splątane serca... cz 5
- Zaraz spowoduje wypadek jak tak będziesz na mnie patrzył- spojrzała na niego
- Już nie będę- uśmiechnął się i popatrzyła przed siebie- dokąd mnie pani porywa?
- Daleko stąd
- A kiedy pani zacznie przesłuchanie?
- Na miejscu mój drogi panie. Czekają Cię jeszcze tortury
- Tortury to ja już przeżywam, bo najchętniej to zjadłbym Combie już teraz
- Czekałeś tyle lat, poczekaj jeszcze kilka godzin
- Kilka godzin. Kika dokąd jedziemy?
Pozostał bez odpowiedzi. Wiec by jej nie dekoncentrować, zamknął oczy. Był dość zmęczony, całą noc myślał co dziś się stanie, tak bardzo jej pragnął tak ją sobie wymarzył a teraz jechał z nią w samochodzie w siną dal i na nic nie miał wpływu. Zmęczenie wzięło górę więc zasnął. Kika wiedziała, że ten sen jest mu bardzo potrzebny. Tak bardzo go kochała, że sama nie wiedziała, dlaczego wtedy nie wróciła, nie pytała. Zbyt byłą młoda, Mama jej nagadała „wiedziałam, że tak będzie, Pino Ciebie zostawił prostak”, a ona cały czas coś knuła, by ją wypchnąć w szpony arystokracji…nic sobie nie robiła, że Kika cierpiała, że nie chciała żyć, nic ją to nie obchodziło..
Dojechali po północy na miejsce.
- Pino jesteśmy na miejscu- głaskała jego twarz.
- Hmmm. Czyli gdzie?
- Chodź sam zobaczysz- uśmiechnęła się
- Słyszę szum morza, ale to chyba niemożliwe
- Możliwe. Jesteśmy nad morzem
Wyjęli bagaże i weszli do domu. Świece paliły się w całym mieszkaniu. Kartka na stole „czekamy na ciebie rano M&M” Kinga uśmiechnęła się „jesteście kochani”
Pino postawił swoją torbę i patrzył na Kinię w blasku świec. Nie mógł już dłużej wytrzymać. Podszedł do niej i zaczął całować jej kark. poddała się tej pieszczocie . delikatnie dotykając jego dłoni, które krążyły wokół piersi. Jęknęła z rozkoszy. Odwróciła się do niego i oddała swe ciało w jego władanie. Rzeczy same lądowały w różnych miejscach. Oddechy stawały się coraz szybsze. Pocałunki wyrażały żar i tęsknotę. Czas się zatrzymał. Pieszczoty stawały się coraz natarczywsze….