Zacznijmy od początku III
Żegnamy matkę i żonę , wspaniałą kobietę udzielającą się charetatywnie w wielu instytucjach , pomagającym biednym i chorym . Będzie nam bardzo brakowało Wiesławy. Spoczywaj w pokoju. To była ta część przemowy ,którą Baśka zapisała sobie w głowie ,ponieważ coś jej się nie zgadzało. Żałowała,że sama nie stanęła przed ludźmi, rodziną jaka im pozostała i nie powiedziała tego co bardzo chciała.Że kochała,że nie zdążyła wielu rzeczy powiedzieć,że będzie pamiętać , i dużo innych już nic nie znaczących słów.
Gdy trumna schodziła do Ziemi Basia się zastanawiała nad tym co powiedział Ksiądz. Prosiła znajomego duchownego o krótką mowę ,ponieważ ani ona ,ani siostry nie były gotowe na wystąpienie. Jakie instytuje,jaka pomoc? Komu pomagała? Przecież całymi dniami siedziała sama w domu! Będzie musiała porozmawiać z Księdzem jak najszybciej. Z takimi samymi myślami biła się Maria. Nigdy czegoś takiego nie wiedziała o matce , ale Karina,Karina wiedziała. Mama pomagała jej w fundacji ,której była organizatorką. Pod anonimowym imieniem i nazwiskiem wysyłała ogromne pieniądze dla jej podopiecznych , młodych aktorów ,którym życie nie było łaskawe. Nie chciała się przyznać ,taka była uparta i zawzięta ,ale Karina nie mogła nic zrobić. Anonimowość trzeba zaakceptować,albo nie przyjmować pieniędzy. A gdyby ich nie przyjęła ,nigdy nie osiągnęła tego co ma. I co mają jej dzieciaki ,które mają naprawdę ogromny talent i większą chęć by żyć niż każdy z nas.
Po pogrzebie we trzy udały się do domu Kariny. Basia była tam drugi raz w życiu ,a Marysia ,cóż chyba pierwszy. Marka nie było, nie było też ani jednej rzeczy, która wskazywałaby na przebywanie mężczyzny pod tym dachem. Karina w milczeniu podała siostrom drinka i sama wzięła ,wyglądały na mocne.Właściwie to nie wiem czy drink po samym wyglądzie może wyglądać na mocny,ale sam zapach przyprawiał mnie o mdłości. Basia poczuła ogromną odpowiedzialność za siostry i postanowiła zacząć. Zacząć to co musiały mieć za sobą, najprostszą czynność między ludźmi, rozmowę.
Karina ,Maria ,wiem , mi też jest ciężko – zaczęła bełkotać Baśka .. kobiety patrzyły na nią ze współczuciem bo świadomie wybrały ją na przewodniczącą tego spotkania.
Basia wzięła się w garść. Zapytała Karinę co ma zamiar zrobić ,co już zrobiła ,jak się czuje i zupełnie nie musiała do późnego wieczora i kolejnego i następnego drinka mówić nic.
Karina.
Marek, Marek musimy porozmawiać. Ot, tak po prostu wypaliłam, wciąż nie płakałam. Nie jestem osobą,która owija w bawełnę ,ale teraz..co miałam powiedzieć? Mareczku, jesteś moim bratem , co teraz? Nie,nie,nie to nie możliwe. Musi się skupić. Może pokaże mu kopie listu? Będzie miał przed sobą, nie będzie musiała nic mówić.. Marek wyskoczył spod prysznica,miał sam ręcznik, jak zwykle wyglądał wspaniale.Tak bardzo kochała , tak bardzo pragnęła przytulić go i zapomnieć się. Ale już nie umiała , podświadomość krzyczała na mnie tak bardzo ,że zaczeły mnie boleć uszy. Marek popatrzył na mnie z zaciekawieniem”No kotku, co tak patrzysz? Chodź ze mną...” wyciągnął do niej swoją wspaniałą ręką ,a ona była gotowa mu ją dać.Ale nie dała.Usiadła w salonie i czekała.Marek się ubrał i usiadł obok. „Co się dzieje Karinka, powiedz mi ..” . Zmienił taktykę,pomyślałam. Wciąż nic nie mówiłam , Marek zaczął mnie całować, tak jak zawsze.. Zaczęłam zamykać oczy ,ale w ostatniej chwili po prostu powiedziałam. „Marek ,nie możemy, jesteś moim bratem” . Marek spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami (boże,teraz widzę,są takie same jak u Ojca) i zaczął się śmiać. Po prostu się śmiał tak głośno, tak mnie bolała głowa ,uszy , wszystko..czułam odrętwienie i ogromny żal ,że się ze mnie wyśmiewa. Zaczęłam płakać, w końcu popłyneły mi łzy tego okropnego żalu, tej straty..Ojca,matki,Martka,sióstr..straciłam wszystko – tak pomyślałam. I zrobiło się ciemno. Mama tylko mówiła ,żebym uważała,żebym nie popełniła żadnego głupsta.Obiecałam i straciłam świadomość.