snieznobiala poswiata

Autor: anamika
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

szcie wolny i lekki jak ptak. Kozakiewicz zerwał się gwałtownym ruchem z dawno już nie polerowanej posadzki, ponieważ kolana bolały go nieznośnie od przedłużającego się kontaktu z twardym podłożem. Uśmiechnął się z ogromnym wysiłkiem, otrzepał poły szat i chciał już ruszyć w dalszą podróż, kiedy przypomniał sobie o nieuczciwie parkującej sprzątaczce. Miał zamiar się odezwać, ale Maria Rokita pamiętająca zajście sprzed kilku sekund, odskoczyła na bezpieczną odległość. - Dlaczego cztery tak urodziwe sprzątaczki tkwią wewnątrz budynku, gdy dzień jest tak piękny? - zapytał Stasio. - My..., my... właśnie... - usiłowała odpowiedzieć pani Marysia. - Uważajcie… Można by pomyśleć, że... spiskowałyście - wymamrotał podejrzliwie profesor. - Do rzeczy! - wykrzyknął zmieniając ton wypowiedzi. - Do kogo należy różowa Skoda, która blokuje wjazd dla mojej fury? - zapytał przywłaszczając sobie kwestię Jarosława Psikuty z filmu „Chłopaki nie płaczą”. - My tu tylko sprzątamy – wygderała Rokitowa. - Co złego, to nie my! Stanisław Kozakiewicz pożegnał panie uprzejmym skinieniem głowy. One odwzajemniły mu się tym samym gestem. Szedł teraz pewnym krokiem, odprowadzany lubieżnymi spojrzeniami sprzątaczek. Kiedy znów zamierzał zanucić piosenkę KursKa, wyrósł przed nim cherlawy chłopiec, w którym Stasio rozpoznał swojego ucznia - Mikołaja Grzybiaka. Spojrzał na chłopca zaczepnie, jakby prowokując go do śmiechu. Mikołaj pomyślał jednak, że w całym życiu nie widział czegoś mniej śmiesznego. Spojrzał na nauczyciela z udawaną radością a on obrzucił go krytycznym wzrokiem. Minęli się bez słowa. Staszek był niebywale blisko drzwi sekretariatu, w którym mieścił się również gabinet pani dyrektor. Zapukał nieumiejętnie zwartą pięścią i nie czekając na żadną odpowiedź, wsunął się dyskretnie do środka. Cały czas miał jeszcze w myślach okropne zachowanie Mikołaja, który nie raczył nawet powiedzieć „dzień dobry”. Bardzo go to złościło. Kiedy znalazł się pośrodku pomieszczenia, pracujące głowy przywarte do nieruchomych ciał, zwróciły się w jego kierunku. Po raz pierwszy w życiu poczuł się jak gwiazda. I w istocie był gwiazdą, tylko jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. Stanisław miał ważny powód, żeby przerwać łacińskie monologi pani dyrektor. Skupiwszy wzrok na klamce jej gabinetu, ujął owy przedmiot delikatnie w dłoń i nacisnął. Drzwi stawiały opór, ale kiedy pociągnął z całych sił, otwarły się na oścież. Zajrzał do środka i z ust wydarł mu się zduszony okrzyk. Ręka pani dyrektor zaklinowała się w niszczarce do papieru. - Mówiłeś coś, Stasiu? - spytała pani dyrektor nienaturalnie głośno, jakby zwracała się do niezbyt rozgarniętego cudzoziemca. - Pomyliłaś się. Stasio wszedł do gabinetu denerwująco sprężystym krokiem. Pani dyrektor wskazała miejsce, w którym mógł przycupnąć na kilka minut. Zrobił to patrząc, jak niszczarka do papieru huśta się dziko na jej ręce. Wytrzeszczył oczy. Paskudnie zakrwawiona dłoń pani dyrektor uwolniła się od piekielnej maszyny. - Muszę ja naoliwić - powiedziała patrząc z czułością na maszynę, która jeszcze przed chwilą ściskała jej dłoń. Pani dyrektor włożyła rękę do ust, żeby krew nie kapała na dywan. Stasiek obserwował to zjawisko bardzo uparcie. Wiedział, że może się dzięki temu wiele nauczyć w kwestii pierwszej pomocy. Zerknął bezceremonialnie na plan lekcji wiszący nad plakatem „Ich Troje”. Biegał upierdliwym wzrokiem po rozkładzie zajęć, by wreszcie napotkać swoje nazwisko na tablicy. Z nirwany wyrwał go głos pani dyrektor, która zdążyła już wyjąć rękę z ust. - Stasiu, za pięć minut masz lekcję w sali numer dziesięć - powiedziała na wydechu. - Twoja sala jest jeszcze w trakcie remontu i dzisiaj odbędziesz lekcje piętro wyżej. Wstała z bujanego fotelika i podeszła do okna. Stanisław, patrząc na nią, zastanawiał się ile jeszcze złych wiadomości będzie w stanie znieść. On również podniósł się z miejsca i ruszył ku drzwiom. Z litością obejrzał się w stronę szamoc

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
anamika
Użytkownik - anamika

O sobie samym: Nocą słyszę, jak coraz bliżejdrżąc i grając krąg się zaciska.A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,wyhuśtała mnie chmur kołyska.
Ostatnio widziany: 2014-12-07 21:10:39