Wezuwiusz: Warsztaty (5)

Autor: 3unikat
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

tatecznie wybłagałeś u mnie zaliczenie.
Siedzący z tyłu sali, jak zawsze zresztą, czarodziej wstał. Po czole ciekły mu krople potu, które niczym wodospad upadały na podłogę, robiąc wokół Wezuwiusza coraz to większą kałużę. Po co przybył na warsztaty? Nie wiedział sam, ale już teraz zdążył pożałować swojej decyzji.
- Wezuwiuszu, słyszysz mnie? – Czarnowór nie odpuszczał.
- Słyszę. – odpowiedział krótko.
- Cóż ciebie tutaj sprowadza zatem? Bo chyba nie pęd ku wiedzy?
Na auli panowała cisza, którą Czarnowór przerywał, rytmicznie uderzając palcami o mównicę. Wezuwiusz spojrzał na siedzących wokół niego czarodziejów i czuł, jak narasta w nim złość. Teraz, albo nigdy, nie może mi przecież nic zrobić – pomyślał.
- Cóż mnie sprowadza pyta szanowny pan profesor... Byłem po prostu ciekaw, czy może dowiedział się pan już do czego służy dupa. No ale sądząc po masie, nadal pan wszystko zatrzymuje w sobie.

***

Dziesięcioletni zakaz zbliżania się do budynków Akademii nie zmartwił Wezuwiusza. Nie będzie musiał przynajmniej przyjeżdżać lub wymyślać wymówek, dlaczego akurat nie może się zjawić na tym, czy innym sympozjum. O wiele bardziej przeraził go Czernowór, który zdążył jeszcze wykrzyczeć groźbę zemsty, nim wyciągnęli go z auli, ratując w ten sposób Wezuwiuszowi życie.
Droga do wioski przebiegła czarodziejowi spokojnie. Zwiększyło to zresztą jego obawy co do tego, co może zastać w domu. Z lekkim lękiem nadusił zatem klamkę i wszedł do środka. Zdziwiony zastał Ziemowita siedzącego na wysokiej prawie do sufitu szafie i odganiającego miotłą jakiegoś dziwnego, nieznanego Wezuwiuszowi stwora. Ten niewielki, kulisty dziwoląg bez rąk posiadał olbrzymią wręcz szczękę, która pokrywała prawie połowę jego ciała i wypełniona była drobnymi, acz ostrymi kłami.
Czarodziej rozejrzał się po pokoju i czegoś mu brakowało. Biurka! W miejscu, gdzie jeszcze do niedawna stał ten mebel, znajdował się teraz mały stos trocin. Wezuwiusz podbiegł do małej komody ustawionej w rogu izby i wyciągnął z niej różdżkę Ziemowita, którą wskazał na stworzenie. Czarodziej wykrzyczał wszystkie znane mu zaklęcia, co zajęło mu swoją drogą niewiele ponad dwie sekundy, z racji iż znał ich przecież niewiele.
Stwór nadął się niczym balon tak, że jego malutkie oczy sprawiały wrażenie, jakby miały eksplodować. Wezuwiusz podszedł do niego spokojnie i uszczypnął. Ze stworzenia zaczęło uciekać powietrze, sprawiając, że fruwało ono pod sufitem dobrą minutę, by ostatecznie zniknąć.
- Co ty mu zrobiłeś? – spytał przerażony Ziemowit, gramoląc się z szafy.
- Nie wiem. Teleportowałem, czy coś?

***

Gdy zmęczony wykładem Czarnowór wrócił do swojego niewielkiego pokoju wszystko, co zobaczył, to pięć kupek trocin i mały potworek szczerzący się swoimi małymi kłami.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
3unikat
Użytkownik - 3unikat

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-06-18 21:55:30