Zwierzenia okularnicy 2.
3 stycznia 2011r.
Pierwszy dzień szkoły po przerwie świątecznej.
Wrażenia?
Nie wiem, czy wrażeniami można nazwać snucie się po korytarzach szkoły, wpatrywanie się w kolorowe ściany, z których schodzi już farba oraz spoglądanie na kolegów z klasy.
Kolegów? Phi, dlaczego ja ich tak nazwałam? Całe nasze ''kolegowanie'' się polega na spisywaniu ode mnie matmy na przerwach. Ja robię w domu, a oni przepisują w szkole. Właśnie dzięki tym zyskałam ich szacunek. Nie sądzę jednak, żeby którekolwiek z nich mnie lubiło.
Męczą mnie już pytania. A dokładnie jedno. Pytanie, które zadała mi już chyba połowa klasy: Co robiłaś w Sylwestra?
Co robiłam? Siedziałam w granatowym szlafroku i ciepłych kapciach przed telewizorem, razem z miską popcornu i puszką coli na półce. Kiedy wybiła północ, pognałam do okna i wpatrywałam się w niebo, na którym za chwilę pojawiły się różnokolorowe fajerwerki. Rodziny wychodziły z domów i zachwycały się tym zjawiskiem. Dzieci biegały po trawnikach, a dorośli trzymali się za ręce. Wszyscy tacy szczęśliwi... a ja? Sama w wielkim, pustym domu, czekam na cud. Może ktoś do mnie zajrzy? Może chociaż prześle sms-a z życzeniami noworocznymi? Nic. Pusto. Kompletna nicość.
Mama wyszła ze swoim nowym facetem na imprezę do znajomych. Nowy facet, czyli już chyba siódmy z kolei. Od rozwodu z tatą przechodzi z kwiatka na kwiatek, w poszukiwaniu swojej wielkiej miłości. Tym razem jest nią przystojny, wysoki brunet z piwnymi oczami i włosami klejącymi się od żelu i lakieru.
Mnie oczywiście na imprezę nie wzięli. Mama skwitowała to stwierdzeniem, że będę tylko przeszkadzać i zawracać jej głowę. Dzięki za szczerość mamo!
Jak więc odpowiadam na pytanie: Co robiłaś w Sylwestra? O nie, na pewno nie mówię prawdy. Opowiadam o wspaniałej imprezce urządzonej przez mojego znajomego, na którą zaprosił swoich przyjaciół i moich. Wszyscy świetnie się bawiliśmy! Były tańce, słodkości i oczywiście fajerwerki! Było fantastycznie!
Gorzej już nie mogłam skłamać.
Ech... muszę odrobić matematykę. Inaczej w klasie mnie zamordują. Czyli jednak na coś się przydaję, tak? Może ktoś mi w końcu powie, że jestem do czegoś potrzebna? Ktoś? Ktokolwiek? Halo!