Świat Ojczysty: Rozdział I Część 5
— Czyli nie mam szans na sprawdzenie systemu?
— Na tą chwilę mamy na to małe szanse.
Kacper zaczął się zastanawiać, dlaczego się znalazł na tej planecie. Przecież nic go ona nie obchodziła. Będąc częścią projektu, chciał on tylko sprawdzić osobiście jego działanie. Nic więcej. Zamierzał zadać jeszcze jedno pytanie, ale zauważył zastępcę dowódcy podchodzącego do komandora.
— Admirał na linii.
— Połączyć.
Wykonano rozkaz. Na monitorze pojawił się admirał Jerzy Scherfen. Miał on poważny wyraz twarzy, co oznaczało, że dzieje się coś niedobrego.
— Admirale?
— Mam dla was zadanie.
— Słucham.
Ciekawe, jakie zadanie miało dla niego dowództwo? Wiedział, że tutaj odpowie-
dają tylko przed jednymi ludźmi.
— Rada Ambasadorów zwróciła się do nas z poważna prośbą. Jak najprędzej musicie opuścić port.
— Dopiero, co tutaj dotarłem! — zaczął protestować Pledczyński.
— Wiem i rozumiem to. Musisz jednak z całym zespołem zapewnić osłonę naszemu oddziałowi. Posłuchajcie mnie.
Scherfen wyłożył całą kawę na ławę. Z tego, co mu powiedział, postawiono ich w niezręcznej sytuacji. Nie mieli wyboru. Musieli wykonać zadanie.
— Dobrze, zrobimy to. Zaraz go wezwę — powiedział dowódca okrętu.
— Załatwcie to szybko, to może dadzą nam na jakiś czas spokój.
— Wątpię.
— Głowa do góry. Prześlą wam wszystkie informacje. Porozmawiamy o tym później na prywatności. Powodzenia komandorze — i zniknął z ekranu.
Niech to! Zawsze to samo! Trzeba zacząć się przygotowywać do wylotu.
— Wezwijcie kapitana.
Oficer wachtowy podszedł do komunikatora. W tej chwili ich sukces zależał od szybkiego działania. Obecny przy ich rozmowie Kacper ożywił się.
— Wygląda na to, że się myliłem. Sprawdzę to i owo.
Komandor nie miał zadowolonej miny, a powinien się cieszyć. Dostał możliwość sprawdzenia statku i załogi. Niestety jego ludzie nie byli w tej chwili na to przygotowani. Mając cichą nadzieję, że on i kapitan we dwóch zdążą wymyślić jakiś plan zwrócił się do chłopaka.