Szalony Doktór BUBÓL!!!
Kolejny dzień w szkole. Jack siedział w ławce i nie słuchając nieznośnej i nudnej paplaniny nauczycielki rozmyślał o jego ulubionej grze komputerowej DOOM III. Tęsknił za domem. Miał ochotę usiąśc przed komputerem, włączyć grę i oddać się rozwalaniu potworów z marsa. Ale niestety musiał siedzieć w tej pierdolonej szkole. Nienawidził jej. Marnował na nią tyle czasu, a ile mógłby go wykorzystać na granie, nie tylko w DOOM. Jest też wiele innych gier które uwielbiał, ale ta wciągała go w tej chwili najbardziej. Do tego stopnia, że czasem zapominał o położeniu się w nocy spać, czasem nawet o jedzeniu. Tak było ostatnio. Od czternastej poprzedniego dnia nic nie jadł i ani przez chwilę nie zmrużył oka. Sam sobie się dziwił ze jeszcze nie usnął na tej cholernie nudnej lekcji. Był chudy i osłabiony, miał podkrążone oczy. W bójkach zazwyczaj dlatego właśnie przegrywał. Często też był pośmiewiskiem w szkole. Wyśmiewali go nawet ci, których uważał za przyjaciół. Ale nie chciał tego wspominać. W tej chwili siedział w ławce na lekcji sam. Jego "przyjaciel" zachorował i został w domu. Szkoda. Jack miałby przynajmniej z kim pogadać. O grach. Keez też uwielbiał grać, ale on przynajmniej nie zapominał o spaniu i jedzeniu. I nie był taki słaby w bójkach. Był też o wiele bardziej umięśniony i ogólnie miał zdrowszy wygląd. Ale Jack nie zazdrościł mu tego. Przynajmniej był od Keeza lepszy w grach komputerowych.
- Jack - usłyszał jak nauczycielka wymawia jego imię i zwrócił uwagę na to co dzieję się na lekcji - proszę powiedz mi o czym teraz mówiłam? - jej arogancki ton doprowadzał go czasami prawie do szału. Tak jak w tej chwili. Oczywiście nie wiedział o czym mówiła ta zasrana nauczycielka, nie obchodziło go to. Uśmiechnął się łobuzersko i powiedział:
- To pani nie wie? - cała klasa buchnęła śmiechem. Jak zwykle zadymił. Miał to w zwyczaju, i był w tym dobry. Kolegom zawsze odpowiadało jego poczucie dymu.
- Dosyć tego Jack. Dostajesz naganę - powiedziała upokorzona.
- Mogą być nawet dwie - kilku kumpli znowu się zasmiało.
- W takim razie dostaniesz naganę i jedynkę. Zadowolony?
- Może myśli pani że jestem głupi, ale na pewno nie na tyle żeby nie wiedzieć że za zachowanie nie może mi pani wstawić pały - znowu chichoty.
- Już pokazałeś ile umiesz i jedynka ci się należy.
- Jak pani chce... i tak mam to gdzieś.
- W porządku. Po lekcji masz się zgłosić do dyrektora.
Jacka wcale to nie obchodziło. Kolejna jedynka, kolejna nagana, kolejna wizyta u dyrektora. I co z tego? Pójdzie, "posłucha" moralizatorskiej gadki przyjebanego dyra, obieca poprawę, a potem opowie frajerskim kumplom jak było. Frajerskim bo dobrym kolegą był tylko wtedy jak zadymił. Czasem z tego powodu czuł się jak wyrzutek, śmieć lub coś podobnego, ale nie miał zbyt wysokiej samooceny, więc nie zwracał uwagi na te uczucia. Tylko czasami...
Gdy lekcja się skończyła udał się do dyrektora. Znał cały ten proces na pamięć. Miał powiedzieć co zrobił i że żałuje. Nie miał pojęcia o co tyle zachodu.
- Dzień dobry panie dyrektorze - powiedział, gdy został zaproszony do środka.
- O Jack! Znowu ty! Jak miło mi cię widzieć! - dyrektor miał skłonność do mówienia prawie wszystkiego podniesionym głosem. - Co znowu nabroiłeś, co?! - Jackowi chciało się śmiać na widok dyrektora, ale powstrzymał się z całych sił. Musiał przestać patrzeć się na jego twarz z małymi oczkami, śmiesznie zniekształconymi przez okulary z grubymi szkłami.
- Nie słuchałem tego co pani mówiła na lekcji, a potem trochę napyskowałem. Przepraszam.
- No... nieładnie się zachowałeś. Nie możesz tak postępować, bo będę zmuszony wydalić cię ze szkoły, wiesz synu? A tego chyba byś nie chciał, co?
- Nie panie dyrektorze nie chciałbym.
- No właśnie... A pomyśl sobie jak poczułaby się twoja matka! Biedna ledwo wiąże koniec z końcem a ty takie numery odstawiasz?! Tak nie można!