Upiór w operze- ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 37
Panna Lovemour wydawała się być zaskoczona tym gestem. Eryk bardzo rzadko uzewnętrzniał swoje odczucia. Chociaż jego słowa często były przepełnione czułością i wszelkimi innymi uczuciami, to zachowywał się dość ozięble i próbował zachować dystans. Nie zawsze mu się to udawało, zwykle jednak chęć bliskości zwyciężała. W końcu kiedyś mężczyzna ten niewiele miał okazji, żeby jej zasmakować. Przy Laurze czuł się taki normalny, jakby w ogóle nie miał na twarzy tej cholernej maski.
Minął tydzień. W Operze Garnier wydarzyło się kilka niewielkich wypadków, dwóch pracowników technicznych złamało nogę. Niestety doszło też do jednego bardzo poważnego wypadku. Dzień po wypadku tamtych dwóch, również przy zawieszaniu dekoracji, zginął jeden z robotników. Spadł i skręcił kark. Dyrektor Poierrot myślał, że to był czysty przypadek. Nadal nie chciał uwierzyć w Legendę, w końcu takie rzeczy się zdarzają. Dzień po tym nieszczęsnym incydencie znów znalazł kopertę na swoim biurku.
"Drogi Monsieur Poierrot,
Otrzymał Pan moje ostrzeżenie. Daję Panu jeszcze trzy dni. Jeśli do tego czasu nie znajdzie Pan sposobu, aby Panna Laura zaśpiewała na tym koncercie, wydarzy się taka katastrofa, jakiej ta opera jeszcze nie widziała. Radzę nie zadzierać z Duchem Opery. Może Pan tego gorzko pożałować.
D.O"
- Tego już za wiele!
Poierrot odnalazł starego stróża.
- Proszę mi tu ściągnąć tę przeklętą Lovemour! Natychmiast!
Pan Trefleou pobiegł do domu Małgorzaty.
- Nieszczęście!- wykrzyknął.
- Co się stało?- spytała kobieta. - Jakie nieszczęście?
- Dyrektor jest wściekły. Szuka Laury.
- Co takiego?- spytała dziewczyna, gdy tylko usłyszała stróża. - Dlaczego mnie szuka?
- Nie wiem, kochana. Pewnie ten Diabeł coś zrobił. Ten wypadek to na pewno jego sprawka!
- Ma pan na myśli Eryka? Ale on...
Młoda Lovemour pobiegła do opery. Gdy przekroczyła próg gabinetu, zobaczyła czerwonego ze złości dyrektora.
- W... w... wzywał mnie pan?- spytała drżącym ze strachu głosem.