Ukryte marzenie (Miłosna trylogia 1) - 2 rozdział
– W porządku – odparła spoglądając na przyjaciela. – Już mi lepiej.
– Na pewno? – zapytał zatroskanym tonem. – Będziesz w stanie im to wszystko opowiedzieć?
– Tak – odrzekła spoglądając na przyjaciółki. – Może powinnam wam to wcześniej opowiedzieć, wtedy nie byłoby tego całego nieporozumienia. Mój nagły powrót ma związek z tym siniakiem.
– Podejrzewaliśmy, że coś się musiało stać, że postanowiłaś wrócić – stwierdziła Chantelle patrząc jej prosto w oczy. – Nigdy wcześniej nie wspominałaś, że chcesz tu wrócić. Już myśleliśmy, że zostaniesz tam na stałe.
– Ja też tak myślałam, ale musiałam wrócić. A raczej uciec.
– Uciec? – Tracy była totalnie zaskoczona i zdziwiona. Co się tam stało, w Chicago? , zastanawiała się w myślach.
– Tak, uciec. Uciec przed człowiekiem, którego nie chcę spotkać już nigdy w życiu i który sprawił, że wciąż się boję. On jest cieniem z mojej przeszłości, przed którą chcę uciec i zacząć swoje życie od początku, tutaj w Phoenix. Tylko tu, w moim rodzinnym mieście mogę odzyskać równowagę.
Ashley powoli zaczęła swoją opowieść, o tym co się wydarzyło w jej przeszłości.
***
Nie wiedziała czemu znowu tu przesiaduje. Może tak naprawdę nigdy nie pogodziła się ze śmiercią swojej przyjaciółki i jednocześnie sąsiadki? A może myślała, że spotka tutaj jej córkę, Ashley? To jest niemożliwe, stwierdziła w duchu. Wiedziała, że dziewczyna przyjeżdża tylko raz do roku, na rocznicę śmierci rodziców. A rocznica minęła pół roku temu. Było mało prawdopodobne, żeby Ashley się tu pojawiła.
Ostatni raz ją widziała dwa lata temu. Zauważyła jej minę kiedy powiedziała jej, że syn wyprowadził się z domu i ma własne życie. Pewnie myślała, że o niej zapomniał. Chciała ją wtedy zatrzymać, aby móc z nią porozmawiać, ale nie udało jej się. Dave miał o to do niej pretensje. Nigdy nie zapomniał o swojej przyjaciółce. Często ją wspominał. Nikt tak go nie rozumiał tak jak ona. Nawet ona, jego własna matka czasami nie mogła do niego dotrzeć. Po wyjeździe Ashley zmienił się. Stał się jakby bardziej zamknięty w sobie. Ale potem, jak poszedł na studia to już całkiem straciła z nim dawny kontakt. Miał swoje sprawy. W końcu był dorosły więc nie mogła liczyć, że będzie przybiegał do niej z każdą sprawą. Od tego są przyjaciele. Miał paru kolegów, czasami przyjeżdżał z nimi na weekend. Nie pytał już o Ashley. Można było sądzić, że o niej zapomniał. Ale ona bardzo dobrze znała swojego syna i wiedziała, że tak nigdy się nie stało. Brakowało mu jej, chociaż nigdy się do tego nie przyznał.
Chciał odnowić z nią kontakt, ale nie udało się. Wyprowadziła się z ciotką do innej dzielnicy, a nie mogli zdobyć jej nowego adresu. Ona nie znała się z Amelią tak dobrze, jak z jej zmarłą siostrą, więc nie mieli ze sobą kontaktu. Teraz tego żałowała. Już dawno by wiedziała co się dzieje z córką jej zmarłej przyjaciółki. A tak nawet nie wiedziała, czy kiedykolwiek ją jeszcze zobaczy. Była ciekawa jak ułożyło jej się życie. Co porabia? Czy ma tam nowych przyjaciół, chłopaka?
Przypomniała sobie czasy, kiedy jeszcze rodzice Ashley żyli. To były piękne czasy. Często spędzali ze sobą wolny czas a ich dzieci się lubiły. Katherine z mężem często snuli marzenia, że Dave i Ashley kiedyś się pobiorą. Jej syn oczywiście uważał to za żart. Zawsze traktował Ashley jak młodszą siostrę, ale dziewczyna była w nim zakochana. Katherine to wiedziała. Widziała to w jej oczach. Jej syn jednak niczego nie zauważał. Miała nadzieję, że kiedyś , jak dorosną to się zmieni. Oboje by do siebie pasowali. Doskonale się rozumieli. Może by i tak było gdyby nie ten wypadek i wyjazd dziewczyny. Nie czas na gdybanie, powiedziała do siebie w myślach. Zawsze zbierało jej się na sentymenty, kiedy przychodziła na cmentarz i przy okazji odwiedzała grób swojej przyjaciółki.