Skowyt

Autor: Czesio
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

"Skowyt"

Przyjechał nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co.

Turysta, leśny pracownik sezonowy, a może uciekł z miasta ?

Nikt się go o nic nie pytał, no bo i po co to komu wiedzieć.

Wynajął pustą chałupę na skraju lasu, zapłacił z góry za cały miesiąc .

Co rano przychodził do pobliskiego i jedynego sklepu po trochę chleba, ser, jakąś konserwę i parę piw.

Czasem widziano go jak jedzie rowerem przez las na Szlamy, albo kąpie się przy śluzie Tartak.

Ot taki, nietutejszy.

Pobędzie, a potem odjedzie cholera wie gdzie.

Życie z nim, czy bez niego toczyć się będzie utartym torem, niespiesznie, statecznie po swój kres.

Tylko ludzie, jak im się przypomni gadać będą , że był, ale, że kto on jest , to nie wiedzą.

 Ona będzie wiedziała, długo będzie wiedziała, może aż do śmierci ?

Jak miał na imię, Boże, jak On miał na imię ?!!

Nie pamiętała pierwszego razu i nie zapomni kolejnych razów.

I będzie chodziła do lasu i będzie się modliła żeby go spotkać.

Stanął rano, prosił o wodę do butelki .

Rower oparł o płot.

Zaproponowała mu mleka, ale nie chciał, powiedział, że woda lepsza , a ze sokiem najlepsza .

I uśmiechał się.

Miała sok,malinowy, trzeba było tylko po niego pójść do spiżarki.

Patrzył jak siłuje się z drzwiami co ze starości, ciężaru i krzywych zawiasów opadły nie dając się otworzyć.

 Może pomóc, zawołał.

Nie, nie, odpowiedziała, ale On stał już za nią.

Szarpnął drzwi aż odskoczyły, zachwiała się i wpadła na niego.

Przepraszam.

Nie, to ja przepraszam.

Jego ręka bezwiednie dotknęła jej piersi.

A potem powoli zaczęła ją ściskać.

Wejdź, powiedział.

Patrzyła mu w oczy, posłusznie weszła do środka.

Pachniało suszonymi ziołami,grzybami, kiszoną kapustą.

Na regałach stały słoiki pełne ogórków, powideł śliwkowych, a w skrzynkach leżały jabłka .

Klękaj , wycharczał, i uderzył w twarz.

Serce waliło jak oszalałe, nie wiedziała co się z nią dzieje.

Posłusznie zrobiła co kazał.

Trzymał ją za głowę, ruszał biodrami, na chwilę przestawał, bił po twarzy i znowu w nią wchodził. Ssała go, lizała i ssała na powrót  aż znieruchomiał, aż poczuła jego smak w ustach.

Teraz jesteś moja, powiedział, całkiem moja.

Wziął butelkę soku malinowego i wyszedł.

Powoli wstała z podłogi, otarła usta i drżąc na całym ciele poszła do domu.

Ale smak, ale smak wcale nie zniknął, nadal go czuła.

Rozebrana do naga chodziła po pokoje, bezwiednie dotykała, pobudzała swoje ciało.

Tak, jestem Twoja, rób ze mną co chcesz, powtarzała, a palce coraz szybciej drażniły krocze.

Potem dni mijały podobne do siebie, tylko noce były już inne.

Myśli kłębiły się w głowie jak stada wygłodniałych pragnień wciąż niezaspokojonych .

Ręce dotykały by choć na chwilę zaznać ukojenia.

Szła przez las obładowana dwoma koszami pełnymi kurek.

W tym roku ceny w skupie były przyzwoite.

Cukier się kończył, mąki też było mało.

Pieniądze za grzyby jak raz przydadzą się by podreperować domowy budżet .

Jesteś moja !

A Ona aż podskoczyła ze strachu kiedy wyszedł zza drzewa.

Jesteś moja ?, zapytał.

Podszedł do niej, założył obrożę na szyję do której przypiął smycz.

Jesteś moją suką.

Odstawiła kosze i klęknęła przed nim.
Tak, jestem Twoją suką.

Miękki mech uginał się pod kolanami, a las patrzył na nich, milczący.

Czuła go w ustach, patrzyła jak jest podniecony i sama się podniecała.

Jego oddech stawał się coraz szybszy, aż znowu poczuła jego smak w ustach i zatraciła się w tej rozkoszy.

Bądź tu jutro powiedział.

Dobrze, odpowiedziała.

1
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Czesio
Użytkownik - Czesio

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2018-06-20 16:31:17