Zasłona esej
ot – to powiedział Reymont do Juliusza, A wie Pan panie Reymont dlaczego? Dlatego, bo tego co ja mam do powiedzenia nie da się wyrazić ot tak. Po tej wizji, która dotknęła mnie w kwietniu, po tej wizji ognistej, to co wiem to istne kłębowisko. Ja zajrzałem za zasłonę, a to co ujrzałem nie da się przedstawić tym językiem jaki znam. Więc miotam się, szukam, próbuję i wychodzi, jak Pan to określa, bełkot. * * * Wracamy do naszego dziwnego czasu. Jest godzina 14.35, rok 1972, Będzin. Luty. W Komitecie Partii, który rości sobie nieograniczone prawa do wszystkiego, trwa narada. Oni muszą zadecydować, czy burzyć ulicę Kołłątaja, aby mogła tędy iść szeroka droga do Huty. Wielkiej Huty. Zdecydować. Wielkie słowa. Zatwierdzić. I zatwierdzili. Nikt nie zaprotestował wiedząc, że zburzą tę część miasta gdzie wspaniałe kamienice stały, gdzie całe pokolenia będzinian się wychowały. I zburzyli. I Będzin już inny bo rozproszyli ludzi, a ducha miasta gdzieś wygnali i wrócić nie może, bo nie ma gdzie. A potem do rana pili zadowoleni, że mądrą decyzję podjęli. A ta Kołłątaja to była jakby Piotrkowska w Łodzi którą Reymont opisał. Trzeba będzie kiedyś ją odbudować aby przyciągała przyjezdnych i potomków tych, co tu mieszkali. * * * A na razie Juliusz gra w szachy w pensjonacie pani Pattey. Jest 1832 rok. Jesień. Późna jesień. Gra z protestanckim pastorem, gościem pensjonatu. Gra i myśli o swoich dziełach. Patrząc na króla już widzi scenę koronacji cara na króla Polski w „Kordianie”, patrząc na wieżę widzi Kordiana na szczycie Mont Blanc. * * * „Nie chciałeś chleba tam na Górze, wyczerpany, głodny, poraniony. Nie myśl że ci współczuję. Wykonujesz swoją misję, a ja swoją. I tak jak ty jesteś skazany, zapamiętaj to słowo, na zwycięstwo, tak ja na porażkę. Więc nie wiem, po co to robię.” Tak mówi Szatan do Jezusa w jakimś opowiadaniu. „Wykonujesz swoją misję, a ja swoją.” Ale kto zlecił Szatanowi misję? Misję która trwać będzie do końca świata. A on jest konsekwentny, bo tylko Szatan jest konsekwentny. Zło wcielone. I będzie on miał różne oblicza, różne kostiumy. Wszędzie będzie. Ale szczególnie wiek XX zaznaczy się jego działalnością. Lecz on sobie ten dwudziesty wiek przygotuje. Zjawi się w pracowniach pisarzy i myślicieli, natchnie rewolucjonistów ideą zbawienia świata. Podyktuje wiele książek i broszur. Przygotuje dobrze to co ma przyjść. Wytyczy teren gdzie zbudują baraki i otoczą drutem kolczastym. Musi spełnić swoją misję. Tylko dlaczego wierzą w to co on mówi. Czy nie dostrzegają fałszu w jego górnolotnych słowach? * * * Cierpienie Hioba. Wzór wszelkiego cierpienia niezawinionego. I ta Księga Hioba nie wyjaśnia żadnych tajemnic. Bo wszystko jest tajemnicą. A odpowiedzi żadnej nie będzie. Trzeba przyjąć to co jest, bo ten, co napisał dzieje świata, wie lepiej. Wie wszystko. I kiedy to sobie uświadomimy wszystko stanie się proste i jasne. * * * Mikołaj już 6 miesięcy był na świecie kiedy zjawił się Juliusz. Rocznik 1809 to dobry rocznik. Bo Mikołaj to Mikołaj Gogol, a Juliusz wiadomo. „Zimny pot oblewał mnie na myśl, że być może zostałem przeznaczony na zamienienie się w proch bez związania mego nazwiska z jakimkolwiek pięknym dziełem. Przejść przez świat bez pozostawienia śladu swego istnienia – ta idea mnie przerażała.” To napisał Gogol, lecz podobnie myślał Juliusz. Pisał podobne słowa. Albo to. Nigdy nie opuszcza go uczucie bycia kierowanym. „Ktoś niewidzialny napisał przede mną.” „Moje słowo jest związane z mocą, która przychodzi z wysoka.” Juliusz też uważał, że Anioł mu dyktuje. Może kiedyś jeszcze powtórzy się rok 1809 i narodzą się, jak Gogol i Słowacki. Tylko czy można jeszcze raz napisać „Rewizora” albo „Martwe dusze”. Czy można to zrobić lepiej? * * * Ale oni są dowodem, że to co napisali było im nakazane. Tutaj ich wykształcenie, pochodzenie, oczyt