SKRZYDŁO ANIOŁA VII
Po Tamtym Wydarzeniu szukał winnych. Chciał ukarać kogoś za to, co się stało. Szukał także pociechy. A skoro Marty już nie było, poszedł po pociechę do księdza Łukasza. Nie znalazł jej tam. A przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej się tego spodziewał. Cierpiący, załamany i szukający odpowiedzi, usłyszał od księdza Łukasza, że sam jest jedną z przyczyn nieszczęścia. To był dla niego cios. Cios silny i brutalny, ale jednak nie był on szokiem. W głębi duszy bowiem Gabriel uważał tak samo. Gdyby tam nie poszli, gdyby nie puścił jej ręki, gdyby…
Choć w duchu przyznawał księdzu rację, w głębi serca znienawidził go za to, że jak zwykle miał rację. A jeszcze większą nienawiścią obdarzył tego, komu ksiądz służył.
- Nie uratowałeś jej – dyszał zjadliwie, stojąc hardo przed ołtarzem, z błyszczącymi śladami łez na policzkach. – Ona ci ufała, a Ty jej nie uratowałeś. A przecież mogłeś, bo podobno możesz wszystko. Ale czy Ty w ogóle jesteś?
- A czy ty w ogóle masz pamięć? – rozległ się za nim zmęczony, choć ciągle mocny głos księdza. – Już zapomniałeś? On jej nie zostawił. On tylko pozwolił jej zrobić to, co chciała. Pozwolił wam obojgu, bo taki był wasz wybór. Wasz, nie Jego! Zastanawiasz się, czy On jest? – głos księdza uniósł się nieznacznie, a w jego oczach pojawił się nowy blask. – Czy nie czułeś Jego obecności podczas tylu godzin naszych wspólnych modlitw? Czy nie czułeś jej wtedy, gdy nocą klęczałeś w błocie? Dlaczego chcesz wierzyć w Jego bliskość tylko wtedy, kiedy wszystko jest w porządku? Czemu nie chcesz wierzyć w niego pomimo nieszczęścia?
I ty, i ja wiemy, dlaczego Marta odeszła. Dobrze wiemy, kto jako ostatni trzymał ją za rękę i kto wypuścił ją z dłoni… - głos księdza ścichł nagle i złagodniał. Podszedł do Gabriela i położył mu na ramieniu dłoń o twardych, silnych palcach.
- Wiem, że cierpisz. Ja cierpię razem z tobą. To, co się stało, jest straszne, ale teraz już tego nie odwrócimy. To się stało, a ty musisz znaleźć siły, by żyć dalej. I uwierz mi, nie znajdziesz tej siły w sobie, ani w innych ludziach. Oni mogą ci pomóc, mogą ci współczuć, ale nie dadzą ci siły, nie pomogą odnaleźć celu i sensu. To możesz znaleźć tylko tu. Ale nie stojąc i dysząc goryczą i nienawiścią. Musisz klęczeć. Być może bardzo długo, ale musisz klęczeć i na klęczkach pogodzić się…