W odcieniach szarości
Nie ma fajek. Żyje na starym jogurcie - ładuje swoje człowiecze akumulatory kulturą. Ma jeden sweter, taki zwykły, szary, wyciągnięty, zprany, zkulkowany. Nie ma fajek! Cholera! pieniędzy też...
Od tygodnia nie wyszła na ulicę. Od tygodnia nie pisała do swojego "sponsora". Bo czym innym mógłby być ten mężczyzna. To był jej wybór... a czy słuszny? Nie mi to oceniać.
Teraz stoję z boku. Jestem duszą. Nie potrzebuję fajek ani tego jogurtu! Jestem teoretycznie wolna. Teoretycznie. Ach! uwielbiam ten cały teoretyczny świat! Zero uczuć, zero spontaniczności, zero zycia. Ale teoretycznie wszystko jest w jak najlepszym porządku! Moje myśli są jak świątynia bez boga, są wystudiowane przez zamierzchłą rzeczywiśtość.
Z tą igłą to jednak przesadziła, masochistka! Ale winszuję pomysłu. Igła w naczyniu! Skazała się na niebanalne cierpienie, na praktykę życia. Hm... już ja polubiłam. Jej głowa przewraca się tylko z boku na bok. Życie, wypraktykowana zabawa lalkami w trochę wiekszym domku.
Jogurt. Jakie to prozaiczne! Już ją uwielbiam! Odważna siksa! Ale ja jej nie pomogę. Teoretycznie...
Chyba, że braknie jej sił.
Jaki to pieky widok! Młoda, w szarym swetrze... z igłą w tętnicy (że też trafiła!) i rurką pływająca krew.