Zdeptane dzieciństwo cz3
Siedziała jak zwykle spokojna na lekcji z uwagą słuchając nauczyciela, kiedy do sali weszła jej wychowawczyni.
- Weź rzeczy i chodź ze mną - powiedziała.
Zosia nie domyślała się nawet, o co może chodzić. Posłusznie spakowała rzeczy i wyruszyła naprzód z wychowawczynią . Po chwili były już w gabinecie dyrektora, ku zdziwieniu dziewczynki siedziała tam dziwna kobieta patrząca na nią z przenikliwą pogardą.
- Jestem panią z domu dziecka, dzisiaj pojedziesz ze mną, muszę cię zabrać- odezwała się szyderczo.
W tej chwili dziewczynka oniemiała, poczuła jak powoli traci grunt pod nogami. Ukradkiem spojrzała na tę kobietę, miała straszny wyraz twarzy. Biła od niej nienawiść, pogarda i złość.
- Tam będzie ci lepiej- mówiła
Zosia nie miała siły już dłużej tego słuchać, w jednej chwili zawalił się jej cały dotychczasowy świat. Wychowawczyni przytuliła ją mocno do siebie. Myśli nie dawały jej spokoju. Kiedy ta zła kobieta skończyła mówić, wyprowadziła dziewczynkę szarpiąc ją za rękaw kurtki.
- Co robić? – myślała, wciąż drżącym sercem.
Chciała znaleźć jakieś wyjście, drogę ucieczki, byle jak najdalej od tego koszmaru. Próbowała uciec, w pewnej chwili zaczęła biec, sama nie wiedząc gdzie. Jednak zła kobieta złapała ją i z nieludzką siłą wciągnęła do samochodu. Od tej pory było coraz gorzej.
Pusty pełnością dom
Tam było okropnie. Ten pusty pełnością dom. Tylu ich, dziewczynka nie potrafiła odnaleźć siebie. Tam przestaje się być człowiekiem. Wszyscy żyją rutyną odebranego dzieciństwa. Doznała tam wiele złego, ale pozwolił odkryć też pasje. Zaczęła pisać wiersze, aby wyrazić, to co czuła. Przelewała emocje na papier, coraz bardziej zamykając się w sobie. Czuła się lepiej, kiedy mogła uwolnić słowa głęboko ukryte w jej duszy. Zaczęła patrzeć sercem, wgłębiając się w poezję.
Zosia była w tej placówce trzy lata. Nie wiedziała, czy podniesie się po tylu porażkach. Pewnej nocy przyśniła się jej matka, mówiąca :
- Ja w ciebie wierzę kochana, dąż do celu pomimo granic stawianych przez próżnych ludzi.
Wtedy dziewczynka uświadomiła sobie, że musi coś w życiu osiągnąć dla mamy. Mimo niezrozumienia ze strony świata przecież żyła dla siebie. Uwierzyła we własne marzenia i postanowiła ze wszystkich sił dążyć do ich spełnienia. Los tyle razy rzucał ją na manowce fałszu, a ona cały czas wstała z kolan.
- Jestem silna i wyjątkowa. Mamo ufam, że czuwasz nade mną. Spoglądasz z Nieba na swoją małą dziewczynkę, która już prawie dorosła. – myślała w duchu.
Chociaż było trudno, bolało, odnalazła swoją życiową pasję.
- Dziękuję ci Mamusiu, to dzięki Tobie ujrzałam słońce i błękitne chmury- mówiła do siebie.
Śmierć dziadka
Na domiar złego podczas pobytu Zosi w domu dziecka zmarł jej dziadek. Nie potrafiła przyjąć tej wiadomości. Przecież jeszcze kilka dni temu był u niej, rozmawiali. Radosny, pełen życia.
- Czy to możliwe, ze wtedy widziałam go ostatni raz? To takie nieprawdopodobne- trwożyła się z myślami.
- To był zawał umarł w samotności.
Dziewczynka uwierzyła, że odszedł dopiero na pogrzebie, gorzko łkając przy otwartej trumnie.
Dziś
Dziś Zosia ma w pamięci obraz utraconego dzieciństwa. Żyje wspomnieniami, z nadzieją na lepsze jutro. Nie załamała się, choć było bardzo ciężko. Wiedziała, że musi być silna. Przeżyła wiele, niejeden człowiek po takich doświadczeniach nie byłby w stanie się podnieść. Dziś idzie naprzód, próbując się wybić ponad nadnaturalność, osiągnąć coś więcej.
Choć obecnie życie dziewczynki jest monotonne, wie, że kiedyś znajdzie miłość i wszystko się odmieni. W poplątanych ścieżkach, budząc się każdego ranka szuka natchnienia we wschodzącym niebie.