Snow White 1,2,3
2
Monika usłyszała, jak ktoś nacisnął klamkę, próbując wejść do pokojku. Drzwi jednak były zamknięte na klucz. Siedziała wciąż skulona pod oknem i bolały ją już kolana od zgiętej pozycji, jednak nie ruszyła się. Serce znów jej waliło. Uysłyszała głosy za drzwiami. Zaraz nastąpi konfrontacja.
Wstrzymała oddech. Słyszała wyraźnie łomot swojego serca, który nie chciał nawet na chwile osłabnąć. Za drzwiami ktoś sie kłócił. Tak przynajmniej myślała. Słyszała podwyższony ton kobiecego głosu. Język był jej zupełnie obcy.
W końcu ktoś przekrecił klucz w drzwiach. Monika zamarła. Drzwi się otwarły.
-O, matko! On naprawdę to zrobił…
Monika nie chciała patrzeć na tę kobietę. Bała się. Ale musiała. Musiała się dowiedzieć, czego od niej chcą. Podniosła głowę.
-Biedactwo, biedna ty moja…- dziewczyna podeszła do niej i uklękła. Patrzyła na nią ze współczuciem i troską. Co ona mówi?
-Nie rozumiesz- dziewczyna o ciemnej karnacji, czarnych włosach w tradycyjnym hinduskim stroju zwróciła się do niej po angielsku.- Mówisz po angielsku- to było bardzie stwierdzenie niż pytanie.
Monika przytaknęła ze strachem. Dziewczyna dotknęła jej ramienia ze współczuciem.
-Przepraszam cię za niego. Mówiłam mu, żeby tego nie robił. Razem z Arinem mu mówiliśmy. Ale nie słuchał nas. Ojciec zaślepiony w ogóle nie zwracał na to uwagi. Tak bardzo go kocha, że zgodzi sie na każdy jego pomysł.
Monika nie miała pojęcia, o czym ta młoda Hinduska, na oko w wieku Roberta, mówi. Powinna była zapytać, o co chodzi. Kto ja porwał i dlaczego? Ale nie mogła. Ze strachu język uwiązł jej w gardle.
-Jesteś naprawdę piękna- powoedziała dziewczyna, chwytając kosmyk jej włosów.
Mnonika drgnęła.
Hinduska puściła ją.
-Przepraszam.
Monice zrobiło sie głupio. Dziewczyna wydawała sie miła i szczera.
-Kim jesteś?- opdważyła się w końcu zapytać.
-Mam na imię nena- spojrzała na nią nieśmiało- Jestem siostrą Arina i Rochita D. Jednego z nich powinnaś kojarzyć.
Monika popatrzała na nią zdziwiona. Arin D. i Rochit D.? jakiegoś Arina D. miała w znajomych na Facebooku z racji wspólnej pasji, jaką jest fotografia. Jakoś nigdy nie wydawał jej się niebezpieczny. Ot, taki zwykły pasjonat fotografii. Po jego profilu poznała, że z wieloma ludźmi tak nawiazuje znajomości. Nic podejrzanego. Czyżby jednak ten profil to była zmyłka?
-Arin D.?- powiedziała niepewnie na głos.
-Arin D.?- powtórzyła zaskoczona Hinduska- Nie- zaprzeczyła od razu- Rochit D. Powinnaś znać Rochita.
-Rochit? Kto to jest Rochit?- Monika zdumiała się- Kojarzę Arina, bo jest fotografem, ale żadnego Rochita. Kto to jest?
-Nie jesteście znajomymi?
-Nie- powiedziała zdecydowanie Monika, ale potem niepewnie dodała- Nie wiem…
-Kiedyś rochit pokazywał mi twoje zdjęcia i czat na FB.
Monika spojrzała na nią zdezorientowana. Rochit d.? zaczęła gorączkowo szukać w pamięci, czy kiedykolwiek mogła mieć z takim typem do czynienia. Po chwili zbladła.
Faktycznie. Zaraz po skończeniu szkoły w wakacje wtedy zaczęli pisać do niej różni fotografowie ze świata. Pamięta Arina, a potem napisał i Rochit. Miała obu w znajomych, ale po krótkim czasie usunęła Rochita, bo doszła do wniosku, że typ wcale nie jest fotografem, a po drugie, że jest dziwny. Pisali ze sobą zaledwie raz czy dwa. Tak dawno temu… Czego od niej chciał teraz?
-Znasz go?- dziewczyna zapytała ją ponownie.
Monika kiwnęła głową pełna strachu w oczach. Dziewczyna to dostrzegła.
-Przepraszam cię za niego. Tak bardzo cię przepraszam… Ale musisz być silna. Kto wie, może wam sie jednak uda?
-Uda w czym?- Monika chciała to wiedzieć. Domyślała się najgorszego.
Dziewczyna zamilkła. Spojrzała na Monikę niepewnie. Splotła dłonie.
-W miłości- powiedziała w końcu cicho, spuszczając głowę.
Monikę jakby piorun raził. Wyprostowała nogi i wstała.
-Nie kocham go i nigdy nie pokocham!- krzyknęła ze złości.
Czym prędzej ruszyła przez otwarte drzwi widzac drogę ucieczki. Jednak gdy tylko znalazła się na korytarzy, silnymi rękoma chwycił ją ochoniarz i nie cackając się zbytnio, znów umieścił w pokoju.
-Puść mnie, ty dziadu!- Monika była wściekła- Nigdy nie będę jego! Rozumiesz? Nigdy! Puszczaj!
Jej szarpanina na nic się zdała. Dwumetrowy ochroniarz był silniejszy. Posadził ją na łóżku i przytrzyłam mocno aż przestała się ruszać. Kazał stanowczo hindusce wyjść z pokoju, a ta pokornie go posłuchała. Następnie sam szybko ruszył do wyjścia, zanim Monika znów dopadła drzwi. Miał ochotę tę Europejkę wiązać, ale miał wyraźne polecenie tego nie robić. Trudniej mu było wiec opuścić pokój bez wściekłej dziewczyny na plecach. W końcu jednak się udało. Monika zmęczona i bez sił szybko poległa w tej walce. Znów została sama zamknięta w pokoju. We wściekłej bezradności rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać.