Życie lubi zaskakiwać część 1 - 11 sierpnia c.d.
-Że wydaje ci się to puste- powtórzył Nathan.
-No właśnie. Jakbym nie miała lepszych wartości w życiu, tylko jak najlepsze wyglądanie na zdjęciach. Niektóre dziewczyny mają bzika na tym punkcie. A gzdie reszta świata? Są wojny, ludzie głodują, charują za jednego dolara dziennie. A ja co? Zapozuję do jednego zdjęcia, przejdę parę kroków na wybiegu i dostanę dziesięć tysięcy. I gdzie tu sprawiedliwość?
-Ale ty zarabiając tyle, możesz pomóc tym biednym. Są akcje charytatywne- podjął dyskusję Eric.
-Chłopie, na jakim świecie ty żyjesz? Myślisz, że to coś da? Pomogę jednej osobie a druga dalej będzie cierpieć.
-To wolisz nic nie robić? Możesz pomóc przynajmniej jednej osobie, a ty wolisz siedzieć z założonymi rękoma- Eric przyparł Iwonę do muru.
Na chcwilę zamilczała. Trochę racji w tym było. Ale nie chciała dać za wygraną.
-Fakt, masz rację- niechętnie przyznała- Ale jak mówiłam, modeling to nie tylko pomaganie ludziom. To pusta rywalizacja. Baby dostają na tym punkcie bzika, bo chcą wyglądac jak najlepiej, chcą być podziwiane. Piszą o każdej takiej w magazynach mody, pismach dla kobiet, nastolatek, na byle jakiej stronie internetowej. Ludzie włażą ze swoimi brudnymi butami w ich życie i czekają tylko na skandale. Mi osobiście taka sława nie odpowiada. A już szczęśliwsza nie będę od tego na pewno. Ja wolę swoje ciche, spokojne życie. Jak umiem, to komuś pomogę, jak nie to nie.
-Gdzie pracujesz?- zapytał Eric.
-W butiku- odpowiedziała, ale nie wiedziała jaki ma to związek z modelingiem. Po chwili się dowiedziała.
-Marnujesz siebie i swój potencjał- krótko podsumował Eric. Po odzewie do wczorajszego filmiku doszedł do wniosku, że Iwona swoją osobowością mogłaby wiele zrobić przynajmniej dla części świata.
Iwona spojrzała twardo w oczy Erica i odparła stanowczo:
-W świecie, który schodzi na psy, na pewno się nie zmarnuję. Uwierz mi.
-Przepraszam, dziewczyny, że musiałyście czekać- pani Smith przerwała dyskusję- ale chleb by mi się spalił.
Była drobną, 45-letnią kobietą z kruczoczarnymi, gęstymi włosami upiętymi w koński ogon. Jak na kucharkę była bardzo szczupła.
Wyciągnęła kluczyki z kieszeni, które zawisnęły jej następnie w palcach.
-Która prowadzi?
Agata, nie odzywając się, pokazała palcem na Iwonę.
-Ja?! Za Chiny nie- Iwona cofnęła się dwa kroki do tyłu.
-Masz w takim razie, Agatko. Życzę miłej zabawy- kucharka chciała wręczyć klucze, ale Agata nie wyciągnęła ręki.
-Ja dzisiaj nie prowadzę. Jak Iwona nie chce, to niech Ola prowadzi. Zaraz przyjdzie.
-Ola nie ma prawa jazdy-poinformowała Iwona.
-No to bierz kluczyki- powiedziała Agata tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Ale czemu ja?- zapytała lekko załamanym głosem Iwona.
-A czemu ja?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Agata.
-Bo ty umiesz jeździć po brytyjskich drogach, a ja nie- wyznała.
-To się nauczysz. Otwieraj samochód, Ola już leci w swojej kwiecistej sukience.
-Ale czemu?-Iwona już trzymała kluczyki w ręce, ale spojrzała wyczekująco na Agatę. Miała nadzieję, że ta poda jej błahy powód. Wtedy otworzy samochód, wciśnie jej klucze w dłoń, a sama szybko usiądzie na tylnym siedzeniu.
-Bo mnie ręka boli- Agata uśmiechnęła się filuternie. Domyśliła się, co chce zrobić Iwona, więc szybko schowała się za panią Smith.
-Ej no! To nie fair!
-Spokój- pani Smith podniosła głos i wzięła kluczyki- Poprowadzi ta, która jest najstarsza, albo nie pojedzie żadna.
Agata ucieszyła się z rozstrzygnięcia. Iwona nie. Agata zaśpiewała ciocho „Iwonka”, więc pani Smith wręczyła kluczyki dziewczynie z powrotem.