TAK JEST LEPIEJ cz. IX
- Dzień dobry pani prezes. Proszę kawę.
- Witaj Marzenko. Dziękuję. Co wczoraj się działo ? Dzwonił ktoś ? Co mamy na dzisiaj ?
Dziewczyna wyciąga spod pachy notatnik, otwiera i mówi:
- Wczoraj wszystko załatwione. Byli przedstawiciele tej firmy, ale skierowałam do wiceprezesa. Na pewno pani zda relację z rozmów z nimi. Pocztę włożyłam do teczki. Widzę, że już pani prezes ja widziała. Dzwonił pan Opaliński i pani Klimacka. Prosili o wyznaczenie daty spotkania. A co do dzisiejszego dnia zapisałam pani prezes w kalendarzu terminarz spotkań. O dziesiątej podpisujemy umowę z firmą … . Pan Jacek chce jeszcze z panią rozmawiać. Aha i główna księgowa prosiła o spotkanie przed podpisaniem tej umowy. Na godzinę dwunastą pani prezes z wiceprezesem i główną księgową jesteście umówieni z wiceprezydentem w sprawie kupna tej działki na Moniuszki.
I chciał się z panią dzisiaj spotkać prezes banku pan Migalski. Chodzi chyba o ten kredyt na kupno działki. Prosił o spotkanie po piętnastej.
- Marzenko jak przyjdzie pan Jacek to go wezwij do mnie. Potem główna księgową. Zadzwoń do wiceprezydenta i potwierdź spotkanie o dwunastej. Przypomnij prezesowi i księgowej o tym spotkaniu. Oddzwoń do prezesa Migalskiego i zaproś go na wpół do czwartej. Aha … i umów spotkania z tymi osobami, co wczoraj dzwoniły w jakiś wolnym terminie. Tylko nie umawiaj nikogo na poniedziałek, bo nie będzie mnie w pracy. I sprawdź proszę co miałyśmy na poniedziałek zaplanowane. Obdzwoń i przeproś ludzi i umów w innych terminach.
- Oczywiście pani prezes.
Marzenka wychodzi z pokoju i zostawia mnie samą. Po chwili jednak wraca. I staje przede mną nieśmiało pytając:
- Pani prezes, czy pani dobrze się czuje ?
Nie podnoszę głowy znad papierów. Mam świadomość, że moje opuchnięte oczy, zmęczona twarz zdradzają moje złe samopoczucie.
- Marzenko, wszystko w porządku. Źle spałam. Wszystko ok.
Sekretarka powoli wychodzi z pokoju.
Dzień pracy wciąga mnie w wir obowiązków. Zmieniają się ludzie wchodzący i wychodzący z gabinetu. Telefon także nie jest bezczynny. Rośnie sterta papierów i problemów, które zostawiają wszyscy wychodzący. Nie mam czasu myśleć o sobie. Tutaj liczy się tylko firma.
Jesteśmy już po spotkaniu u wiceprezydenta. Chyba uda się kupić tę działkę i to nawet za mniejsze niż przypuszczałam pieniądze. Byłoby super. Teraz do wpół do czwartej mogę spokojnie przebrnąć przez przygotowana do podpisu stertę teczek. Otwieram pierwszą z góry i zatapiam się w analizie masy liczb. Uzupełniam ołówkiem dopiski o proponowanych zmianach w obliczeniach. Dzwoni telefon:
- Pani prezes, dzwoni pan Krzysztof J. Mówi, że pani wie o co chodzi. Mam łączyć ? Mówiłam, ze pani zajęta, ale on nalega.
- Nie, nie Marzenko, łącz, proszę.
Serce dziwnie szybciej uderza. Przecież to Krzyś.
- Tak, słucham. Katarzyna…
- Witam. To ja Krzysztof. Przepraszam … - słyszę męski, miły glos.
- Witaj Krzysiu. No co ty, za co przepraszasz. Cieszę się, że Cię słyszę. Co u ciebie ?
- I z wzajemnością. Miło cię słyszeć. Mam do ciebie prośbę, ale …
- Jasne. Słucham. W czym mogę ci pomóc ?
- Kasiu, nie wiem czy powinienem.
- No przestań. Z przyjemnością, jeśli będę mogła pomogę. Nie krępuj się, mów.
- Kasiu, a może …
Czuję, że ten pewny kiedyś Krzyś teraz ma problem ze śmiałością. Muszę go jakoś zachęcić, aby powiedział o co chodzi. Jak inaczej będę mogła mu pomóc.
- Krzysiu, nie krepuj się, proszę. Przecież znamy się tyle lat.
- Kasiu, bo ja właśnie jestem w Krakowie. Może moglibyśmy się spotkać na kawie. Byłoby łatwiej porozmawiać. Jestem przejazdem. Znajdziesz chwilkę ?
Czuje, jak wzrasta mi ciśnienie. Boże, właśnie dzisiaj, gdy wyglądam okropnie. Nawet sekretarka to zauważyła. Co mam zrobić, co robić ?