I Początek cz.6 - Podróżując przez czas
- Witaj Kerro – mężczyzna podniósł się i skłonił się przed dziewczyną.
Kerra nic nie odpowiedziała, tylko nieznacznie skłoniła głową na powitanie. Miała nadzieję, że Rafer szybko pójdzie, jednak najwidoczniej pozostać to musiało w sferze jej marzeń, bo mężczyzna z uśmiechem odsunął jej krzesło przy stole, aby mogła usiąść. Dziewczyna zawahała się, lecz po chwili usiadła, Rafer zajął miejsce naprzeciwko niej. Kerra przysunęła sobie tacę ze śniadaniem.
- Przepraszam za wczoraj, źle zaczęliśmy… Tyle się ostatnio wydarzyło, że nie miałem nastroju na zabawy – Rafer przerwał ciszę.
- Przeprosiny przyjęte – odparła dziewczyna nawet na niego nie patrząc.
- Mam nadzieję, że zechcesz mi dziś towarzyszyć podczas wieczornego spaceru.
- Dobrze – powiedziała Kerra i już zaczynała wymyślać jakąś wymówkę, dlaczego wieczorem się nie zjawi. Ból głowy wydawał jej się dobrym powodem, aby nie uczestniczyć w spacerze.
- Nie mogę się doczekać, aż lepiej Cię poznam, Pani – Rafer wstał od stołu i skłonił się ponownie.
Jego słowa wydały się być szczere, choć nie pasowało to do księcia Rafera, którego poznała wczoraj i który każdym słowem i gestem wydawał się ją ignorować. Ten człowiek zaczynał ją ciekawić.
- Do zobaczenia wieczorem – rzekł i w tym momencie zostawił ją samą w pokoju.
Kerra nie wiedziała czy powinna przyjść czy też nie, chciała najpierw porozmawiać z hrabią de Saint-Germain. Wciąż miała przeczucie, że wiedział o wiele więcej niż ona. Wydawało jej się, że zna księcia i liczyła na to, że wyjawi jej powód dla którego odradzał jej to małżeństwo.
Kobieta zjadła śniadanie i wyjrzała przez okno, ogród wydawał jej się teraz o wiele większy niż o zmroku, a labirynt bardziej przejrzysty, teraz potrafiła stwierdzić którą drogą mogłaby pójść, aby nie zabłądzić jak wcześniej. Fontanna z aniołkiem wydawała jej się jeszcze zabawniejsza, a wszystko dookoła było takie zielone i pełne życia.
Gdyby nie znała innego życia, z pewnością nie chciałaby stąd odchodzić. Żałowała, że wraz z przeniesieniem się w to miejsce nie straciła również pamięci, zapewne wtedy byłoby jej łatwiej przyjąć pewne fakty, takie jak to, że musiała wyjść za Rafera.
Kerra wyszła na korytarz i zastanawiała się gdzie mogłaby teraz znaleźć hrabiego.
Odpowiedź wyszła tuż zza rogu, gdy ujrzała połyskujące kolorowe kamienie zamiast guzików i płaszcz wykończony futrem jakiegoś zwierzęcia. Tak, to był Saint-Germain.
Tym razem nie miał na sobie białej peruki, a swoje długie włosy miał związane, teraz potrafiła określić ich kolor. Miały kolor bursztynu dopiero co wyciągniętego z morza i mieniącego się radośnie w świetle słońca. Inaczej nie potrafiłaby tego określić. Hrabia uśmiechnął się na widok dziewczyny.
- Jak się czujesz? Mam nadzieję, że herbatka Ursuli pomogła ukoić ból głowy.
- Tak – dziewczyna potwierdziła – czuję się już znacznie lepiej.
- Zechcesz towarzyszyć mi w drodze do mojego laboratorium? – zapytał Saint-Germain, wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny.
- Dobrze. Jesteś naukowcem?
- Można to tak ująć. Praca naukowa jest tym, co pozwala mi żyć niczym książę. Dzięki temu czym się zajmuję król stawia mnie wyżej od swojego własnego syna Rafera.
- Pokażesz mi? – Kerra spojrzała na niego zaciekawiona. Hrabia wydał jej się teraz jeszcze bardziej tajemniczy niż na początku. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się co takiego jest dla króla ważniejsze niż własny syn, a przy okazji mogłaby dopytać się o powody dla których książę nie powinien być jej narzeczonym. Saint-Germain skinął twierdząco głową.
- Więc nie zwlekajmy. Chodź – hrabia pociągnął dziewczynę do komnaty, która jak się okazało znajdowała się tuż obok jej pokoju. Najdziwniejszą rzeczą było to, że komnata była zupełnie pusta, jeśli nie liczyć łóżka, które stało w kącie przy oknie. Mężczyzna zamknął drzwi i zbliżył się do kominka. Dziewczyna obserwowała dziwne zachowanie hrabiego, który teraz obstukiwał pięścią górę kominka. Zaczynała się zastanawiać czy człowiek ten na pewno jest godny zaufania, bo w tym momencie sprawiał wrażenie jedynie wariata. Kerra w myślach szukała drogi ucieczki. Przez okno nie mogła wyskoczyć, bo było za wysoko i jeśli nie chciała się zabić to nie powinna tego robić, a drzwi zamknął hrabia. Pozostało jej jedynie czekać na to, co chce pokazać jej hrabia, ale przecież nie zajmował się naprawą kominków.