Tryptyk s-f z lekka humorystyczny
dziesz czy co?- i szybciutko wspięła się po ścianie do domu. - Tez mi …- skomentowała Mariola ,wstała z ławki i skierowała się w stronę sklepu monopolowego – Idę się uchlać z tego wszystkiego. Niczym James Bond, Metody wywalił drzwi od mieszkania Borsukowej i już miał przeładować strzelbę i wycelować w jej rozwścieczoną postać ,gdy we drzwiach stanęła mała postać .Była to Edytka. - Dzień dobry ciociu.- przywitała się grzecznie – Dzień dobry panu. Ciociu przyszłam cię odwiedzić i zapytać się o coś? - No słucham cię Edyto – odpowiedziała Borsukowa dość miłym głosem. Widać się trochę uspokoiła. - Chciałam się dowiedzieć, jak ci się podoba szczeniaczek ,którego ci przyniosłam przedwczoraj, bo tak sobie pomyślałam, że sama mieszkasz ,to ci się jakieś towarzystwo by przydało? Metody ,a wraz z nim Borsukowa zmienili kolor na pomarańczowy, potem na zielony i jeszcze na śliwkowy, wciągnęli powietrze i aż siedli z wrażenia na czymś, co może przypominać tyłek. Po chwili jednak , Metody zapytał się Edytki: - Skąd masz tego pieska? Bo to piesek prawda? - A pałętał się sam, taki nieszczęśliwy koło pana domu więc go przygarnęłam i przyniosłam tutaj. - O kurwa mać! – wrzasnął Metody – Rozmnożyły się ! Ja pierdolę! Trzeba lecieć do burmistrza żeby zarządził ewakuację.!! - To co to jest ? – zapytała się Borsukowa. - Nie wiem , ale kurewsko lubi żreć .Bez opamiętania. – odpowiedział Metody i pobiegł jak najszybciej umiał do burmistrza . Oczywiście nie omieszkał po drodze pożreć kolejnego gówniarza rzucającego w niego kamieniami. Małe miasteczko gdzieś na zabitym dechami zadupiu. Wrzeszczące dzieciaki, mały ruch…No właśnie, jaki ruch? Jakie dzieciaki?