Zarodek nieosiągalnych ideałów

Autor: miss-j
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Zastygłe powietrze, niepokojone jedynie płytkim oddechem, pełzało po Jej zimnym ciele, muskając zbyt kościste, a jednocześnie w sposób zupełnie kobiecy subtelne ramiona. Podrażniona skóra czerwieniła się jakby bez pośpiechu, niechętnie zdradzając swój wstyd przed ciemnością. Słone krople potu właśnie leniwie wyznaczały wilgotną ścieżkę od skroni aż po mocno zarysowane obojczyki, kiedy rytmiczny stukot łóżka pieprzących się sąsiadów, brutalnie oznajmił nadejście północy. Myśli zawirowały. Starannie wyselekcjonowane lęki przybrały postać zdeformowanych potworów, pływających pod nerwowo zaciśniętymi powiekami.

Lubiła się bać. Zazwyczaj Strach był dla Niej wadliwym zastrzykiem adrenaliny. Działał co prawda krótkotrwale, ale nie tak intensywnie, jakby sobie tego życzyła. Chwilowo pobudzał krążenie zastałych pierwiastków wyobraźni, lecz nigdy nie formował z nich dziko tańczącego w świadomości wiru, który stanowiłby grę wstępną do gwałtownego onanizmu intelektu. Tego dnia jednak Strach odnalazł wśród tłumu ideowych zarodków taki, który wykazywał zwiększoną aktywność i tendencję wzrostu.

Zarodek nieosiągalnych ideałów był nabrzmiały i wydawało się, że gdyby eksplodował, ostre odłamki zachłannie wgryzałyby się w serce, próbując zakończyć Jej marne istnienie. Niespodziewanie wybrany do dzisiejszej konfrontacji wykazywał niepokój i niechęć do jakiegokolwiek bliższego kontaktu 
z surrealistycznie podnieconą Analizą. Wierzgał, wyrywał się, uciekał, groził wybuchem i będącą jego skutkiem próżnią.

Zacisnęła pięści, schylając lekko głowę jakby w znaku bezradności. Sztucznie wyprodukowane w stereotypowni ideały atakując, wbijały kolce w otwarte części umysłu. Chciały kurczyć, zamykać, kaleczyć. Rozbijały się po intymnej przestrzeni kąsając zdrową do tej pory tkankę. Czując więc, że opada z sił, agresywnie odepchnęła Strach, błyskawicznie otworzyła oczy i obijając się o niezauważone w ciemności przedmioty, pobiegła włączyć światło.

Pokój. Ściany i nic więcej. Rozmazane, rozmazane wszystko. Brak konturów, blade kolory, zwykły zbiór nic nieznaczących plam. Jej lewe oko. Pośpiesznie dotykała powieki niejako szukając potwierdzenia. Zrozumiała, co stało się przed kilkoma sekundami. Zarodek wyssał energię oka, które piekło teraz, jak gdyby miało za chwilę spłonąć, pozostawiając po sobie puste, niemożliwe do zapełnienia miejsce. Zrozumiała. Otulona bólem, osunęła się na zimny parkiet i w poczuciu przegranej dotkliwie zamilczała.

 

1
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
miss-j
Użytkownik - miss-j

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-11-17 21:37:49