"Washoku"
Nie bała się snów, to z nich czerpała inspirację. Nigdy nie były mroczne, miały w sobie jakąś wyrazistość, było w nich zawsze dużo czerwieni, światła i japońskich motywów. Może dlatego spędzała tam każde wakacje. Lubiła być wtedy sama, bez niego. Rozumieli oboje, że harmonia we wszystkim w życiu jest najważniejsza. Pozwali sobie w tym czasie na rozstania. On odpoczywał w zupełnie innych zakątkach świata. Lubił góry.
Nie traciła wiary w życie. Traciła siłę.
*
- Jak się pani czuje? – Atsuko siedziała na łóżku Elizy, badając jej puls. – Lepiej?
- Tak, chyba tak. W każdym razie dziękuję, za uratowanie mi życia.
- Nie ma za co. Choć trochę to trwało. Sporo się wydarzyło ostatnio? Nie wiem, czy to pocieszy moją pacjentkę, ale mój mąż też zmarł. Osiem lat temu. Był Polakiem – uśmiechnęła się do niej – lekarzem. Proszę nic nie mówić. Nie współczuć mi, ani sobie.
- Dobrze mówi pani po Polsku – Eliza, patrzyła na jej sprawne dłonie, które właśnie szukają żyły do wbicia igły. – Nie może pani znaleźć? Nie pamiętam ile czasu nie jadłam, czułam się …
- Proszę już nic nie mówić. Za chwilę pani zaśnie.
Atsumi patrzyła na jej piękne oczy, które właśnie się zamykały.
*
- Atsumi, zamów mi taksówkę, spóźnię się na wykład.
Byli małżeństwem od roku. Był od niej dużo starszy. Pracowali w tym samym szpitalu w Kioto.
- Leszek, wychodź z tej łazienki. Taksówka podjechała.
- Dziękuję kochanie. Zostawiam ci samochód, zobaczymy się w szpitalu. Aha, po wykładach jadę jeszcze do pacjenta, prywatna wizyta. Potrwa godzinkę. Kocham cię – pocałował ją w usta od niechcenia, nie mieli czasu na czułości. Słowo kocham, było jedynym zapewnieniem od dłuższego czasu.
Dobieranie składników washoku zajmowało sporo czasu. Lubiła urozmaicenia. Do ryżu gotowanego na parze, konomono, ju dodawała ryby, które codziennie kupowała na targu, lub delikatne mięso. Posiłki i wszystko, co dotyczyło jej życia musiało być dopracowane w najdrobniejszym calu. Miała nadzieję, że Leszek właśnie za to ją kocha.
Tego dnia dotarła do szpitala o godzinie dwunastej z termosem zdrowego jedzenia, by mogli razem w trakcie lunchu celebrować jej kunszt kulinarny.
- Atsumi – jakaś pielęgniarka weszła do gabinetu, kiedy robiła porządek w szafkach z lekami. – Atsumi – powtórzyła, a jej głos był ledwo słyszalny.
- Tak? – odwróciła głowę, widząc za drzwiami biegnących do sali operacyjnej lekarzy.
- Leszek miał wypadek.
Trzymała go za rękę do końca. Kiedy przestała czuć jego ciepło, odeszła.
Elżbieta Walczak fragment opowiadania ze zbioru "Nienasycenie" - premiera w listopadzie