Recenzja książki: 127 godzin

Recenzuje: Justyna Gul

Cena pasji

„Trzecia zero pięć, niedziela. Jestem od dwudziestu czterech godzin uwięziony w kanionie Blue John, ponad Wielkim Progiem. Nazywam się Aron Ralston (…). Ktokolwiek znajdzie to nagranie, proszę, by przekazał je mojej matce i ojcu”- tak zaczyna się taśma, którą nagrywa dla wszystkich dwudziestosiedmioletni wspinacz, wielbiciel gór i aktywnego wypoczynku. Ta, pozornie beznamiętna relacja, ma być podziękowaniem i próbą przekazania nie tylko ostatniej woli, ale też wskazówek dotyczących pełnego pasji życia. Pasji, za którą warto nawet umrzeć…
Zmagania z głodem, pragnieniem, zimnem i, co najważniejsze, z samym sobą Aron Ralston przedstawił we wstrząsającej książce „127 godzin”. To nie jest pozycja dla czytelników, którzy mdleją na widok krwi, choć jednocześnie powinni ją przeczytać wszyscy, niezależnie od tego czy ich ulubioną formą aktywności jest wspinaczka, pływanie, czy siedzenie przed telewizorem. Relacja Ralstona przepojona jest swego rodzaju brutalnym pięknem, natomiast świadomość, iż opisane w niej wydarzenia miały miejsce w rzeczywistości, mrożą krew w żyłach. Warto dodać, że na podstawie „127 godzin” powstał film nakręcony przez Danny’ego Boyle’a, wyróżnionego Oscarem za „Slumdog. Milioner z ulicy”. Pomimo medialności tego, przez co przeszedł Aron Ralston, warto zgłębić to, co w książce jest najbardziej istotne - świat emocji.
Autor opisuje swoje życie, czyli fascynujący romans z górami, które są treścią jego istnienia. Poznajemy historię alpinisty, który podczas samotnej wędrówki po kanionie w Utah Ralston uległ wypadkowi. Kiedy w sobotni poranek 26 kwietnia 2003 roku wyruszył w drogę z czterema litrami wody, pięcioma czekoladowymi batonami, dwoma burrito i babeczką czekoladową, nie zdawał sobie sprawy, iż tych zapasów jest zbyt mało. Planował zjazd z Wielkiego Progu i zwiedzanie Wielkiej Galerii, gdzie - według przewodnika Kelseya - znajduje się „najwspanialszy panel piktograficzny na wyżynie Kolorado”. Kiedy jednak zaczął schodzić bez użycia liny jeden z głazów obluzował się pod wpływem ciężaru jego ciała i stoczył w dół, przegniatając Aronowi prawą dłoń.
Ralston nie ma narzędzi, które pozwoliłyby na usunięcie kamienia, by uwolnić dłoń, w której zresztą dość szybko traci czucie. Mijające godziny, brak wystarczającej ilości wody, chłód wykańczają go na tyle, że nie ma też siły na poruszenie głazu. I, choć wydaje się to najlepszym a zarazem makabrycznym rozwiązaniem, nie ma również odpowiednich narzędzi, wiedzy ani siły psychicznej, by uwolnić się… odcinając sobie rękę. By stłumić myśl o amputacji, postanawia skupić się na obtłukiwaniu kamienia, a jego umysł jest zdeterminowany, by znaleźć i wykorzystać wszelkie pęknięcia i naturalnie rozwarstwienia i przyspieszyć usuwanie kamiennej materii. Tymczasem mijają kolejne godziny, a on ani na centymetr nie przybliża się do celu.
Książka, jedna z najlepszych zaliczanych do literatury faktu, jest w istocie dowodem siły ludzkiego charakteru i wytrzymałości organizmu, uruchamianej w sytuacjach zagrożenia. „127 godzin” to próba przekonania czytelnika, że „naszym celem jako istot duchowych jest podążać ze szczęściem, poszukiwać pasji i wieść życie, w którym możemy nawzajem znaleźć inspirację”. Relacja z walki z głazem, motywowania krańcowo wycieńczonego organizmu do działania, przerywana jest wspomnieniami Arona z dzieciństwa, lat studenckich i życia przed wypadkiem. Życia, do którego być może nie zdoła wrócić. Dla Ralstona jednak „pożegnanie to także śmiały, obiecujący początek”. Czy będzie to pożegnanie z ręką?

Kup książkę 127 godzin

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce 127 godzin
Książka
127 godzin
Aron Ralston
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy