwszą część trylogii opowiadającej o niezwykłych losach zwykłego chłopca z Luny. I choć przygodę z twórczością autora rozpoczęłam kilka miesięcy temu od „Gladiatorów i Piratów”, to wcale nie przeszkodziło mi delektować się „Pretorianinem” i z niecierpliwością oczekiwać na część trzecią losów Proximusa.
Młody rzymski gwardzista, Proximus, pada ofiarą krwawych intryg cesarzowej Agryppiny. Skazany na wygnanie, dzieli los galerników. Pragnienie odzyskania...
Zdradzony przez towarzysza Proximus zostaje pojmany i odesłany do Rzymu. Nieoczekiwanie zamiast kary otrzymuje nominację na oficera gwardii pretoriańskiej...