Toster
oczyło?; Na podłogę.
Kurczowo zacisnąłem rękę na nieszczęsnych, Bogu ducha winnych tabletkach, czując jak kruszą się pod naciskiem dłoni.
Przełamując strach obróciłem się i... Oczom moim ukazał się następujący widok: Na środku kuchni stał, zaiste, mój toster, lecz nie wyglądał jak wszystkie inne tostery, zagracające miejsce na blatach, szafkach, półkach i czym tam jeszcze w milionach kuchni na świecie. Trafił mi się bowiem zaszczyt podziwiania tostera z kompletem kończyn, który, jakby tego było mało jak na skacowanego studenta z hałaśliwym kowalem w głowie, otwartym, jak do przygotowywania tostów tułowiem pożerał ze smakiem i mlaskaniem pomidora. Głowy z niewiadomych mi przyczyn nie posiadał. Głowy jako takiej, bo oczy, ba, uszy nawet wyrastały, jakby przyklejone, bezpośrednio z białej, plastikowej obudowy. Gdy wgryzał się w warzywo mogłem obserwować jego zębiska. Iście pokaźne jak na toster. Lecz, z drugiej strony, konia z rzędem temu, kto wyjaśni mi podpierając się naukowymi faktami, jakie zęby powinien mieć statystycznie, normalnie znaczy, sprzęt AGD?
I tak sobie stał, wymachując lekceważąco kablem, nic sobie nie robiąc z mojego bezbrzeżnego zdziwienia. Po prostu mnie zamurowało, obserwowałem go tylko osłupiały.
-Ej, Adaśko! Gościu, co jest? Struny głosowe ci alkohol przeżarł? Powiedz coś, bo pomyślę żeś przez noc do szczętu zdurniał- wolno wypowiadał sylaby, które z opóźnieniem trafiały przez kanały uszne do mojego mózgu i zostawały przezeń analizowane.
Opornie.
Przeciążenie. Brak danych. Tego w algorytmach nie umieszczono. Krótko mówiąc - błąd krytyczny systemu. Zresetuj, uruchom ponownie później. Wyślij raport o błędach do stosownych organów i czekaj na przybycie ekipy ratunkowej.
To się nie dzieje naprawdę. Śpię. Albo prędzej leżę w koncie zalany w trupa i bredzę a ludzie leją ze mnie i pokazują palcami. Albo umieram i takie mam, chore jakieś, wizje. W każdym razie, nie jest to tak, jak być powinno. Możliwe też, że zwariowałem i siedzę teraz zapięty w pasy w przytulnym szpitalu, w ciepełku, zamknięty, dla bezpieczeństwa świata ogółem i mojego własnego, wśród mięciutkich żółtych ścian.
Starałem się znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie tej zdecydowanie niedorzecznej sytuacji. Zawsze tak robiłem, choć nie zawsze, muszę przyznać, wychodziło z takim skutkiem, jakiego bym sobie życzył. Zazwyczaj nic się nie wyjaśniało a stawało się tylko jeszcze bardziej pokręcone i zagmatwane, niczym bazgroły dwuletniego dziecka.
Szczególnie z kobietami ta metoda zawodziła na całej niemal linii. Nie potrafię jakoś sensownie umotywować ich enigmatycznych, jak dla mnie, decyzji. Agata może być tego świetnym przykładem.
Toster majtając wtyczką wdrapał się na blat i podskakując jak znerwicowana pchła, wymachiwał mi przed oczami pomidorem.
-Halo! Tu Ziemia, witamy serdecznie z powrotem! Speedzik już puścił? A może jakiś kwasik to był, co? Zawiesiłeś się? Haloooooo!!!
Otrząsnąłem się już z pierwszego szoku. Podciągnąłem na właściwe miejsce szczękę, która niekontrolowanym ruchem opadła kilka centymetrów niżej w reakcji na ożywiony opiekacz.
-Jak to… tak…- zdołałem wykrztusić z siebie nadal gapiąc się jak sroka w gnat na skaczący sprzęt, który na dźwięk mego głosu, stanął nieruchomo w miejscu i chwilę przypatrywał mi się z uwagą i krytycyzmem, przekrzywiając nieco tułów.
-O! Brawo! Widzę, że jednak potrafimy mówić… Fascynujące, doprawdy…- ironizował toster najwyraźniej rozbawiony całą sytuacją – Skoro wreszcie udało mi się nawiązać z tobą kontakt werbalny, może niezbyt wysublimowany, ale jednak, to przejdę od razu do sedna, bo obawiam się, drogi właścicielu, iż to tylko chwilowy przebłysk geniuszu pozwolił ci na wymówienie, tych trzech, podkreślam, trzech słów… - zrobił efekto