ŚWIĘTY SPOKÓJ
óbę Ziemi. Ale jego Droga prowadzić go teraz musiała ku Wodzie. Nie szukał jej specjalnie. Nie kierował się ludzkim rozumem, ani tym bardziej zwierzęcym instynktem. Po prostu szedł. Mistrzowie czuwali nad jego krokami. Po wielu dniach dotarł całkiem przypadkiem do olbrzymiej tamy wstrzymującej rwący bieg rzeki. Tuż obok zbudowano miasto, a dalej rozciągała się rozległa dolina całego kraju. Jakby wszystkie wody, zagrażające istnieniu Systemu, zamknięte były właśnie tą tamą. Właśnie tu. Na jego Drodze. To tu. Pomyślał Jan, choć jego myśli nie wyrażały się już w słowach. Zebrana dzięki tamie woda robiła wrażenie swoją imponującą, choć uwięzioną wspaniałością. Jan współczuł miotającym się bezradnie w wielkim tłoku kroplom. Przypominały mu jego samego, gdy był listonoszem zarabiającym na życie swojej rodziny. Nie wiedział wtedy, że istnieje wielki świat poza Systemem. Postanowił uwolnić wodę od niepokoju niepełnego istnienia. Święty spokój osiągnąć można na małą skalę, we własnym domu, w stopniu przewidzianym przez kulturę, podatki, rząd i prawo. Można przyjąć próbkę podaną w osłodzonej skorupce. Ale można też osiągnąć błogi stan świętego spokoju, niszcząc wszystko, co ten spokój pragnie ograniczać. To właśnie uczynił Jan, otwierając tamę. Siła rozpędzonej tak nagle wody zabiła jego wątłe ciało. On sam jednak osiągnął upragniony spokój wieczny. Dotarł do kresu swej Drogi. Absolutna pustka i cisza, które go ogarnęły w chwili śmierci, były dla niego nagrodą. Jan osiągnął stan niezmąconego wiecznego spokoju.