Taty nie ma w domu
Chyba byłam niegrzecznym dzieckiem - albo sarkazm już mi w duszy kiełkował - bo zawsze mnie to śmieszyło, jak brali tatę za księdza.
Potem -już świadomie - mówiłam pukającym zbłąkanym duszyczkom: " Nie, taty nie ma w domu, ale przekażę mu, jak wróci, że panie były”... lub kierowałam je do ogrodu, gdzie tata zażywał kąpieli słonecznej.
Do tej pory lubię to wspominać. Ale tak było tylko w lecie. Miejscowi wiedzieli gdzie mieszka ksiądz.
A wystarczyło tylko przeczytać tabliczkę na furtce, trzy domy dalej, a nie ulegać przekonaniu katolika, że plebania jest zawsze koło kościoła.
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora