Z miłości...
30 listopada, późny wieczór.
Siedemnastolatek siedział w skórzanym fotelu obracając kieliszkiem wina w dłoni. Czerwony płyn powoli wirował wraz z kierunkiem wskazówek zegara. W pokoju panowała zupełna ciemność. Chłopak wsłuchiwał się w kojącą ciszę, zwłaszcza teraz była mu tak bardzo potrzebna. Musiał przemyśleć wiele spraw. Nagle został brutalnie wyrwany z myśli przez polifoniczny dzwonek telefonu. Pięścią uderzył w włącznik nocnej lampki i złapał za słuchawkę telefonu.
-Mike?! Moje najszczersze kondolencje, jak się czujesz?! Wszystko okay?!
-Nic mi nie jest.- Odparł chłodno.
-Na pewno? Wiem że Victoria była dla ciebie bardzo ważna…
-Naprawdę wszystko w porządku. Porozmawiamy jutro.
Zanim przyjaciel zdążył zaprotestować Mike odłożył słuchawkę. Nie potrafił jeszcze o tym rozmawiać. Dlaczego ona, dlaczego nie ja?- Spytał samego siebie zaciskając pięści. Zabrał sweter z oparcia krzesła poczym wyszedł z domu. Nie zrażało go zimno. Usiadł przed drzwiami i pogrążył się w myślach.
-Co byłbyś w stanie zrobić by ją odzyskać?- Zabrzmiał nisko głos, wyraźnie należący do mężczyzny. Mike uniósł głowę. Tajemnicza postać odziana w długi płaszcz powoli zbliżała się w jego kierunku, na jego głowie znajdował się duży kapelusz całkowicie zasłaniający twarz.
-Co byłbyś w stanie zrobić by odzyskać Victorię?- Powtórzył.
-Wszystko.-Chłopak wstał- Przebyłbym tysiące kilometrów pieszo, zgodziłbym się na wieczne tortury a nawet oddałbym własną duszę…
Nieznajomy zaśmiał się pod nosem.
-Wystarczy że oddasz odrobinę krwi.- Powiedziawszy to wręczył mu małe ostrze.
-Tylko tyle?- Mike uważnie obmacał przedmiot w dłoniach. Srebrna rękojeść pokryta nalotem była zakończona małym nożem. Wbrew pozorom bardzo ostrym.
-Tylko tyle.
-Nie…nie mogę…-Chłopak zwrócił niebezpieczny przedmiot i cofnął się.
-Możesz.
-Nie…- Zaprzeczył ruchem głowy.
-Co ci szkodzi? Kilka kropel krwi a mogą przywrócić do życia kogoś Ci bardzo ważnego…
Co robić?
-To przecież nic takiego, kilka kropel krwi.
…
-…kilka kropel…
Mike zabrał z otwartej dłoni mężczyzny nożyk i przystawił ostrą część do nadgarstka.
-Dzięki temu wróci Victoria…
***
-Czy stan mojego syna się poprawia?- Spytała roztrzęsiona kobieta.
-W tej chwili trudno mi powiedzieć. Bardzo przeżył śmierć dziewczyny. Przed nim jeszcze długa droga. Proszę się nie martwić…
-Jak mam być spokojna skoro moje jedyne dziecko wylądowało w szpitalu psychiatrycznym po nieudanej próbie samobójczej?!...
__________________________________________________________________________________________________
Happy New Year Guys! ;)