Tajemnica Melanie cz.2
- Super – powiedziałam sama do siebie. Zdjęłam buty i gdy podniosłam głowę, zauważyłam, że jestem na jednej z głównych dróg i w oddali widać bramę i mój dom.
Usłyszałam trzask za sobą. Odwróciłam się natychmiast, zobaczyłam idącego w moim kierunku mężczyznę. Przestraszyłam się, tak że nie potrafiłam ruszyć się z miejsca.
- Melanie… - To był on, ten mężczyzna po powiedział moje imię nad rzeką. – Melanie… - odwróciłam się, ruszyłam pędem w stronę bramy. – Melanie, zatrzymaj się! – ale nie posłuchałam go, chciałam uciec jak najdalej z tego miejsca, nie chciałam się tu nigdy więcej znaleźć.
Gdy dobiegłam do wyjścia, ta nie chciał się otworzyć. Jak na złość któryś z pracowników musiał ją zamknąć. Obejrzałam się za siebie, szedł w moim kierunku i był coraz bliżej. Przerażona zaczęłam wdrapywać się do bramie. Gdy złapałam się samej góry, podciągnęłam się i przełożyłam przez nią nogi, upadając nastepnie na ziemię. Pospiesznie wstałam, ponownie zaczęłam biec. Gdy byłam już w daleko od winnicy, zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. Stał tam, za bramą ale nie mogłam określić jak wygląda, przeszkadzały mi deski w bramie. Zauważył że się na nie go patrzę i wtedy usłyszałam ponownie swoje imię. Ale nie tak jak zawsze gdy mówił do mnie ktoś z rodziny lub przyjaciół. Wypowiedziane było tak jak za pierwszym razem, w mojej głowie. Przestraszyłam się bardziej niż, wcześniej. Uciekłam z tego miejsca, biegłam jak szalona do domu. Chciałam być z rodziną. Nie sama, bo bałam się go i tego co robił.