Recenzja książki: Byle dalej

Recenzuje: Justyna Gul

W 80 dni dookoła świata


Wsiąść do pociągu bylejakiego, Nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet (…) – śpiewa Maryla Rodowicz, a słuchając tej muzyki nie sposób nie oddawać się marzeniom i nie snuć wielkich planów. A gdyby tak rzeczywiście - zamiast marzyć o podróżach, o miejscach do których zabrać nas może „pociąg byle jaki” - po prostu kupić bilet i zatrzasnąć drzwi wagonu? Gdyby zamiast marzeń kolekcjonować wspomnienia i przygody? Większość czytelników obruszy się zapewne, wysuwając liczne argumenty przeciwko takiemu postępowaniu. Wszak czekają na nas kolejne obowiązki, kolejne tysiące do zarobienia, musimy rozwiązać tysiące problemów i zadbać o tysiące ludzi… Szkoda tylko, że tą troską nie otoczymy również samych siebie.


Zanim damy sobie wmówić, że dalekie podróże nie są dla ludzi pracujących, że są dowodem niefrasobliwości i braku odpowiedzialności, nim wszyscy dookoła zaczną wyliczać potencjalne niebezpieczeństwa, jakie mogą czyhać na podróżników i sumować koszty wyprawy, powiedzmy głośno: "STOP" i sięgnijmy po książkę, która stanowi najlepszy dowód na to, że wszystko jest możliwe, jeśli się czegoś bardzo pragnie. Po książkę Byle dalej. W 888 dni dookoła świata wspaniałej pary: Marty Owczarek i Bartka Skowrońskiego. Opublikowana nakładem wydawnictwa Świat Książki relacja z wyprawy jest fascynującą lekturą dla wszystkich osób zafascynowanych dalekimi podróżami i innymi kulturami - szczególnie, jeśli dotąd odbywali je tylko w wyobraźni.


Przypadek Marty i Bartka pokazuje, że wcale nie trzeba mieć pełnego konta czy bogatego sponsora, żeby spełnić marzenia, wyruszając w podróż życia. Wystarczy tylko określić dokładną datę wyjazdu, a następnie rozpocząć wzmożone przygotowania. U autorów książki trwały one dwa lata – dwa lata oszczędzania, gromadzenia odpowiedniego sprzętu czy planowania każdego niemal kroku podczas podróży. Tak, tak - kroku, bowiem para wcale nie przygotowywała wyprawy z biurem podróży, nie miała zamiaru korzystać (przynajmniej tam, gdzie była taka możliwość) z tradycyjnych środków transportu, o spaniu w kilkugwiazdkowych hotelach nawet nie wspominając. Rzeczywistość w wykonaniu Marty i Bartka to własne nogi oraz plecy, które zmuszone są dźwigać wiele kilogramów bagażu, na czele z namiotami, śpiworami czy wyżywieniem.


Trasę ich podróży wyznaczało zaćmienie, zaś śledząc na mapie jego trasę, wybór padł na północno-zachodni kraniec Mongolii, góry Ałtaju. Choć para rusza na podbój krainy Czyngis-chana wraz z przyjaciółmi, to jednak większość trasy swojej wyprawy autorzy książki pokonali tylko we dwójkę, wspierając się „w zdrowiu i chorobie”. I to dosłownie, bowiem nie brak podczas wędrówki różnych dolegliwości (w tym żołądkowych, z którymi już chyba zawsze kojarzyć się będzie indyjska wyspa Havelock) czy poważnych kontuzji, jak złamana w kostce noga.


Jednak żadna przeszkoda - czy to brak wizy, kradzież czy choroba - nie były w stanie powstrzymać głodu poznawania i fascynacji tym, co nieznane, nieodkryte przed Martą i Bartkiem. Wspólnie z nimi przemierzamy zatem Mongolię, czekamy z radością na kolejnych uczestników wyprawy nad jeziorem HagNuur, podziwiamy jurty zasilane bateriami słonecznymi oraz raczymy się sutej czajem, czyli herbatą z mlekiem, solą i zjełczałym masłem. Odwiedzamy również Państwo Środka, Chiny, gdzie rozrywki dostarczają nam dwa oryginalne środki transportu – rowery elektryczne, wdzięcznie nazwane „Ping” i „Pong”. Dalsza trasa wiedzie przez Nepal, Indie (o których autorzy piszą: Indii opisać się nie da i potwierdzi to każdy, kto kiedykolwiek postawił stopę w tym kraju. Indie trzeba powąchać, trzeba ich dotknąć, posmakować, wsłuchać się w nie, zapatrzeć w barwne korowody ludzi), Tajlandię i Kambodżę (gdzie nasi bohaterowie padają ofiarami złodziei), a także Wietnam i Laos (gdzie posmakujemy wraz z nimi wyśmienitej kuchni).

 

Z Martą i Bartkiem odwiedzamy również Malezję i Indonezję, a także Australię, o odwiedzeniu której marzyli jeszcze w Polsce (planując zakup używanego terenowego samochodu, kanistra wody i benzyny i wyprawę „na skróty” przez pustynie i bezkresny outback, czyli odludną część kontynentu).


Na 888 dni wyprawy złożyła się również Nowa Zelandia (na nowych rowerach), Argentyna (gdzie czekała prawdziwa niespodzianka w postaci… egzaminu na prawo jazdy), Chile i bajeczne Puerto Montt czy flamingi na pustyni Atakama, Boliwia z targami we wszystkich kolorach tęczy, a także Peru i Ekwador – „środek świata”. Końcowym przystankiem jest Kolumbia, wyznaczająca datę powrotu do domu - dwa lata i pięć miesięcy od chwili, kiedy Bartek i Marta zamknęli drzwi swojego mieszkania w Polsce. Dwa lata i pięć miesięcy pełnych przygód, wrażeń, niebezpieczeństw i przekraczania granic – przede wszystkim tych tkwiących w nich samych. Dwa lata i pięć miesięcy zamkniętych na kartach książki, dzięki której każdy z nas mógł stać się uczestnikiem tej niesamowitej podróży.


Tym samym pozycja Byle dalej. W 888 dni dookoła świata, wypełniona zapierającymi dech w piersiach zdjęciami, a także słowami pełnymi emocji, zachwytu i wiary w powodzenie wyprawy, przestaje być tylko książką, a staje się biletem w nieznane. Biletem w podróż marzeń. Dowodem na to, że jedyny powód tkwienia w wysłużonym fotelu przed telewizorem, to nasze lenistwo. Prawdziwego podróżnika NIC (!) nie jest w stanie powstrzymać przed podróżą. Marta Owczarek i Bartek Skowroński wiedzą o tym doskonale.

Kup książkę Byle dalej

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Byle dalej
Książka
Byle dalej
Marta Owczarek, Bartłomiej Skowroński
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy