W mojej młodości wzrastam w latach, mądrości i łasce.
Dwa lata minęły od chwili, gdy stanęłam w drzwiach Kościoła. Był to szczególny dzień. Pamiętam, jakby to było wczoraj.
Drzwi, mimo chłodnego dnia, były otwarte na oścież. Jakby ktoś w środku czekał na moje przyjście. W ławkach, prócz mnie, nie było nikogo. Wszyscy byli zajęci przygotowaniami do kolacji wigilijnej. Ostrożnie uklękłam. Czułam w pobliżu obecność Najświętszego. Czułam też, że Łukasz był przy mnie. I wtedy wszystkie moje żale, troski, nadzieje i pytania wylały się ze mnie, by ułożyć się w postać prawdziwie szczerej modlitwy. Zagorzale prosząc Boga i Łukasza o łaskę, straciłam rachubę czasu. Gdy czułam, że wszystkie słowa zostały wypowiedziane, wróciłam do domu. Był już wieczór. Oczywiście zapomniałam pójść do sklepu po mąkę. W tym roku musieliśmy zrezygnować z pierogów i uszek. Zastąpiliśmy je jednak szczerą miłością i prawdziwym pojednaniem. To były szczególne święta. Wiedzieliśmy już, że wszystko będzie dobrze, że Łukasz nigdy nas nie opuści. Zaczeka na nas w Domu Pana, w krainie prawdziwej szczęśliwości.
31.12.08.
Dziś sylwester. Minął kolejny rok. Możemy zacząć wszystko od nowa. Układając listę noworocznych postanowień, mamy nadzieję na lepsze życie. W swej młodości wzrastam w latach, mądrości i łasce. I znów zaczniemy odliczać dni..Przeżyjemy niejedno zranienie.. Zetkniemy się z niejednym okrucieństwem... Nie raz zapłaczemy z czyjegoś powodu.. Poczujemy się samotni... Ale nigdy nie będziemy sami. Bóg zawsze będzie przy nas i sprawi, że podniesiemy się nawet po najbardziej niegodziwym upadku.