"Pożeracz snów" jest pierwszą wydaną w Polsce książką Bettiny Belitz. Na jej temat w sieci krąży wiele sprzecznych opinii, warto jednak pokusić się o jej lekturę, by sprawdzić, czy autorka utrafi w nasze gusta.
Elizabeth Sturm jest zwyczajną nastolatką, która wraz z rodzicami przenosi się z zaludnionej Kolonii na wieś w lasach Westerwaldu. W nowym miejscu dziewczyna czuje się bardzo zagubiona i samotna. Mimo szczerych chęci, nie potrafi się odnaleźć w nowym miejscu, a - co za tym idzie - mocno tęskni za swoimi przyjaciółkami. Wszystko do czasu, gdy w jej życiu pojawia się tajemniczy mężczyzna, który ratuje ją podczas burzy. Z biegiem czasu okazuje się, że ów nieznajomy skrywa w sobie mroczną tajemnicę. Mimo tego, że Ellie odczuwa strach, przebywając w towarzystwie Colina, nie jest w stanie odmówić sobie kolejnych spotkań z nim. To właśnie one dodają jej sił i sprawiają, że jej życie nie jest tak beznadziejne, jak by się mogło wydawać...
"Pożeracz snów" to książka, która pozwala czytelnikowi zagłębić się w świecie, w którym nie spotkamy się z obrzydliwie pięknymi wampirami, czy też chorobliwie zazdrosnymi wilkołakami. Mamy za to postać jeszcze bardziej tajemniczą i nieobliczalną, która będzie się starała odsunąć od siebie główną bohaterkę, a w głębi serca będzie czuć, że wcale tego nie chce. Podobnie zresztą było i w przypadku postaci wykreowanych przez amerykańską pisarkę, Stephenie Meyer. Dziwnym trafem ten zabieg prawie w ogóle nie przeszkadza czytelnikom. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron fabuła książki ciągnie się niemiłosiernie, jednak potem wszystko wraca do normy i bez zbędnej irytacji można oddać się lekturze powieści.