Zawsze będziesz w moim sercu cz.3
Czuł się jak zwierzę schwytane w potrzask. Tak cholernie mu jej brakowało, każdy kąt w domu przypominał mu o niej. Szafa przepełniona była jej ubraniami, niektórych nigdy nawet nie założyła – co miał teraz z nimi zrobić? Jak miał teraz żyć, z głową przepełnioną wspomnieniami? Gdyby, ktoś kilka lat temu powiedział mu, że jego ukochaną kobietę wyrwie mu z objęć śmierć wyśmiałby go. To było tak nierealne — mijające się z prawdą.
Po kolei wyjmował każdą jej sukienkę z szafy, przytulał ją do siebie, wciągając nozdrzami zapach jej perfum – tych samych, które dostała w zeszłym roku na urodziny od niego. Rzuciła mu się wtedy na szyję i zasypując pocałunkami, dziękowała mu za nie, pytając skąd, wiedział.
-Skąd wiedziałeś, że to właśnie je chciałam?
Odgarnął jej kosmyk włosów z czoła i z zawadiackim uśmiechem odpowiedział
-Mysza, ja zawsze wiem, czego chcesz i zawsze ci to dam.
Gdyby mógł, oddałby wszystko w zamian za jej życie. Była taka młoda, miała zaledwie dwadzieścia cztery lata. Razem byli dwa, stanowczo za mało. Oboje byli przekonani, że razem dożyją późnej starości. Nie zasłużyła sobie na śmierć. Wciąż zastanawiał się, dlaczego ona, a nie on? To wszystko było ponad jego siły, był już zmęczony.
Kątem oka dostrzegł na parapecie popielniczkę, stała w tym samym miejscu od kilku miesięcy z kilkoma niedopałkami – musiała rzucić, gdy dowiedziała się o chorobie. Przez pierwszy tydzień wolał schodzić jej z pola widzenia, wszystko ją denerwowało.
-Początki zawsze są najgorsze – wydukał, chcąc dodać jej otuchy.
W odpowiedzi tylko posłała mu spojrzenie jasno wyrażające jej myśli „lepiej nic nie mów, jeżeli nie chcesz oberwać”.
W trzecim tygodniu rzucania przyszła do niego do pracy cała w skowronkach, spojrzał na nią znad ważnych papierów, czekając, aż powie to, co chciała powiedzieć.
-Już nie chce mi się palić.
W odpowiedzi uśmiechnął się, tylko czekając na dalszą część zdania.
-Jeżeli udało mi się rzucić palenie, to uda mi się wyzdrowieć – ta nuta nadziei w jej głosie, dała nadzieję również i jemu.
Nadzieja jednak matką głupich i prysła jak bańka mydlana, a jedyne co pozostało to bezgraniczny smutek i żal.