WIZJA
Kolejny dzień przemija wraz z blaskiem zachodzącego słońca.
Kolejne krople deszu powoli spadając obmywają me ciało, lecz mimo to nie mam zaimaru z tąd pójść.
Leżę samotnie skulona nad brzegiem morza podziwiając piękną istotę zachodu słońca.
Gdy ono całowicie juz zaszlo chciałam się podnieść i powoli udać do domu, lecz moja głowa nagle zrobiła się ciężka, ciało nieposłuszne, powieki zmęczone.Nie wiedziec nawet kiedy odpłynęłam gdzieś.. gdzieś do jakiejś nieokreślonej nicości. Dopiero z upływem kolejnych godzin w mej głowie jak na pustej scenie teatralnej zaczęły pojawiać się kolejne przednioty odkrywając za soba jakąś skrywaną tajemnicę.
Na czarnej scenie pojawiła sie szeroka droga otoczona wierzbami, oświetlona jedynie blaskiem paru gwiazd. Na drodze mozolnie namalowały się linie i postawiły ciemne latarnie, po czym wydobyly się ostatnie elementy. Coraz szybciej na okrytej taflą wody ulicy zaczęły pojawiać sie małe samochody, lecz tak szybko jak sie pojawiły zaczęły też znikać.
Nic nie układało się w logiczną całość... Lecz nagle poczułam silne uczucie w tył głowy.Moja czarne scena przesiąkła odcieniem krwisto-czerwoną. Powoli po bokach zaczynało coś prześwitywać jak gdyby na gładkiej szybie sciakała ludzka krew odsłaniając piętno ludzkiego bólu i cierpienia.
Ból w mej głowie stawał sie coraz silniejszy, nogi zaczynały mi drętwieć, jednak pomimo bólu jaki sprawiał mi ten obraz nie mogłam otworzyć oczu, musiałam dowiedzieć sie co czeka za ową szybą!
Krew dalej ściekała odsłaniając poszczególne elementy ludzkiej twarzy. Wiedziałam już, że jest to twarz młodego mężczyzny, z sekundy na sekunde wydawała mi sie coraz bardziej znajoma, lecz.. nie bylaw w stanie powiedzieć czyja ona jest.
Do czasu.. gdy na okaleczonej szyi młodzieńca nie ujrzałam medalionu.
Był to ten sam medalion, który podarowałam Tomkowi na wyprawę a Alpy..
Przerazona tym widokiem gwałtownie otworzyłam oczy, lecz me ciało było na tyle sparaliżowane, że nie byłam nic w stanie ze sobą zrobić.
A powinnam..
Powinnam zrobić coś dla Tomka.
Cdn..