święta wojna
pierwszy dzień po wojnie
wychudłe koty ocierają grzbiety o ostygłe ciała
pierwszy dzień po triumfie
kościste ręce gładzą czule poharataną skórę
niech stanie się światłość
już brakuje zapałek
niech się rozstąpią lądy
druty kolczaste wydłubały mi oczy
niech ożyje wszelkie stworzenie
posadziłam na grobie fioletowe bratki
niech szumią drzewa i ptaki wzbiją się w powietrze
martwe wróble milczą głucho pod warstwą gliny
łamią się sucho trzeszcząc bezlistne gałęzie
niech powstanie człowiek
i zrodził się człowiek
i zabił człowiek
i umarł człowiek
i rzekł Bóg
to było dobre
i śmiał się klepiąc dłońmi kościste kolana
a potem zamilkł
jakby niezadowolony
podrapał się po srebrzystej brodzie
i zmiażdżył podeptał swe dzieło
stopami w boskich sandałach